– Możliwe, że gdyby wzięto pod uwagę moje uwagi, to do gwałtu by nie doszło - oceniła w "Poranku" TVN24 rzeczniczka praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska. Kobieta we wrześniu przeprowadziła kontrolę w szpitalu psychiatrycznym w Radomiu. Uwagi przekazała dyrektorowi placówki. W ubiegłym tygodniu, po tym jak najprawdopodobniej doszło do gwałtu na 9-letnim pacjencie, radomska prokuratura wszczęła śledztwo ws. niedopełnienia obowiązków przez personel szpitala.
Krystyna Barbara Kozłowska skontrolowała szpital psychiatryczny w Radomiu we wrześniu ubiegłego roku. W październiku swój raport przedstawiła go, wedle procedur, służbom, które mogły poprawić sytuację tamtejszych pacjentów. Informację otrzymało m.in. Ministerstwo Zdrowia i marszałek województwa mazowieckiego – Adam Struzik, a także dyrektor oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Od marszałka odzew był taki, że w listopadzie przeprowadzili własną kontrolę i nic nie stwierdzili. Rzecznik praw dziecka nie poinformował mnie, więc sądzę, że w tej sprawie nic nie zostało zrobione. Minister zdrowia poinformował mnie, że liczy na to, że sama poradzę sobie z tym problemem – poinformowała Kozłowska dodając, że dlatego właśnie poinformowała dyrektora placówki co powinno zostać w niej zmienione. – Możliwe, że gdyby wzięto pod uwagę moje uwagi, to do gwałtu by nie doszło – podsumowała Kozłowska.
Czego brakowało dzieciom
W radomskim szpitalu psychiatrycznym znajduje się oddział, na którym wspólnie przebywają małe, nawet 5-letnie dzieci i młodzież. Rzeczniczka pytana czego najbardziej brakowało wychowankom placówki, stwierdziła, że "przede wszystkim te dzieci nie mają intymności i godności".
Nie może być tak, że te dzieci sprzątają łazienki, toalety. Taki 6-letni chłopiec ze szczotką do mycia sedesu to chyba lekka przesada Krystyna Barbara Kozłowska
Dodaje, że w placówce były ograniczane dzieciom spacery, wyjścia do łazienki, mycie się. - Nie można było telefonicznie skontaktować się z rodziną, przy wizytach obecny był personel – dodaje Kozłowska.
Dlaczego?
– Dyrektor tłumaczy, że to wynikało z bezpieczeństwa. Żeby nie stworzyć sytuacji, w której te dzieci mogłyby zagrozić sobie, bądź zrobić coś nieprzemyślanego – mówi Kozłowska.
- Obejmuję wszystkich pacjentów placówek psychiatrycznych opieką i nigdy nie spotkałam się z sytuacją w której na gwizdek wszyscy idą do toalety – stwierdza jednak rzeczniczka i dodaje, że dla niej jest to równie szokujące, co dla prowadzącego "Poranek" w TVN24.
Na pytanie, czy taka organizacja życia w ośrodku mogła wynikać z braku odpowiedniej ilości personelu, Kozłowska mówi, że nie. – Nie jest tak, żeby ilość personelu nie pozwalałaby na zapewnienie bezpieczeństwa. Proszę pamiętać, że jest tam 20 pacjentów do lat, maksymalnie, dwudziestu kilku. Nie wydaje mi się, by było to dużo osób, szczególnie dlatego, że nie są to pacjenci, którzy są w takiej ostrej psychozie – tłumaczy rzeczniczka.
Gwałt w szpitalu
Ponad pół roku po raporcie przygotowanym przez Krystynę Barbarę Kozłowską, w szpitalu psychiatrycznym w Radomiu najprawdopodobniej doszło do gwałtu. O tym, że 9-letni chłopiec został zgwałcony przez innego, 15-letniego pacjenta, poinformowała prokuraturę matka pokrzywdzonego dziecka. - Zaczął płakać, że chce wyjść, że chce do domu po prostu. I zaczął mówić, że pani ordynator chce ze mną rozmawiać, bo coś się stało i on się boi powiedzieć, że on nie wie jak mi to powiedzieć – opowiada matka.
Na podstawie zawiadomienia kobiety w ubiegłym tygodniu prokuratura w Radomiu wszczęła śledztwo ws. niedopełnienia obowiązków przez personel szpitala. Sprawą zajmuje się też wydział rodzinny i nieletnich Sądu Rejonowego w Jędrzejowie (Świętokrzyskie), ponieważ w okolicy mieszkają opiekunowie 15-latka.
Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zwróciła się do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta z wnioskiem o objęcie nadzorem postępowania prowadzonego przez prokuraturę w Radomiu. Domaga się również pilnej kontroli w szpitalu, a także natychmiastowego zwolnienia dyrektora szpitala w trybie dyscyplinarnym.
Dyrektor szpitala mówi, że sytuacją jest "przerażony i zakłopotany". - Wstydzę się tego, co się stało. Przepraszam pokrzywdzonych - dodaje Wojciech Guzowski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24