Zastrzeżenia do policyjnej akcji w Sanoku ma ojciec jednej z ofiar. Pyta, dlaczego policja nie przyszła po pomoc choćby w próbie skontaktowania się z ich córką. Tego kontaktu nie udało się policjantom nawiązać do samego końca - ani z nią, ani z jej uzbrojonym partnerem. Dlatego między innymi zapadła decyzja o wejściu do mieszkania siłą. I tu też nowa informacja - zdaniem biegłych - Andrzej B. i Kamila M. najprawdopodobniej właśnie wtedy pozbawili siebie życia.
Po działaniach policji podczas akcji w Sanoku nie brakuje pytań, ani kontrowersji. Zastrzeżenia ma ojciec jednej z ofiar, 17-letniej Kamili M. - Żona próbowała się połączyć (z córką - red.) kilkadziesiąt razy. Nikt nie odbierał telefonu, ale był on cały czas włączony - powiedział.
- Kobieta która była w środku nie chciała dobrowolnie opuścić mieszkania, a prawdopodobnie taką możliwość miała - mówił dzień po tragedii Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji.
Pytanie, skąd policja miała takie informacje, skoro minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki potwierdził, że do samego końca nie udało się nawiązać kontaktu z osobami znajdującymi się w mieszkaniu.
O godzinie 12.30 w czwartek Andrzej B. z okna mieszkania, w którym przebywał z kobietą oddał cztery strzały w stronę nieoznakowanego radiowozu policji. O godzinie 17 antyterroryści otoczyli budynek, ale oprócz prób skontaktowania się z Andrzejem B. i Kamilą M. zwlekali z podjęciem dalszych działań.
Zginęli tuż przed szturmem?
Po północy zapadła decyzja o szturmie. Nastąpił on dokładnie o godzinie 1.17 w nocy z czwartku na piątek. Wybuchały granaty hukowe, a antyterroryści sforsowali zabarykadowane meblami drzwi. W środku znaleźli ciała mężczyzny i kobiety.
- Policjanci w tej akcji nie używali broni. Były użyte środki pirotechniczne - twierdził w piątek Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji.
I tu kolejna kontrowersja. Okazało się, że jednak broń została użyta. Policjanci przyznali się do tego dzień później. Funkcjonariusze oddali strzał, kiedy przy drzwiach wejściowych rzucił się na nich jeden z dwóch psów Andrzeja B.
Ciała mężczyzny i jego towarzyszki zostały znalezione w jednym z pokoi. Leżeli na łóżku, trzymając się za ręce. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci obojga były rany postrzałowe głowy, dokładnie prawych skroni. Istotny może być fakt, że Kamila M. była leworęczna.
Ze wstępnych informacji po sekcji zwłok wynika, że para zginęła bezpośrednio przed szturmem antyterrorystów.
Minister spraw wewnętrznych w ciągu kilku dni spodziewa się pisemnego raportu z działań policji. Jak podkreśla MSW "nic nie wskazuje na to, aby złamano procedury lub przekroczono uprawniena".
Autor: bor//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24