Włamanie się na skrzynkę ministra Michała Dworczyka to przykład operacji dezinformacyjnej, która używa wielu środków i narzędzi do jednego ataku - powiedziała w TVN24 Anna Gielewska z Fundacji Reporterów. Komentowała atak hakerski na szefa kancelarii premiera. Tym razem celem są nie tylko sami politycy, ale często także ich rodziny, działacze samorządowi w różnych częściach Polski, analitycy, a także dziennikarze - dodała. Marcin Samsel, ekspert do spraw bezpieczeństwa zwrócił uwagę, że "to, co stało się wczoraj, było ewidentną prowokacją".
We wtorek wieczorem szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk wydał oświadczenie w związku z "doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony". Napisał, że poinformował w tej sprawie "stosowne służby państwowe".
"Kolejny przykład operacji dezinformacyjnej"
W środę rano doniesienia na temat ataku hakerskiego na szefa kancelarii premiera komentowała we "Wstajesz i wiesz" Anna Gielewska z Fundacji Reporterów.
- To oświadczenie potwierdza kilka informacji. Po pierwsze, że doszło do zhakowania zarówno skrzynki mailowej ministra Dworczyka, jak i konta jego żony na Facebooku. Tam zostały zamieszczone spreparowane treści. To, co nie wynika z tego oświadczenia, a co również jest istotne, to że ono nijak nie odnosi się co do tego, czy dokumenty, do których linkowało konto żony Dworczyka, są autentyczne, czy też przerobione i sfabrykowane - zwracała uwagę. - To jest, jak rozumiem, cały czas przedmiotem badań i analiz - dodała.
Włamanie się na skrzynkę ministra Dworczyka "to kolejny przykład tego rodzaju kampanii, operacji dezinformacyjnej, która używa wielu różnych środków i narzędzi do jednego ataku" - powiedziała.
Gielewska zwróciła również uwagę, że nie wiadomo, kiedy dokładnie doszło do zhakowania skrzynki ministra. Powiedziała, że kampania dezinformacyjna wymierzona w polskich polityków i urzędników państwowych trwa od kilkunastu miesięcy. - Wiemy, że celem są tym razem w tej kampanii nie tylko sami politycy, ale często także ich rodziny, działacze samorządowi w różnych częściach Polski, analitycy, a także dziennikarze - podkreśliła.
Dodała, że ataki tego typu są przypisywane grupie hakerskiej Ghost Writers.
"To, że dojdzie do kolejnego ataku było do przewidzenia"
W ocenie ekspertki politycy i urzędnicy, którzy padli ofiarą hakerów, "robili wiele, by im pomagać". - Niewiele robią sobie z różnych koniecznych dzisiaj zabezpieczeń i zachowań związanych z cyberbezpieczeństwem, z ochroną swoich skrzynek, taką absolutną higieną używania poczty służbowej do celów służbowych, prywatnej do celów prywatnych, zabezpieczeniu tych skrzynek - tłumaczyła. W kontekście cyberbezpieczeństwa zwróciła uwagę również na beztroskę posłów podczas głosowań zdalnych.
- To, że dojdzie do takiego kolejnego ataku, było do przewidzenia. Tu widzimy, że jest wyraźny element narracji wymierzonej w politykę Polski wobec Białorusi. Dotychczas to były głównie ataki wymierzone w stosunki polsko-litewskie, a wcześniej polsko-ukraińskie - zaznaczyła Gielewska.
W jej ocenie jest jeszcze jeden wspólny mianownik w tych atakach, obok "beztroski" polityków, którzy padli ich ofiarą. - Tutaj dochodzimy do reagowania całego aparatu państwowego, odpowiedzialnego za cyberbezpieczeństwo. To jest kolejny przykład, który pokazuje bolączki tego systemu, a właściwie, że go nie ma - stwierdziła. Jak wskazała, "nawet eksperci i specjaliści, którzy pracują w różnych polskich służbach i rzeczywiście znają się na rzeczy, często po prostu nie mają narzędzi wpływu i przekonywania urzędników państwowych, zwłaszcza tych najwyższej rangi".
"To normalna gra służb specjalnych"
Marcin Samsel, ekspert do spraw bezpieczeństwa zwrócił uwagę w TVN24, że skrzynka ministra Dworczyka, która została zhakowana, była skrzynką prywatną, a nie rządowym serwerem, zabezpieczonym i monitorowanym przez służby. Powiedział, że takie sytuacje zdarzały się wielokrotnie także w innych krajach. Przypomniał między innymi, jak w 2016 roku rosyjskie służby włamały się na skrzynkę mailową ówczesnej kandydatki na prezydenta USA Hillary Clinton.
W jego ocenie jest to "normalna gra służb specjalnych". Jak tłumaczył, zwykle ich celem jest zdobycie informacji na temat działalności państwa i rządu oraz ich planów.
- Ostatnie ataki pokazały, że większość polityków korzysta ze skrzynek prywatnych bardziej w korespondencji partyjnej, gdzie nie przekazują ważnych tajemnic państwowych - wskazał. - To także cenna wiedza dla wywiadów. W ten sposób można wyczuć nastroje panujące na scenie politycznej - stwierdził Samsel.
"To, co stało się wczoraj, było ewidentną prowokacją"
Gość TVN24 zwrócił uwagę, że gdy służby chcą wykraść jakieś dokumenty, to robią to po cichu, starając się nie zostawiać po sobie żadnych śladów. - Natomiast to, co stało się wczoraj, było ewidentną prowokacją - ocenił. Jego zdaniem w przypadku włamania się na skrzynkę ministra Dworczyka większe znaczenie miały służby białoruskie, a nie rosyjskie, chociaż - jak podkreślił - oba wywiady bardzo blisko ze sobą współpracują. - Oczywiście żadna z tych służb się do tego nie przyzna - dodał.
Jak mówił Samsel, "nie należy spodziewać się jakiś wielkich komunikatów od polskich służb specjalnych, gdyż "działania służb i wywiadu są w większości zakulisowe".
- Nie jest problemem to, że włamano się na skrzynkę tak ważnego urzędnika, ale to, że nie jest to pierwszy taki atak - ocenił ekspert do spraw bezpieczeństwa. Przypomniał, że w ostatnich miesiącach miało miejsce kilka ataków na skrzynki i konta w mediach społecznościowych, między innymi polityków Zjednoczonej Prawicy.
- To jest kolejny sygnał, przy dzisiejszej sytuacji politycznej, przy napiętych stosunkach między Polską a chociażby Białorusią, takiego pokazania pstryczka w nos. Oni to zrobili jawnie, żeby pokazać polskim służbom: to my kontrolujemy sytuację. Jak chcemy, to się włamiemy - stwierdził Samsel.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24