Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo ws. śmierci Sławomira Petelickiego. Według wstępnych ustaleń generał zginął w wyniku rany postrzałowej głowy. Nie stwierdzono innych obrażeń. Na miejscu zdarzenia nie znaleziono listu pożegnalnego. Jednak jak dowiedział się tvn24.pl, dowodem na samobójstwo ma być nagranie z wewnętrznego monitoringu apartamentowca, w którym mieszkał generał.
- Wstępną kwalifikacją prawną postępowania jest art. 151 kk, który przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 dla tego, kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na życie - powiedział w poniedziałek rzecznik prokuratury Dariusz Ślepokura.
Dodał, że ta kwalifikacja - przyjmowana z reguły przy śledztwach w sprawach samobójstw - może się zmienić, jeśli pojawiałyby się "nowe okoliczności". Prokurator poinformował, że wstępne oględziny zwłok ujawniły ranę postrzałową głowy (wlotową i wylotową). Nie stwierdzono jakichkolwiek innych obrażeń.
Jeszcze w poniedziałek prokuratura zarządzi sekcję zwłok, która zostanie przeprowadzona najprawdopodobniej we wtorek.
Nie było listu. Dowodem monitoring
Ślepokura podkreślił również, że na miejscu zdarzenia nie znaleziono listu pożegnalnego.
Jednak, jak dowiedział się tvn24.pl, dowodem na samobójstwo są m.in. nagrania z wewnętrznego monitoringu w apartamentowcu na warszawskim Mokotowie, w którym mieszkał generał.
Jak wynika z nagrania, generał wjechał w sobotę do garażu apartamentowca po godz. 16. Kamery monitoringu zarejestrowały też moment, gdy wchodził później do garażu, ubrany w jeansy i letnią koszulę.
Nie sięgały one jednak miejsca, gdzie padł strzał. Na zapisie z monitoringu widać natomiast krew, która rozlewała się na podłodze garażu. Najbardziej prawdopodobne samobójstwo Przesłanką, mogącą być dowodem na to, że twórca jednostki GROM popełnił w sobotę samobójstwo jest to, że według wstępnych badań zginął od jednego strzału z jego pistoletu firmy Heckler&Koch. Broń leżała przy jego zwłokach. Policyjni eksperci dodają też, że pośrednim dowodem przemawiającym za samobójstwem może być pora, o której zginął Petelicki.
- Najwyraźniej nie chciał zwracać uwagi, chciał oszczędzić sensacji i najazdu mediów. Dlatego wybrał sobotę, czas przed meczem Polska-Czechy, gdy uwaga wszystkich zwrócona była na sportowe wydarzenie - tłumaczy tvn24.pl jedna z osób związana ze śledztwem. Generał w stanie spoczynku Petelicki był generałem w stanie spoczynku. Był oficerem wywiadu PRL, potem założycielem i pierwszym dowódcą jednostki GROM. We wrześniu skończyłby 66 lat. W 1969 r. został oficerem wywiadu MSW.
Od 1973 do 1978 r. był attache kulturalnym, naukowym i prasowym w Nowym Jorku, a od 1975 r. - wicekonsulem ds. Polonii. Od 1978 do 1983 r. pracował w centrali wywiadu. Pracował w polskiej ambasadzie w Sztokholmie, w latach 1987-1988 był zastępcą naczelnika kontrwywiadu zagranicznego, a od 1988 do 1989 r. - doradcą ministra spraw zagranicznych i kierownikiem ochrony placówek. Był twórcą i pierwszym dowódcą (do 1995 r.) sformowanej w 1990 r. słynnej jednostki antyterrorystycznej GROM (Grupa Reagowania Operacyjno-Manewrowego).
W maju 1996 r. został na krótko pełnomocnikiem ówczesnego premiera Włodzimierza Cimoszewicza ds. przestępczości zorganizowanej w Radzie Państw Basenu Morza Bałtyckiego. Ponownie został dowódcą GROM w grudniu 1997 r. Został odwołany we wrześniu 1999 r., po konflikcie ówczesnym ministrem koordynatorem ds. służb specjalnych Januszem Pałubickim.
Po odwołaniu Petelicki przeszedł w stan spoczynku i zajął się biznesem. Był współwłaścicielem firmy Grupa Grom, zatrudniającej byłych żołnierzy GROM. Zostawił żonę i dwoje dzieci.
Autor: mdo,dp//mat/k / Źródło: PAP