Rynek narkotykowy rozwija się nie tylko w Warszawie - bez problemu narkotyki można dostać także w małych miejscowościach lub na wsiach. W miejscach, w których najczęściej bawi się młodzież. - Bardzo dużo osób w takich miasteczkach jest uzależniona, co drugi to diler - mówi jeden z uzależnionych, 18-letni Alan. Materiał programu "Czarno na białym".
- Zaczęło się od marihuany - opowiada Alan, dziś 18-latek, który przygodę z narkotykami zaczął w IV klasie podstawówki. - Na początku nie była miła faza, ale później mówię, nie ma co robić, zapalę drugi raz. No i za drugim razem była przyjemniejsza faza, gdzie się już normalnie czułem - dodaje. - Hasz, marihuana, amfetamina, kryształ, dopalacze, próbowałem nawet kokainę. Jeszcze były tabletki na kaszel - wymienia.
Z dostępem do narkotyków nie było problemu, mimo że Alan pochodzi z małego miasteczka - Dębna w woj. zachodniopomorskim. Mieszka tam niecałe 14 tys. osób. - Bardzo dużo osób w takich miasteczkach jest uzależniona, co drugi to diler - twierdzi Alan.
Miłosz ma 17 lat. Spróbował pierwszy raz na dyskotece, kiedy miał 12 lat. Pochodzi z Rudnika nad Sanem w woj. podkarpackim. Ćpali prawie wszyscy jego znajomi. - Szukałem nowych wrażeń. Zaczęła się amfetamina, mefedron, grzyby halucynogenne, później kwasy, LSD, wszystko co było dostępne próbowałem - mówi.
"Wszystko jest od ręki"
W dyskotekach w małych miastach narkotyki są powszechne. - Na sali techno maksymalnie 20 proc. ludzi, którzy tam byli, to nie ćpali. A tak to reszta była "nafutrowana" - opowiada diler, który podszedł do reporterów "Czarno na białym" kilkadziesiąt minut po tym, jak weszli do jednej z wiejskich dyskotek. - Wszystko jest. Piguły, nie piguły, wszystko. Od ręki - dodaje. Diler przekonuje, że jest miejscowy, a w dyskotece bywa od 10 lat. - Zacząłem tu przyjeżdżać w pierwszej gimnazjum, zacząłem tu handlować. Ja lubię imprezy, bo handluję, walę i się bawię - twierdzi. - Te narkotyki pojawiają się i w tych wiejskich dyskotekach i w tych wielkich miejskich dyskotekach. Oczywiście policjanci jeżdżą w takie miejsca, przeprowadzają interwencje, ale niejednokrotnie jest tak, że te osoby dużo wcześniej widząc pojawiających się policjantów ostrzegają się - twierdzi kom. Andrzej Browarek z Komendy Głównej Policji. - Policjanci i ci lokalni, i ci na górze mają jeden priorytet: walczyć z przestępczością - i to robią - dodaje.
Walka z drobną dilerką we wsiach i miasteczkach spada jednak na barki lokalnych policjantów. - Od pewnego czasu obserwujemy zmieniające się trendy. To nie jest tak, że nigdy w tych miasteczkach, czy wsiach, narkotyków nie było. Natomiast generalnie, jeśli chodzi o wzory używania w tych miejscach, to przeważały te tradycyjne, czyli przede wszystkim alkohol, czasami również leki. Już od dosyć dawna obserwujemy, że te proporcje się zmieniają - wyjaśnia Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii.
Marzenia o wyjeździe za granicę
- W mieście nie ma kina, czy takich różnych rzeczy, gdzie mógłbym spędzić czas, więc ten czas w towarzystwie był, na różnych domówkach. Często przesiadywałem na stacji, na stadionie, chodziłem gdzieś z chłopakami na mieście - opowiada Miłosz. W jego rodzinnym Rudniku większość młodzieży myśli podobnie. - Rzadko mają przemyślaną dalszą drogę swojego życia - mówi Alina Wołoszyn, pedagog, doradca zawodowy w Zespole Szkół w Rudniku nad Sanem. - Jeśli ktoś ma sprecyzowane cele, to będzie dążył do ich realizacji czy to w małej miejscowości, czy w dużej. Na pewno w dużych miejscowościach są większe możliwości rozwoju tych zainteresowań - dodaje. - Czasami są pogubieni w swoich wartościach - dodaje Sylwia Matka, pedagog w Zespole Szkół w Rudniku nad Sanem. Zdaniem Matki młodzież myśli raczej o tym, żeby wyjechać za granicę. Podobnie twierdzą młodzi mieszkańcy Rudnika.
"Straciłem prawdziwych przyjaciół"
Miłosz i Alan są obecnie w zakładach poprawczych. Mają na swoim koncie wyroki. - Wyrok dostałem za niechodzenie do szkoły, demoralizację, posiadanie narkotyków, handel narkotykami i rozbój z bronią w ręku - opowiada Miłosz.
Przestępstwa popełniali, żeby mieć na narkotyki. - Albo coś ukradłem, albo kogoś pobiłem, albo wyciągnąłem od kogoś haracz - mówi Alan.
- Straciłem wolność, dom, wielu przyjaciół, prawdziwych przyjaciół, którzy nie brali narkotyków i dobrze mi tłumaczyli. Ale ja nie słuchałem nikogo - ocenia Miłosz. Próbował popełnić samobójstwo, ale znalazła go mama. - Żałuję, że zrobiłem to rodzinie - dodaje. Alan po trzech dniach na przepustce sięgnął po narkotyki i ćpał nieprzerwanie przez siedem miesięcy. - Odczuwanie emocji, to wszystko we mnie zanikło - mówi. - Mam problemy z pamięcią, nie umiem się czasem wysłowić - wyznaje Miłosz. Miłosz chce być psychologiem, pomagać ludziom z uzależnieniem. Alan miał zostać wojskowym, ale ciążący na nim wyrok zniweczył to marzenie.
Autor: mart\mtom / Źródło: tvn24