Michał Kołodziejczak, prezes AGROunii i nowy lider polskiej wsi, wznosi chłopskie barykady i nie przebiera w słowach. Mimo wielu podobieństw nie lubi być porównywany do Andrzeja Leppera. Na swoim koncie ma już zarzuty po proteście. Inni reprezentanci wsi twierdzą, że ma też polityczny plan. Materiał magazynu "Czarno na białym" w TVN24.
Za niezgłoszone protesty, blokadę Warszawy, spalenie opon i rozsypane jabłka na jednym z głównych placów stolicy Michał Kołodziejczak usłyszał zarzuty zniszczenia mienia - nawierzchni ulicy i sygnalizatora - oraz udział w zbiegowisku. Grozi mu za to kara pięciu lat więzienia.
Prezes AGROunii uważa, że "to tylko straszenie tej rzeszy rolników, która odważyła się wyjść i zmieniać politykę rolną w Polsce". - Jest wielka obawa polityków, że ci ludzie w końcu zaczną działać razem i to chyba działanie na rozbicie - komentuje.
"Jest to także plan polityczny"
Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa i rozwoju wsi uważa, że Michał Kołodziejczak "ma jakieś plany". - Nie wiem, czy sam je wymyślił, czy ktoś mu je podpowiedział. Chce istnieć i choć to nie ta sama klasa, może powtórzyć fenomen Andrzeja Leppera i Samoobrony - dodaje.
- Przyjdzie czas na sprawdzenie, kiedy panu Kołodziejczakowi przyjdzie te problemy rozwiązywać, a że przyjdzie, to do tego nie mam wątpliwości, bo jest to także plan polityczny - uważa Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Dla polityków - obecnego i byłego ministra rolnictwa, reprezentantów PiS i PSL, dla których elektorat wiejski jest kluczowy - protesty Kołodziejczaka to polityczny projekt.
Nie podoba mu się, gdy mówią o nim "młody Lepper". - Ja jestem rolnikiem, który nazywa się Michał Kołodziejczak. Jestem działaczem, który działa w nieco inny sposób niż Andrzej Lepper. Porównanie to jest o tyle ciekawe, że społeczeństwu na wsi kojarzy się dobrze, ciepło - ocenia.
Zdaniem Kołodziejczaka "Andrzej Lepper to był ostatni rolnik, ostatni działacz, ostatni polityk, który potrafił to środowisko skonsolidować i zjednoczyć". - Jednak ja widzę tutaj już pewne zaszufladkowanie - stwierdza.
"Polska wieś czuje się oszukana"
Prezes AGROunii podkreśla, że jego ruch w tej chwili nie ma planów wprowadzenia kogokolwiek do Sejmu.
- Staramy się użyć innych środków - mówi. Przyznaje, że jeszcze rok temu nie myślał, iż będzie musiał blokować Warszawę. - Życie pokazało, że trzeba zadziałać mocniej. Zobaczymy, co życie jeszcze pokaże - dodaje.
- Polska wieś czuje się oszukana - mówił Kołodziejczak reporterom "Czarno na białym" na swoim polu kapusty, gdy zrobiło się o nim głośno. We wrześniu 2018 roku zwracał uwagę, że "polska wieś głosowała na Beatę [Szydło - przyp. red.]". - A co zostało zrobione? Polska wieś została oszukana, na fotel i w buty Beaty Szydło wszedł bankster - powiedział.
Prezes AGROunii szedł do lokalnej rady z listy Prawa i Sprawiedliwości, z którego następnie po rolniczych protestach został wyrzucony. - Jak, by pan się czuł, gdyby pan sprzedawał ziemniaki za 30 groszy, a w hipermarkecie je widział za 2,50 złotych za kilogram? - odpowiedział pytaniem na pytanie o to, czy czuje się wyzyskiwany.
- Dla nas, dla polskich producentów, nie zmieniło się nic. Sytuacja sprzed dwóch dni: jeden z największych supermarketów zamawia w Polsce setki ton kapusty białej. Mówi, że będzie promocja i prosi o zgromadzenie w magazynach maksymalnej ilości kapusty, a po dwóch dniach mówi "nie kupujemy tej kapusty" - opowiada. - Tutaj widzimy całkowite uzależnienie produkcji i handlu od tego, co powie hipermarket - stwierdza.
Oskarżenia o kontakty z Rosją
Z końcem 2018 roku Kołodziejczak założył AGROunię, która zastąpiła jego wcześniejsze stowarzyszenie. Protesty były coraz ostrzejsze. Zmusił ministra rolnictwa do konfrontacji podczas blokady autostrady w grudniu 2018 roku. - Niech pan na mnie nie patrzy spod byka, w taki sposób poniżający - mówił Kołodziejczak do Ardanowskiego na spotkaniu szefa resortu z rolnikami.
Rolnicy domagają się znakowania polskiej żywności, by stanowiła ponad połowę sprzedawanej w sklepach. Chcą zniesienia embarga na handel z Rosją, która do czasu aneksji Krymu była rynkiem zbytu dla wielu z nich. - My po prostu pokazujemy jak wygląda absurd i hipokryzja. Państwowe spółki mogą kupować węgiel z Rosji, a my, drobni polscy przedsiębiorcy, nie możemy tam sprzedawać - zwraca uwagę Kołodziejczak. Minister odpowiada, że to nie jest możliwe, bo mamy zobowiązania w Unii Europejskiej.
Postulat handlu z Rosją sprawia, że ze strony ministra padają pytania o to, "czy chodzi faktycznie o interesy rolników, czy o działalność polityczną, czy działalność, która ma być przez kogoś inspirowana?".
"Ruska agentura rozpoczyna akcję?!" - tak prawicowe tytułują artykuły o działaniach Kołodziejczaka. - O nas bardzo często mówi się "agenci ruscy", "chcą handlować z Rosją - zdrajcy". Nie. Trzeba jasno powiedzieć, że przyczynialiśmy się, że do Polski były przywożone pieniądze zza granicy. Czy to jest istotne, zza której - pytał podczas demonstracji w lutym.
Prezes AGROunii zapowiada pozwy za podobne sugestie. Mówi, że ma ludzi, którzy wpłacają darowizny. Tworzy struktury zrzeszające coraz więcej rolników, choć unika szczegółów. - Ludzie sami chcą, żeby nasza AGROunia funkcjonowała, działała i wspomagają nas finansowo - powiedział.
Nie ujawnia jednak liczby członków zrzeszonych w jego stowarzyszeniu. - Ludzi mamy sporo. Ja myślę, że niedługo zaczniemy przebijać topowe partie polityczne w Polsce, jeśli chodzi o liczbę osób uczestniczących w AGROunii - stwierdza Kołodziejczak. - Przyjdzie czas, że ujawnimy. Pokażemy jak już wszystkich przebijemy - zapowiada.
"Nie mam nic do ukrycia"
Nie ukrywa za to, że chce przebić między innymi PiS, który według danych za grudzień 2018 roku liczy ponad 37 tysięcy działaczy. Na razie nie ujawnia też finansów swojej fundacji - AGROunii. Mówi, że niedługo złoży - zgodnie z prawem - sprawozdanie.
Jego wizerunek również budzi duże zainteresowanie - poczynając od jednego z pierwszych większych protestów, jaki zorganizował w Sieradzu. - Zobaczyliśmy Michała Kołodziejczaka w traktorze, ubranego w garnitur i pod krawatem, czyli całkowicie inaczej niż moglibyśmy sobie wyobrażać typowego rolnika - mówi Daniel Sibiak z sieradzkiego oddziału "Dziennika Łódzkiego".
Kołodziejczak prowadzi gospodarstwo rolne z ojcem i bratem. Uprawiają ziemniaki i kapustę. On sam, według oświadczenia majątkowego sprzed roku, gdy jeszcze był lokalnym radnym, gospodaruje na ponad 13 hektarach. Majątek wycenia na milion złotych.
Niektórzy internauci komentując jego działalność, zwracają uwagę, że po wsi jeździ ekskluzywnym samochodem. - Nie mam nic do ukrycia. To, co dzisiaj rolnicy posiadają, to są naprawdę niemałe majątki i nie dochodzili do tego w ciągu roku czy dwóch, tylko to są pokolenia pracy - mówi.
- Czy mamy zacząć działać, gdy te samochody i dobre traktory zabierze nam komornik? - podkreśla.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24