Kandyduję na prezydenta RP - ogłosił Tomasz Nałęcz. I próbuje namówić centrolewicę, by wystawiła jednego kandydata, który skutecznie zablokuje Lecha Kaczyńskiego. - Inaczej możemy się już udawać na zieloną trawkę - powiedział w TVN24 Tomasz Nałęcz.
Propozycję kandydowania na prezydenta złożyła Nałęczowi (byłemu posłowi, który już drugą kadencję jest poza Sejmem, śledczemu z komisji ds. Rywina) Partia Demokratyczna i Socjaldemokracja Polska (ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW").
- Zgodziłem się, czym najbardziej zaskoczyłem swoją rodzinę - powiedział. I podkreślił, że powiedział "tak", bo utożsamia się z filozofią obu partii. - Uważają one, że jeśli środowiska na lewo od Platformy Obywatelskiej chcą się liczyć w życiu publicznym i wyborach, to powinny się porozumieć - powiedział Nałęcz.
Jego zdaniem propozycja PD i SDPL jest uczciwa: zbudować jeden program, a spośród zgłoszonych kandydatów centrolewicowych wybrać jednego, czyli tego, który będzie miał największe poparcie w sondażach.
Napieralski mówi "nie"
Ale szef SLD Grzegorz Napieralski już zapowiedział, że nie mógłby poprzeć Tomasza Nałęcza. - Ja mógłbym poprzeć kandydata SLD, jeśli będzie miał największe szanse na wygranie rywalizacji z Lechem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem - ripostował Nałęcz. I stwierdził, że to właśnie odróżnia go od szefa Sojuszu. - Grzegorz Napieralski niepotrzebnie okupuje się na pozycjach SLD – dodał.
Pytany, czy zrezygnowałby z kandydowania, gdyby na start w wyborach prezydenckich zgodził się Włodzimierz Cimoszewicz, odpowiedział: - Wycofałbym się zgodnie z filozofią nich idzie najsilniejszy. Chodzi o to, żeby wybrać tego, kto skutecznie zablokuje Lecha Kaczyńskiego i podejmie rycerską walkę z Donaldem Tuskiem.
Jego zdaniem, jeśli centrolewica nie wybierze jednego kandydata, nie będzie miała żadnych szans w wyborach prezydenckich. - Jeśli będzie kilku, to już możemy zgodnym marszem udawać na zieloną trawkę - skwitował.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24