Miał być ich "Dzień Teatru" Był dniem największego dramatu

Miał być dzień teatru, był najczarniejszy dzień życia
Miał być dzień teatru, był najczarniejszy dzień życia
Źródło: TVN24

Nagroda, święto, frajda, dzień bez lekcji - takie miały być wspomnienia dzieci z wycieczki do Świdnicy. Jechali na spektakl, by uczcić Międzynarodowy Dzień Teatru. Dramat rozegrał się jednak wcześniej niż na deskach. Ich autobus uderzył w kolejowy wiadukt. W pojeździe zerwało dach, a siedzenia wbiły się pod podłogę. Zapanował chaos, a dzieci przez łzy krzyczały do swoich opiekunów, że już nigdy nie pojadą na żadną wycieczkę.

Ze szkoły wyruszyli rano. Cel podróży - Teatr Miejski w Świdnicy. Na miejsce nie dojechali. W centrum Świdnicy kierowca nie zmieścił się pod jednym z kolejowych wiaduktów. Nawet nie hamował. Uderzył w metalową konstrukcję z prędkością 50 km/h. Siła uderzenia była tak duża, że siedzenia wbiły się pod podłogę. Jedna z opiekunek wypadła przez szybę. Kierowca powie później: - Wyłączyłem na moment swoją ostrożność. Mam na sumieniu tyle nieszczęść. Była dobra pogoda a droga oznakowana.

10:01

Na miejscu zapanował chaos. Z relacji świadków wynika, że większość dzieci nie było w stanie o własnych siłach wyjść z pojazdu. Były w szoku. Powtarzały, że już nigdy nie pojadą na żadną wycieczkę, że wolały zostać na lekcjach. W szoku przez kilka godzin był też sam kierowca. (PRZECZYTAJ CAŁĄ WYPOWIEDŹ). Gdyby jednak zachował koncentrację i uważnie obserwował znaki, zapewne zorientowałby się, że nie miał szansy zmieścić się pod wiaduktem. Zabrakło zaledwie 25 centymetrów - o tyle za wysoki był autokar.

Mieszkańcy Świdnicy: To nie pierwszy wypadek w tym miejscu/TVN24

Mieszkańcy Świdnicy: To nie pierwszy wypadek w tym miejscu/TVN24

Spokojni o życie

Błyskawiczną pomoc poszkodowanym udzieliły służby ratownicze. - Świetna organizacja i komunikacja - mówili na gorąco lekarze. Pierwsza karetka reanimacyjna pojawiła się pod wiaduktem o 10:02 - dokładnie minutę wcześniej autokar wjechał w wiadukt.

W kolejnych minutach na miejsce przyjechało jeszcze siedem karetek, straż pożarna, policja. Rozłożono specjalny namiot ratowniczy. 15 osobom udzielono pomocy na miejscu. - Działy się tam dantejskie sceny. Ojcowie przytulali małe, płaczące 10-12-letnie dzieci i pomagali im chodzić. Psychologowie mieli ręce pełne roboty – relacjonował jeden ze świadków wypadku.

34 osoby (w tym 30 dzieci) trafiły do szpitala. Pięć jest w stanie ciężkim. W dwóch przypadkach konieczne były operacje. Jedno z dzieci miało uraz brzucha, drugie złamaną szczękę. Najbardziej ucierpiał chłopiec, u którego lekarze zdiagnozowali pękniętą czaszkę. Helikopterem przetransportowano go do szpitala we Wrocławiu. Ciężko poszkodowanych zostało także dwóch opiekunów. Na szczęście życie żadnej z osób nie jest zagrożone.

Do wypadku doszło w centrum Świdnicy (zumi.pl)
Do wypadku doszło w centrum Świdnicy (zumi.pl)

Kilka godzin po wypadku na oddziałach szpitalnych pozostawało już tylko 15 poszkodowanych, pozostałe mogły wrócić do domów. Autobusem jechało 49 osób.

Źródło: tvn24

Czytaj także: