Mam płacić miastu za parkowanie w zaspie, z której nie sposób wyjechać? - pytają warszawiacy. Na razie tak. Część radnych popiera jednak pomysł wyłączenia parkometrów podczas ostrego ataku zimy. Są gotowi zająć się sprawą na środowej sesji - donosi "Życie Warszawy".
– To dobry pomysł – ocenia w rozmowie z "ŻW" Dariusz Figura z PiS. – To zły pomysł – nie zgadza się radny SdPl Bartosz Dominiak. – Zadaniem parkometrów jest przede wszystkim ograniczenie liczby aut wjeżdżających do centrum. Miasto powinno być pod tym względem restrykcyjne, nawet jeśli nie radzi sobie z odśnieżaniem miejsc parkingowych – wyjaśnia.
Ratusz raczej na nie
Pomysł chłodno przyjął rzecznik ratusza. – Jesteśmy raczej na „nie”. Kiedy pada śnieg, namawiamy warszawiaków do przesiadki do komunikacji. Zawieszając opłaty, wysłalibyśmy do kierowców komunikat: „przyjeżdżajcie” – mówi gazecie Tomasz Andryszczyk.
Ratusz jest zdania, że zima może powstrzymać płatne parkowanie pod jednym warunkiem: jeśli temperatura spadnie do minus 25 stopni Celsjusza. Wtedy elektronika w parkometrach odmówi posłuszeństwa.
60 mln na walkę z zimą
W płatnej strefie w Warszawie jest prawie 28 tys. miejsc parkingowych. Według miejskich standardów, w razie obfitych opadów śniegu na co szóstym miejscu mogą leżeć pryzmy śniegu. Gołym okiem widać, że ten standard nie jest dotrzymywany. Ale płacić trzeba... nawet jeśli z powodu śniegu nie można wyjechać. Drogowcy przyznają jednak nieoficjalnie, że sprawdzają tylko auta w miarę odśnieżone. Przed świętami wkładali za wycieraczki ponad tysiąc mandatów dziennie, a obecnie – nie więcej niż 500.
Na walkę z zimą ratusz wydał już ponad 60 mln zł. Prognozy meteo przewidują kilka dni dotkliwych mrozów. Zarząd Transportu Miejskiego nie wyklucza nakazania autobusom przyspieszonym zatrzymywania się na wszystkich przystankach na trasie.
Źródło: Życie Warszawy
Źródło zdjęcia głównego: PAP