W kopalni Mysłowice-Wesoła, gdzie przed blisko miesiącem w wyniku katastrofy śmierć poniosło pięć osób, zakończono akcję pożarową. Teraz zostaną przeprowadzone analizy, od których wyniku będzie zależał termin wznowienia wydobycia.
6 października w kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do zapalenia i najprawdopodobniej wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się 37 pracowników.
Katastrofa spowodowała 5 śmiertelnych ofiar. Czterej ciężko poparzeni górnicy zmarli w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Ciało piątej ofiary, 42-letniego kombajnisty, ratownicy odnaleźli pod ziemią po 12 dniach poszukiwań.
Izolowanie zagrożonego rejonu
Akcja ratownicza odbywała się w warunkach podziemnego pożaru. Wiąże się on z podwyższonym stężeniem tlenków, zadymieniem i wysoką temperaturą. Ratownicy pracowali w aparatach oddechowych, przy bardzo słabej widoczności. Wielokrotnie byli wycofywani ze względu na okresowe wzrosty stężenia niebezpiecznych gazów.
Akcję udało się zakończyć dopiero po przytłumieniu pożaru poprzez zmianę sposobu wentylacji wyrobiska. W tym celu zbudowano kilka tam, które umożliwiły zamknięcie rejonu pożaru i odcięcie go od pozostałej części kopalni.
Po odizolowaniu zagrożonego rejonu tamami (łącznie w czasie akcji pożarowej powstało ich jedenaście) możliwe stało się tłoczenie gazów, które wypierając tlen przyspieszają wygaszanie pożaru. Dzięki bieżącemu monitorowaniu stężeń gazów można było stwierdzić, że podziemny pożar wygasł.
Straty kopali liczone w milionach
Kopalnia Mysłowice-Wesoła ma trzy ściany wydobywcze. Ściana, w której doszło do zapalenia i najpewniej wybuchu metanu, będzie odcięta tamami przez co najmniej kilka miesięcy. Po katastrofie strefą zagrożenia objęto również drogi transportowe do pozostałych dwóch ścian. Z tego powodu wydobycie w zakładzie praktycznie stanęło. Dla kopalni katastrofa i jej konsekwencje oznaczają więc straty liczone w milionach złotych.
Jak przekazał Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, dalsze działania będą tam zmierzały do zawężania tzw. pola pożarowego, czyli otamowanej strefy zagrożenia. Obecnie otamowany jest stosunkowo szeroki obszar – ze względu na bliskość zrobów, czyli pustek po zakończonej eksploatacji górniczej w złożach już wybranych.
Szerokie otamowanie było potrzebne, ponieważ gazy z rejonu pożaru zaczęły przenikać przez zroby i pojawiać się w dalszych fragmentach kopalni, m.in. w rejonie dróg transportowych do dwóch pozostałych ścian. O zawężaniu strefy zagrożenia po zakończeniu akcji pożarowej będzie decydował zespół ds. zagrożeń wentylacyjnych.
Kiedy będzie możliwe wejście do wyrobiska?
Specjaliści ci w dalszej kolejności określą warunki wznowienia pracy w pozostałych ścianach i przodkach. Konieczny będzie m.in. szereg analiz wpływu pola pożarowego na pozostałe ściany i przodki, a także wpływu ewentualnego wydobycia na zagrożony rejon.
- Dopóki kilka kolejnych pomiarów nie pokaże, że pożar jest wytłumiony, dopóty będzie taki stan, że wydobycie idzie tylko z tzw. rozcinek i drążenia chodników - powiedział Jaros.
Na razie nie wiadomo, kiedy będzie możliwe wejście do wyrobiska, w rejonie którego doszło do katastrofy.
Autor: jl//rzw / Źródło: PAP