- Wyznania ojca Krzysztofa Mądla są dramatyczne, ale najważniejszym w nich terminem jest "trauma" - powiedział w "Tak jest" w TVN24 ks. Wojciech Lemański. Według niego, osobom, które zostały skrzywdzone w podobny do księdza sposób należy się pomoc - także od Kościoła. Ks. Mądel przyznał, że w dzieciństwie był molestowany przez proboszcza swojej parafii.
Wcześniej w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" ojciec Krzysztof Mądel, jezuita, krytycznie wypowiadał się m.in. o arcybiskupie Henryku Hoserze i księdzu Franciszku Longchamps de Berier. Duchowny dostał od swojego zakonu zakaz publicznych wypowiedzi, odprawiania mszy i spowiadania wiernych. - Wyznania ojca Krzysztofa są dramatyczne, ale najważniejszym terminem jest trauma - tak sprawę molestowania ocenił ks. Wojciech Lemański, który również został ukarany zakazem wypowiadania się w mediach za krytykę abp. Hosera. Według niego, ks. Mądel zabrał głos już po przejściu przez takie etapy jak przebaczenie, próbę refleksji oraz ewangelicznego podejścia do sytuacji. - Okazało się, że to jest nieskuteczne, że tu jest potrzebna głęboka terapia, która dzisiaj jest kosztowna i trzeba ją zaproponować nie tylko zakonnikom, ale każdemu skrzywdzonemu przez pedofila - uważa ks. Lemański.
"Efekt jest dramatyczny nawet po latach"
Jak dodał, trudno jednak powiedzieć, kto powinien pokryć koszty terapii. Według niego, nie powinna być to sama ofiara, ale księżom, którzy dopuścili się molestowania, także trudno byłoby zapłacić za to z własnej kieszeni. - Ja jako ksiądz nie mam swoich pieniędzy. Jeśli zrobię coś złego, będę musiał prosić o pieniądze wiernych - podkreślił. Zaznaczył też, że duchowny, który spowodował zło, powinien starać się je zminimalizować i nie dopuścić, by się powtórzyło. - Ten ksiądz przez sam fakt przeprosin i to, że szukał o. Krzysztofa, by go przeprosić, wskazał, że sam dostrzegł niewłaściwość tamtych zachowań - powiedział ks. Lemański. W jego opinii, ten, kto dopuszcza się pedofilii, rzadko przyznaje przed sobą, że przekroczył granice, bo wydaje mu się, że nie zrobił nic złego. - A efekt jest dramatyczny: ludzie po latach nie potrafią wziąć do ręki szklanki, wysuwa im się ona z rąk - mówił ks. Lemański.
"Należy im się pomoc"
Zwrócił też uwagę, że ks. Mądel przez dziesiątki lat próbował sobie poradzić z problemem, jakiego doświadczył w dzieciństwie. - Przypadek o. Krzysztofa nie jest ani najbardziej, ani najmniej dramatycznym, z którym mieliśmy do czynienia. To wyznanie podpowiada: musimy zająć się tymi, którzy noszą takie brzemię, im się należy pomoc, od Kościoła również - podkreślił ksiądz.
Ks. Lemański zauważył także, że obawy rodziców o kontakty dzieci z księżmi są uzasadnione - jeśli chodzi np. o spotkania w cztery oczy. - Jeśli ma to być spotkanie w grupie, np. ministrantów, nie musimy się obawiać. Ale jeśli rodzicowi nie zapala się czerwona lampka, gdy dziecko mówi, że ksiądz zabiera je na plebanię, to to jest nierozsądny rodzic - uważa duchowny.
Autor: jk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24