Prokurator generalny Andrzej Seremet i szef MSWiA Jerzy Miller w Rosji. Polacy chcą dopilnować jak najszybszego przekazania Polsce całości materiałów ze śledztwa dotyczącego tragedii pod Smoleńskiem. Jednak prawie miesiąc po katastrofie prezydenckiego samolotu, nie znamy nawet dokładnej godziny rozbicia się Tu-154. Przedstawiamy dotychczasowe działania polskich śledczych.
Sprawę katastrofy bada prokuratura rosyjska. Polscy prokuratorzy uczestniczyli w odczytywaniu czarnych skrzynek, brali udział w badaniach DNA oraz uczestniczyli w przesłuchaniu rosyjskiego nawigatora z wieży na lotnisku w Smoleńsku. Polska strona czeka teraz na formalne przekazanie materiałów, które zostały zgromadzone przez stronę rosyjską.
W środę do Rosji poleciał prokurator generalny Andrzej Seremet. Polska delegacja spotka się m.in. z prokuratorem generalnym Federacji Rosyjskiej Jurijem Czajką i szefem komitetu śledczego przy prokuraturze generalnej Aleksandrem Bastrykinem. Z kolei szef MSWiA Jerzy Miller (stoi na czele polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy) ma się spotkać z Tatianą Anodiną, szefową Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, która nadzoruje rosyjską komisję cywilną, badającą przyczyny tragedii.
Trzy wnioski do Rosjan
W ramach śledztwa dotyczącego katastrofy, do prokuratury rosyjskiej skierowano dotychczas trzy wnioski o pomoc prawną.
Pierwszy zawierał postulaty wyrażenia zgody na: oględziny miejsca zdarzenia, oględziny szczątków samolotu Tu-154, oględziny i otwarcie zwłok osób, które poniosły śmierć, przeprowadzenie badań identyfikacyjnych ofiar, zabezpieczenie czarnych skrzynek oraz innych części samolotu, które mogłyby mieć znaczenie dowodowe, zabezpieczenie nośników rozmów oraz sygnałów związanych z komunikowaniem się personelu lotniska z załogą, zabezpieczenie materiału do badań toksykologicznych pochodzących ze zwłok członków załogi, przesłuchanie świadków, uzyskanie pełnych danych warunków meteorologicznych oraz uzyskanie nagrań z rejestracji próby lub prób lądowania Tu-154.
W drugim zwrócono się o przekazanie stronie polskiej czarnych skrzynek, wraz ze znajdującymi się na nich oryginalnymi nośnikami magnetycznymi oraz o przekazanie materiałów uzyskanych z odczytu i analizy zapisów ze wskazanych powyżej rejestratorów.
W trzecim zwrócono się o zgranie z czarnych skrzynek danych (i ich udostępnienie), udostępnienie zapisów korespondencji radiowej kierownika lotów lotniska Siewiernyj w Smoleńsku z dnia 10 kwietnia oraz o ustalenie, jakie urządzenia techniczne umożliwiające sprowadzenie samolotu były zainstalowane w dniu 10 kwietnia, a także czy posiadały wymagane certyfikaty i atesty - wymienił prokurator generalny.
Czego nie wiemy o katastrofie?
Kluczowe informacje, które mogą pomóc wyjaśnić przyczyny katastrofy to:
Dokładny czas katastrofy - początkowo za czas katastrofy uznawano 8:56 naszego czasu. Jest to jednak moment, kiedy na lotnisku w Smoleńsku zawyły syreny. Do wypadku doszło więc wcześniej. 28 kwietnia premier Donald Tusk zdradził, że odczyty niektórych urządzeń wskazują na godz. 8:41 jako czas katastrofy (o 15 minut wcześniej, niż informowano dotychczas). Szef rządu zaznaczył, że nie ma na razie pewności, jakoby wtedy doszło do wypadku.
Rozmowy pilotów - chodzi o treść rozmów pilotów z załogą naziemną oraz rozmów, które prowadzili między sobą. Zostały zarejestrowane przez tzw. czarne skrzynki. Do tej pory oficjalne informacje na ten temat nie zostały ujawnione.
Szczegółowe parametry lotu – do tej pory nieznane są jeszcze dokładne parametry lotu, które zarejestrowały czarne skrzynki. Parametrów lotu jest około 120. Są to między innymi wychylenia sterów, pochylenie przód i tył, przechylenie boczne, oraz to, które urządzenie zostanie włączone i w jakim czasie. Na podstawie informacji z czarnych skrzynek można również określić czy urządzenia pokładowe były sprawne.
Wyniki analizy szczątków samolotu – na podstawie szczątków da się ustalić to, czy poszczególne urządzenia działały w momencie katastrofy. Podczas takiego badania rozrysowuje się w hangarze kształt samolotu, często także tworzy się konstrukcję (stelaż) na którą nanosi się poszczególne elementy, np. poszycie. Dzięki temu można uzyskać informację o tym, które elementy zostały uszkodzone pierwsze oraz jak wpłynęło to na przebieg katastrofy.
Działania śledczych
Analiza czarnych skrzynek
Przy postępowaniu rosyjskiej prokuratury działają polscy prokuratorzy, którzy współdziałają w gromadzeniu materiału dowodowego. Prokuratorzy rosyjscy analizują dwie czarne skrzynki wydobyte z rozbitego samolotu.
Trzecia z czarnych skrzynek, tzw. rejestrator parametrów lotu, była badana w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych w Warszawie. Skrzynka musiała być przebadana w Polsce, bo jest to produkt polski i tylko u nas można ją odczytać (jednak sama czynność badania jest wykonywana w ramach śledztwa rosyjskiego). Dlatego badany rejestrator miał potem wrócić do Rosji. Jak podawała Prokuratura Generalna, dowody rzeczowe (a są nimi m.in. szczątki samolotu i czarne skrzynki) powinny trafić do Polski, ale trudno obecnie określić, kiedy to nastąpi.
Ponadto przedstawiciel rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i polski ekspert wojskowy przebywają w USA u producenta urządzeń nawigacyjnych z samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem. Celem wizyty u producenta urządzeń jest odzyskanie z nich wszelkich danych, które mogły przetrwać katastrofę i ewentualnie mogą rzucić światło na jej przyczyny. Firma Universal Avionics w Redmond w stanie Waszyngton jest producentem systemu ostrzegania przed zderzeniem z ziemią TAWS oraz dwóch systemów nawigacji satelitarnej FMS (ang. Flight Management System), które były zainstalowane na pokładzie prezydenckiego Tu-154.
Przesłuchania
Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowały, że od 10 do 29 kwietnia 2010 r. przesłuchano ponad 70 świadków (kilku istotnych dwukrotnie). Są to między innymi pracownicy naziemnej obsługi technicznej, pracownicy Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP), żołnierze z 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa Transportowego w Warszawie oraz pracownicy różnych służb dyżurnych (Centrum Operacji Powietrznych, Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP), Biura Ochrony Rządu i innych.
Materiał dowodowy
Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęła opinia Biura Badań Kryminalistycznych ABW dotycząca nagrania filmowego miejsca katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 roku opublikowanego w Internecie. Z opinii wynika, że w nagraniach znajdują się krótkie wypowiedzi mężczyzn i kobiety w języku rosyjskim oraz wypowiedzi mężczyzn w języku polskim. Niektórych słów nie zdołano odtworzyć ze względu na dużą ilość zakłóceń oraz mały odstęp sygnału od szumu.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie dysponuje również nagraniem obrazującym zmiany warunków meteorologicznych w bezpośredniej bliskości lotniska "Siewiernyj" w Smoleńsku (z kierunku i w czasie planowanego podejścia do lądowania samolotu Tu-154M). Z ponadgodzinnego nagrania filmowego wynika wyraźnie, że warunki pogodowe pogarszają się z minuty na minutę. Widać też wyraźnie pogłębiającą się mgłę.
Komendzie Głównej ŻW zlecono procesowe zabezpieczenie przedmiotów osobistych, dokumentów oraz innych rzeczy należących do ofiar katastrofy.
ABW powierzono procesowe zabezpieczenie 122 nośników danych (należących do ofiar telefonów komórkowych, aparatów fotograficznych i laptopów). Wszystko po to, by ujawnić i odtworzyć treści ewentualnych rozmów, zdjęć czy smsów podczas krytycznego lotu.
ABW powierzono procesowe opracowanie dostępnych w Internecie fotografii przedstawiających działania funkcjonariuszy służb mundurowych na terenie lotniska w Smoleńsku (tzw. wymiana żarówek).
Co wiemy z informacji nieoficjalnych?
Dokumenty, portfele, fragmenty ubrań - m.in. na takie rzeczy natknęli się uczestnicy wycieczek przybywających w miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu. Teren katastrofy nie został zabezpieczony przez Rosjan, gdyż nie chcieli oni "narazić się na zarzuty odgradzania od niego rodzin ofiar" - mówił w TVN24 minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. - Przez kilka dni byliśmy świadkami obrazków, na których widzieliśmy ludzi chodzących po miejscu katastrofy. To oznacza, że nie było ono zabezpieczone - stwierdził gen. Gromosław Czempiński.
W kokpicie prezydenckiego tupolewa były cztery osoby: pilot, drugi pilot, nawigator i mechanik. Według informacji TVN24, w kokpicie pojawiła się też piąta osoba. Wyszło to na jaw podczas badania czarnych skrzynek Tu-154. Według nieoficjalnych informacji jest to głos kobiety. Być może należy do stewardessy.
Kilkanaście dni po katastrofie polskiego samolotu Tu-154 na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku wojskowi wraz z pracownikami lotniska wymienili na nowy niemalże cały system oświetlenia. Wcześniej zdjęcia z dnia katastrofy opublikowane przez białoruską gazetę internetową "Wieści Witebska" przedstawiały rosyjskich wojskowych i milicjantów, którzy kilka godzin po tragedii na smoleńskim lotnisku wymieniają reflektory i żarówki w lampach wskazujących samolotom położenie pasa startowego. CZYTAJ WIĘCEJ
Pogoda z godz. 10 czasu smoleńskiego: 1° C temperatura ; 1° C punkt rosy (wskaźnik dla pilotów określający moment wytworzenia się mgły. Jeśli temperatury są tożsame, to pojawia się mgła); 98 proc. wilgotność powietrza; 1026 hPa – ciśnienie; 10.8 km/h - prędkość wiatru (kierunek południowo-wschodni); Mgła - 400-500 metrów (widzialność w poziomie).
Prawdopodobnie w odległości kilometra od lotniska prezydencki samolot był na wysokości ok. 15 metrów nad ziemią. Ze zdjęć, które wykonano po katastrofie wynika, że samolot zaczął zawadzać o drzewa.
Kluczowe było uderzenie Tu-154 w brzozę, które spowodowało odcięcie około 1/3 skrzydła. Biorąc pod uwagę sposób rozrzucenia szczątków samolotu można przyjąć, że uderzenie nastąpiło lewym skrzydłem – stąd odchylenie toru lotu w kierunku w lewo.
Uderzenie w ziemię nastąpiło pod dość łagodnym kątem. Prawdopodobnie samolot uderzył w ziemię "plecami" (stąd na zdjęciach samolot odwrócony kołami do góry).
Lotnisko w Smoleńsku jest trudnym i jednym z bardziej wymagających lotnisk. Pozbawione jest wyposażenia pomagającego lądować w trudnych warunkach.
Katastrofa - hipotezy
W czwartek (29 kwietnia br.) Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa we wspólnym komunikacie ujawniły "wstępne wersje" przyczyn katastrofy z 10 kwietnia.
Wersja pierwsza - usterki techniczne samolotu
Wersja zakłada usterki techniczne samolotu, wśród nich: wady konstrukcyjne Tu-154M, defekty sprzętu wskutek złej obsługi przez personel naziemny i defekty urządzeń w czasie lotu.
Zdaniem śledczych, dotychczas przeprowadzone w Polsce dowody pozwalają na wstępne przyjęcie, iż samolot w chwili startu o godz. 7.27 czasu polskiego (opóźnionego w stosunku do planowanego na godzinę 7) był sprawny technicznie, a załoga nie zgłaszała żadnych problemów. Dopełniono też niezbędnych procedur w zakresie przygotowania samolotu; 6 kwietnia nastąpił wymagany oblot. Samolot w 2009 r. był poddany generalnemu remontowi w Rosji, skąd odebrano go 21 grudnia 2009 r. Wersja druga - zachowanie załogi Tu-154M
Zachowanie załogi, w tym: błąd w technice pilotowania, niezdyscyplinowanie załogi w powietrzu (naruszenie przez załogę regulaminowych zasad lotu), niedoszkolenie załogi. Według komunikatu, załoga miała uprawnienia do wykonania lotu, a jej członkowie przeszli niezbędnie szkolenia. Z dokumentów wynika, że obaj piloci "znali w wystarczającym stopniu język rosyjski".
Do przyjęcia, bądź odrzucenia tej wersji, jak również założenia o nieprawidłowości działania rosyjskiego personelu naziemnego, kluczowe jest co najmniej otrzymanie od Federacji Rosyjskiej materiałów, o które prokuratura zwróciła się 10, 16 i 20 kwietnia. Co do obsługi lotniska w Smoleńsku, niezbędna będzie analiza aktów prawnych dotyczących zasad obsługi i kontroli lotów, a także zakresu obowiązków poszczególnych osób. "Nie mają tu znaczenia międzynarodowe zasady lotnictwa cywilnego z powodu wojskowego charakteru lotniska w Smoleńsku" - dodano.
Z dostępnych dowodów śledztwa wynika, że załoga samolotu JAK-40, która wylądowała na tym lotnisku wcześniej, ostrzegała droga radiową załogę Tu-154 o pogarszających się warunkach pogodowych.
Szef MON Bogdan Klich stwierdził 29 kwietnia w Sejmie, że w czasie przygotowań do wylotu polskiej delegacji "wskazano dwa zapasowe lotniska na Białorusi - w Mińsku i Witebsku". Dodał, że załoga doprecyzowując szczegóły lotu planowała też lądowania na obu tych lotniskach.
Wersja trzecia - błędy personelu naziemnego
"Zła organizacja i zabezpieczenie lotu, w tym: nieprawidłowości polskiego personelu naziemnego i nieprawidłowości rosyjskiego personelu naziemnego". Co do tej wersji trwają intensywne czynności śledcze. "Z uwagi na przyjętą taktykę procesową (zaplanowane już czynności procesowe) w chwili obecnej nie można udzielić żadnej informacji o wynikach dotychczas przeprowadzonych w tej materii dowodów" - głosi komunikat.
Wersja czwarta - zachowanie osób trzecich
Wersja ta zakłada "zachowanie osób trzecich” czyli np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania. Prokuratura podkreśla, że "żaden z uzyskanych dotychczas dowodów tej wersji nie potwierdza". "Niemniej jednak odrzucenie tej wersji na obecnym etapie śledztwa byłoby przedwczesne. Może to nastąpić w sposób kategoryczny dopiero po przeprowadzeniu i ocenie całości materiału dowodowego" - podkreślono.
Prokuratorzy podali, że strona rosyjska wykonała dwie ekspertyzy przeprowadzone przez Centrum Ekspertyz Kryminalistycznych MSW Federacji Rosyjskiej w sprawie ustalenia użycia materiałów wybuchowych. Pierwsza została wykonana 12 kwietnia, wykorzystując próbki do badań pobrane z części samolotu znajdujących się na miejscu katastrofy. Z jej treści wynika, iż nie ujawniono obecności materiałów wybuchowych. Przeprowadzono też badania broni znalezionej na miejscu zdarzenia. Przeprowadzone opinie balistyczne wykluczyły oddanie strzałów z zabezpieczonych sztuk broni.
Co jeszcze ujawniła prokuratura?
Poinformowano, że wstępne ustalenia wskazują, że przed lądowaniem samolotu Tu-154M rosyjski Ił-76 podejmował dwukrotnie próbę lądowania na lotnisku w Smoleńsku (ok. kilkadziesiąt minut przed próbą lądowania polskiego samolotu). Po zatoczeniu kręgu nad lotniskiem samolot ten odleciał, odstępując od lądowania. Prokuratorzy zaprzeczyli jakoby start Iła mógł mieć jakikolwiek wpływ na rozbicie się Tu-154. "Różnica czasowa wyklucza hipotezę o jakimkolwiek związku incydentu z katastrofą" – podkreśla komunikat. Godzina katastrofy
Komunikat prokuratury podkreśla, że ustalenie czasu katastrofy nastąpi w oparciu o dane ze wszystkich urządzeń i źródeł, które mogły zarejestrować ten fakt (tzw. czarne skrzynki, urządzenia ATM QAR, czyli tzw. trzecia czarna skrzynka, dane dokumentujące przerwę w dostawie energii elektrycznej z elektrowni w Smoleńsku, dokumenty ruchu lotniczego, zeznania świadków, itd.)
Premier o przyczynach katastrofy
Premier Donald Tusk poinformował, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można dziś stwierdzić, iż przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu nie była awaria maszyny lub eksplozja na jej pokładzie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24