Dzieci w rodzinnych domach zastępczych miały zostać otoczone wszechstronną opieką, wspieraną przez specjalnych koordynatorów. Ale nie są. Brakuje na to pieniędzy. Pozostawieni sami sobie zastępczy rodzice zwracają się o pomoc do samorządów, gdzie czasami otrzymują... propozycję oddania dzieci.
Według deklaracji rządu, przygotowując nową ustawę, kierowano się tylko dobrem dziecka. Jednak to dobro bardzo szybko ustąpiło miejsca wartościom materialnym. W celach oszczędnościowych zapisy zmieniano jeszcze przed wejściem w życie ustawy, a obecnie w Senacie jest już kolejna nowelizacja.
Rodzinne domy zastępcze miały być wspierane przez koordynatorów. - To mieli być tacy przyjaciele rodziny, którzy by koordynowali pomoc potrzebną dzieciom, od psychologów, psychiatrów po pomoc techniczną. Ustawa miała wprowadzić organizatorów pieczy w powiatach - mówi Przewodniczący Towarzystwa "Nasz Dom" Tomasz Polkowski.
Nikt nie przychodzi
Ze względu na brak pieniędzy owi koordynatorzy nie za bardzo spełniają swoją rolę. - Tak naprawdę ja od nowego roku kontakt mam bardzo sporadyczny, nikt nie przychodzi do dzieci, a mam dzieci, które są wymagające, z zespołem FAZ, panie po prostu nie mają czasu - opowiada Joanna Adamik, która prowadzi Rodzinny Dom Zastępczy w Rudawie.
- Samorządy szczególnie wtedy, kiedy dzieci są na przykład z innego powiatu i kiedy wchodzi w grę ściąganie środków finansowych z innego powiatu, to mówią - zupełnie nie patrząc na dobro dziecka - "możecie po prostu te dzieci oddać" - relacjonuje obecną sytuację Joanna Luberadzka-Gruca z koalicji na rzecz rodzinnej opieki zastępczej.
"Manna z nieba nie leci"
W oczach osób prowadzących rodzinne domy urzędnicy zapominają, że rodzice dają dzieciom coś niepoliczalnego. Otaczają dzieci prawdziwą miłością i poczuciem bezpieczeństwa. - My kochamy te dzieci, my je wychowujemy, kochamy, przyzwyczajamy się do nich - tłumaczy Henryka Krzywonos-Strycharska.
Legenda solidarności, która prowadziła rodzinę zastępczą i rodzinny dom dziecka dodaje, że za to "manna z nieba nie leci, trzeba uszanować ludzi, którzy to robią". Świadczenia z tego tytułu od 2004 roku nie wzrosły nawet o złotówkę. Tymczasem ludzie opiekujący się cudzymi dziećmi często słyszą, że na nich zarabiają.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn