Rodzice zamordowanej 13-letniej Sylwii muszą na co dzień oglądać jej oprawcę. Mieszkają teraz po sąsiedzku. Mężczyzna popełnił zbrodnię jako nastolatek i odbył karę w zakładzie poprawczym. Po siedmiu latach wywołuje strach u rodziców ofiary.
W 2006 roku 14-letni Dawid i 13-letnia Sylwia chodzili do tej samej klasy. Chłopak zaatakował koleżankę, kiedy wracali ze szkoły. Brutalnie ją zgwałcił i zamordował. - Ja normalnie dziecka nie poznałam, tak była zmasakrowana. Takie siniaki miała pod oczami, wszędzie na ciele, na szyi - mówi "Faktom" TVN Violetta Cieślak, matka zamordowanej dziewczyny.
Życie pełne nerwów
14-latek przyznał się do morderstwa i trafił do zakładu poprawczego. W wieku 21 lat wyszedł na wolność i wrócił do swojego rodzinnego domu, który stoi około stu metrów od domu byłej ofiary. Za dwa lata, kiedy ukończy 23 rok życia, z jego akt zostanie usunięty wpis, iż w ogóle został skazany. Rodzicie zamordowanej 13-latki mówią, że nie są w stanie wytrzymać psychicznie stykania się z osobą, która odebrała im dziecko. - Aż mi się flaki przewracają, aż mi się niedobrze robi - mówi Cieślak. Rodzicie zamordowanej 13-latki twierdzą, że 21-latka wypuszczono na wolność bez żadnych badań i nie wzięto go pod nadzór kuratora. Ma też nie podlegać nadzorowi policji. Wspominają go jako osobę, która nie żałowała swojego czynu. - Siedział na krzesełku i patrzył się prosto w oczy. Tak perfidnie się śmiał. Tak z zachwytem, z zadowoleniem, aż mnie z nóg zwaliło. Prąd poraził - wspomina Cieślak. Nie wiadomo, czy po pobycie w zakładzie poprawczym mężczyzna przestał być niebezpieczny dla otoczenia. Nawet jeśli nie, to i tak niewiele można zrobić. - Ma swoje prawa, może żyć jako wolny człowiek, nie możemy go nękać - mówi Emilia Szczeblewska, sekretarz gminy Świerzno.
Autor: mk//kdj / Źródło: Fakty TVN