Tegoroczna powódź kosztowała budżet państwa już ponad miliard złotych, a koszty ciągle rosną. Ta sierpniowa różni się jednak od poprzedniej. Objętość opadów nie jest duża, ale duży jest obszar objęty opadami - mówią meteorolodzy, a niemal zmiecione z powierzchni ziemi Bogatynia i Zgorzelec liczą straty.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej już w piątek ostrzegał przed zagrożeniem.
- Takie komunikaty pojawiły się i nasz pełnomocnik do spraw zagrozenia przeciwpowodziowego wysłał do jednostek samorządu terytorialnego informację - mówi wicestarosta zgorzelecki Jerzy Zagajski. Jak tłumaczy, nikt nie spodziewał się tak wielkiej wody.
Powodzie bardziej dramatyczne
- W Bogatyni i Zgorzelcu mieliśmy do czynienia z tak zwanym opadem nawalnym, burzowym, nieprzewidywalnym w swojej skali. Dodatkowym zagrożeniem jest to, co płynąca z zawrotną prędkością woda niesie ze sobą ze szczytów gór - tłumaczy hydrolog prof. Artur Magnuszewski. Ma na myśli skały, które zwiększając prędkość wody, powodują poważne uszkodzenia budynków.
W ciągu doby na Dolnym Śląsku spadło dwa razy więcej wody niż średnio w ciągu miesiąca. - Regiony górskie są obszarami, w których opady są znaczenie większe niż na nizinach. Struktura geologiczna może powodować, że powodzie będą znacznie bardziej dramatyczne - ostrzega hydrolog Maciej Zalewski z Centrum Ekohydrologii UNESCO.
Powodziowa mapa Polski
W maju i czerwcu długotrwała fala przesuwająca się na północ spowodowała spustoszenia niemal w każdym województwie w Polsce. Ponad 2 tysiące miejscowości zostało zalanych, a domy - czasem podczas dramatycznych ewakuacji - musiało opuścić 30 tysięcy ludzi.
Przerwane wały na Wiśle spustoszyły gminy Annopol i Wilków w lubelskiem. Dramatyczne chwile przeżyli także mieszkańcy Sandomierza w świętokrzyskim. Nie wytrzymał wał w Kosmierzowie - woda wtargnęła na 1/5 powierzchni prawobrzeżnej części Sandomierza. Mieszkańcom - po heroicznej walce - udało się uratować sandomierską hutę szkła i osiedle Baczyńskiego.
Do poważnej sytuacji wielka woda doprowadziła także w gminie Świniary. Pod koniec maja fala kulminacyjna dotarła do Baltyku.
Tegoroczna powodź była jedną z największych i najbardziej niebezpiecznych. Bilans strat niestety wciąż rośnie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP