- Będziemy sprowadzać panów do bram i sprawdzać ich penisy, sprawdzać kolor skóry? A może jak w czasie II wojny światowej będziemy zamykać ludzi w obozach, bo mają skośne oczy? - profesor Monika Płatek była gościem "Faktów po Faktach". Odniosła się do sprawy dodatkowego spisu ludności, o którym informowały niedzielne "Fakty" TVN.
Profesor wypowiadała się na temat zbierania przez urzędy na Pomorzu Zachodnim informacji o polskich obywatelach innych narodowości.
"Narodowość to jest to, co czujemy"
- Obywatele polscy, którzy mogą mieć różną narodowość, są dalej obywatelami polskimi zgodnie z konstytucją i zgodnie z orzeczeniem z roku 2008 Trybunału Konstytucyjnego - skomentowała sprawę tworzenia spisów osób obcych narodowo profesor UW, feministka i polska prawniczka Monika Płatek.
- Narodowość to jest to, co czujemy - podkreśliła profesor.
- Generalnie rzecz biorąc, jest oczywiste, że nie można dzielić ludzi według narodowości, również i z tego względu, że w konstytucji mamy opisane sytuacje nadzwyczajne. Artykuł 228 mówi o rodzajach stanów nadzwyczajnych i jest to stan wojenny, stan wyjątkowy, stan klęski żywiołowej - tłumaczyła profesor Płatek.
- Przepisy, na które powołuje się wojewoda, działając w sposób haniebny, to są przepisy dotyczące zarządzania kryzysowego. Zarządzanie kryzysowe jest czymś mniej groźnym niż te trzy stany ujęte w konstytucji. Nawet w tych stanach najpoważniejszych jest bardzo wyraźnie napisane, że niedopuszczalne jest, zgodnie z artykuł 233 punkt 2 konstytucji, ograniczanie wolności i praw człowieka i obywatela wyłącznie z powodu rasy, płci, języka, wyznania lub jego braku - argumentowała.
- Robienie dodatkowych spisów ludności jest oczywiście ograniczeniem wolności i praw obywatela - stwierdziła ekspertka. - To, co powinniśmy zrobić, żeby unikać dalszych problemów, to przyjąć uchodźców, których zobowiązaliśmy się przyjąć - przekonywała ekspertka.
Sprawa śmierci Igora Stachowiaka
Profesor Płatek nawiązała w rozmowie do sprawy śmierci Igora Stachowiak, który został zatrzymany maju zeszłego roku przez wrocławską policję. Mężczyzna był rażony przez funkcjonariuszy paralizatorem.
- Jest bardzo trudno uwierzyć, że policja na wyższych szczeblach nie miała dostępu do materiałów, do których dostęp zdobyli dziennikarze. Policja nie jest aż tak niewydolna. Zakładam, że policja miała o tym wiedzę - powiedziała profesor.
- Niepokojące jest to, że jeden człowiek używa paralizatora w toalecie w sposób absolutnie niezgodny z prawem, a czterej inni stoją i się temu przyglądają - mówiła Płatek.
- Odpowiedzialnym za to jest oczywiście bezpośrednio człowiek, który to robi, ale on to robi, ponieważ jest na to przyzwolenie - przekonywała profesor. - W momencie, kiedy jeden czy drugi wiceminister puszcza tekst pod tytułem "to nie byli policjanci, to były bestie w mundurach" to jest moment, w którym widzimy, kto jest naprawdę odpowiedzialny - powiedziała Płatek.
Autor: arw/sk/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24