Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz w "Faktach po Faktach" zaprosił przewodniczącego OPZZ Jana Guza do wznowienia dialogu na posiedzeniu Komisji Trójstronnej w najbliższy piątek. Związkowiec nie odpowiedział wprost, czy się pojawi i stwierdził, że spotkanie potraktuje w taki sam sposób, w jaki minister miał, jego zdaniem, potraktować związkowców podczas protestów w Warszawie. - Myśmy przyjechali rozmawiać, wyście nie chcieli rozmawiać - zarzucił szefowi resortu.
Jan Guz, zapytany w "Faktach po Faktach" o postulaty przewodniczącego "Solidarności" Piotra Dudy, który w sobotę podczas protestu zaapelował o odwołanie rządu, nie przyznał wprost, że również chce dymisji obecnego gabinetu. - Odwołanie rządu jest skutkiem. Niezadowolenie, gorycz społeczna jest tak głęboka i daleka, że to nie od nas zależy. Poza tym wiemy, że ten rząd ma kłopoty sam ze sobą. Ale to nie moja sprawa - skwitował.
Przewodniczący OPZZ przyznał, że "po złym rządzie może jeszcze kolejny nastać". - Ale ja bardzo proszę o polepszenie jakości rządzenia - zaapelował.
Zaproszenie do dialogu
- Ja zapraszam do dyskusji i bardzo się cieszę, że nie ma już postulatu odwołania rządu - odpowiedział przewodniczącemu OPZZ minister Kosiniak-Kamysz. I zaprosił go do "merytorycznej dyskusji" na posiedzeniu Komisji Trójstronnej w najbliższy piątek.
- Przyjmiemy tak zaproszenie, jak rząd przyjął zaproszenie do naszej debaty - mówił Guz, odnosząc się do zaproszeń na spotkania, które mieli składać związkowcy szefowi resortu pracy podczas protestów. - Myśmy przyjechali rozmawiać, wyście nie chcieli rozmawiać - mówił do ministra.
Z zarzutem nie zgodził się z szef resortu. - Ale tam nie zapraszaliście polityków przecież. Chcieliście, żeby miasteczko (namiotowe przed Sejmem - red.) było wolne od polityków - zaprzeczał Kosiniak-Kamysz.
Guz: będę kalkulował
Guz argumentował również, że w Komisji Trójstronnej rząd i związkowcy "przez 6 lat nie byli w stanie nic uzgodnić". - Oczywiście z winy rządu, który wszystko blokował - podsumował przewodniczący związku. I przytaczał swoje rozmowy z kolegami ze związku oraz opinie krążące wśród członków OPZZ na temat Komisji Trójstronnej: "po co Ty tam jeszcze jeździsz, jeśli Ty tam nic nie uzgodnisz?"
Zarzuty odpierał Kosiniak-Kamysz, który wyliczał swoje spotkania ze związkowcami.
- Teraz będę do tego ostrożniej podchodził, będę kalkulował. Oczywiście nie wszystko ode mnie zależy. Ja jestem tylko przewodniczącym związku. Ja przedłożę to swoim kolegom - zapowiedział Guz, zaznaczając po raz kolejny, że podczas rozważań nad przyjęciem zaproszenia "na pewno zaważy to, że pan minister nie przyjął zaproszenia" podczas protestów w stolicy.
"Dość lekceważenia społeczeństwa"
Tysiące związkowców demonstrowało w sobotę w stolicy przeciwko polityce rządu. To był czwarty, i zarazem ostatni, dzień demonstracji. Zablokowali centrum miasta. Według stołecznego ratusza sobotnie manifestacje zgromadziły 100 tys. osób. Sami organizatorzy mówili o prawie 200 tys. Natomiast nieoficjalne informacje ze służb porządkowych wskazywały na ponad 70 tys. osób.
Manifestacje odbywały się pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa". Pochód Solidarności wyruszył sprzed Sejmu, gdzie od środy było związkowe miasteczko namiotowe (związkowcy uprzątnęli je po południu). Demonstracja OPZZ zaczęła się przed Pałacem Kultury i Nauki, a FZZ - przed Stadionem Narodowym. Manifestanci spotkali się na Placu Zamkowym, gdzie przemawiali przewodniczący związków.
Autor: aj//gak / Źródło: tvn24.pl, TVN24