Myślę, że dla wielu Polaków zarobki w NBP są szokująco wysokie. Natomiast pamiętajmy, że Narodowy Bank Polski rywalizuje o pracowników z instytucjami finansowymi, które płacą często jeszcze więcej - ocenił w "Kropce nad i" w TVN24 wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Jednak jak dodał, nie chce bronić tych zarobków. - Uważam, że to nie dyrektor komunikacji powinien zarabiać najwięcej, tylko dyrektorzy departamentów merytorycznych - powiedział.
- W instytucjach finansowych w Warszawie często zarabia się więcej, ale uważam, że zarobki w NBP są bardzo wysokie - ocenił wicemarszałek Senatu Adam Bielan.
Jego zdaniem, "Narodowy Bank Polski rywalizuje o pracowników z instytucjami finansowymi".
Pytany, czy myśli, że prezes Glapiński musiał rywalizować o Martynę Wojciechowską, odparł: - Nie znam kompetencji pani dyrektor, nie znam jej osobiście. Stwierdzam fakt.
Odniósł się w ten sposób do informacji Narodowego Banku Polskiego, który w środę opublikował wysokość zarobków kadry kierowniczej w 2018 roku. Według zestawienia sporządzonego przez NBP najwyższe średnie miesięczne wynagrodzenie brutto pobierała dyrektor departamentu komunikacji i promocji - 49 563 zł. Funkcję tę od sierpnia 2016 r. sprawuje Martyna Wojciechowska. Średnie zarobki szefowej gabinetu prezesa, którą w ubiegłym roku była Kamila Sukiennik, wyniosły 42 760 zł.
"Te osoby będą zarabiać znacząco mniej"
Bielan stwierdził jednak, że "te wysokie zarobki w Narodowym Banku Polskim nie zaczęły się za czasów prezesury pana Glapińskiego, tylko takie wysokie zarobki są od wielu lat".
- Dzięki decyzji parlamentu, z inicjatywy naszego klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, te zarobki dzisiaj zostały ujawnione. Mało tego, zostały również obniżone, bo w projekcie, który zgłosiliśmy w Sejmie, jest zapis o obniżeniu tych zarobków - mówił. - Te osoby będą zarabiać znacząco mniej - podkreślił.
"Nie chcę bronić tych zarobków"
Wicemarszałek Senatu pytany, dlaczego te osoby tyle zarabiały, odpowiedział, że "to jest decyzja kierownika jednostki, czyli w tym wypadku prezesa Narodowego Banku Polskiego". - To jemu trzeba zadać te pytania - stwierdził.
- Mam nadzieję, że niedługo zostaną opublikowane zarobki za cały okres, który przewiduje ustawa i zobaczymy wtedy, ile zarabiali poszczególni dyrektorzy za czasów prezesury pana Marka Belki, pana Leszka Balcerowicza - mówił.
Jednak, jak dodał, "nie chce bronić tych zarobków". - To, co mnie się nie podoba w tych danych, które zostały opublikowane, to przede wszystkim proporcje. Uważam, że to nie dyrektor komunikacji powinien zarabiać najwięcej, tylko dyrektorzy departamentów merytorycznych, więc ja nie bronię wysokości tych zarobków - powiedział.
- Mamy ustawę, dzięki której poznaliśmy te zarobki i mamy ustawę, dzięki której te zarobki będą niższe - dodał.
Prezes PiS "nic sensacyjnego nie powiedział"
Bielan zapytany, co prezes PiS mówi na temat tych zarobków, stwierdził, że Jarosław Kaczyński się już na ten temat wypowiadał w tygodniku Sieci.
Dopytywany czy dzisiaj z nim rozmawiał, odparł, że rozmawiał. Jednak zastrzegł, że "nie może cytować prywatnych rozmów". - Nic sensacyjnego nie powiedział - dodał.
Bielan: sprawa nie wymaga honorowej dymisji Glapińskiego
Zdaniem Adama Bielana, ta sprawa nie wymaga honorowej dymisji Glapińskiego. - Uważam, że pan Adam Glapiński jest bardzo kompetentnym prezesem Narodowego Banku Polskiego i wszystkie wyniki NBP tego dowodzą - ocenił.
- Ta sprawa jest nieszczęśliwa. Cieszę się, że została zakończona dobrym projektem ustawy, który przyjęliśmy - powiedział.
"Jarosław Kaczyński powiedział mi, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca"
Adam Bielan w "Kropce nad i" odniósł się także do zeznań Geralda Birgfellnera. "Gazeta Wyborcza" przytoczyła w publikacji z 15 lutego zeznania austriackiego biznesmena złożone w prokuraturze 11 lutego.
Dziennik opublikował także 18 lutego kopię wydruku potwierdzającego wypłatę tej kwoty z oddziału banku Pekao SA niedaleko ulicy Nowogrodzkiej, gdzie mieści się siedziba Prawa i Sprawiedliwości.
- Rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim i powiedział mi, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. W tej sprawie Jarosław Kaczyński złożył już stosowny wniosek do prokuratury - powiedział Bielan.
"Ta sprawa jest dzisiaj wykorzystywana politycznie przez opozycję"
Pytany, czy jego zdaniem Birgfellner oszukuje prokuraturę, odparł: - Znamy stanowisko Jarosława Kaczyńskiego, taka sytuacja nie miała miejsca, więc trudno mi powiedzieć, jakie są motywacje tego Austriaka. Ewidentnie w tej chwili ta sprawa jest polityczna, bo biorąc pod uwagę nazwiska jego obrońców nie ma żadnych wątpliwości, że ta sprawa jest dzisiaj wykorzystywana politycznie przez opozycję.
Zeznania biznesmena zostały złożone pod groźbą odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania. Obrońcami Austriaka są mecenas Roman Giertych i mecenas Jacek Dubois.
- Moja osobista teoria jest taka, że ten pan poczuł się rozczarowany, że nie otrzymał pieniędzy, na które liczył i zaczyna się po prostu mścić. Tę sprawę powinien rozstrzygnąć sąd gospodarczy - stwierdził.
- Pan z Austrii zamiast pójść do sądu gospodarczego, wybrał mecenasa Romana Giertycha, najbardziej politycznego mecenasa w Polsce, o którym wiadomo, że chce wrócić do wielkiej polityki, o którym wiadomo, że będzie wykorzystywał tę sprawę po to, żeby zaszkodzić naszej formacji - dodał.
Autor: kb//tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24