Kanclerz Angela Merkel nie mianuje w tym roku Eriki Steinbach do rady fundacji, która będzie budowała muzeum wypędzonych - mówi "Dziennikowi" Władysław Bartoszewski. Uważa, że udało mu się przekonać niemiecką kanclerz, że dla Polski jest to kandydatura nie do zaakceptowania, a Merkel nie będzie chciała psuć relacji z Polską w roku, kiedy przypada 70. rocznica wybuchu II wojny światowej.
Angela Merkel przywiązuje ogromną wagę do poprawy stosunków z Polską – tak mówi Władysław Bartoszewski w wywiadzie dla "Dziennika". Wczoraj udało mu się przekonać kanclerz Niemiec, by w tym roku - gdy przypada 70. rocznica wybuchu II wojny światowej - nie mianowała Eriki Steinbach do rady fundacji, która będzie budowała muzeum wypędzonych. Zastrzegł, że nie ujawni pełnej treści rozmów.
Dziennik przypominał, że przed wyjazdem do Berlina Władysław Bartoszewski mówił, że możliwe jest nawet anulowanie niektórych zaplanowanych na ten rok polsko-niemieckich imprez, jeśli szefowa Związku Wypędzonych zasiadłaby w radzie fundacji. Uroczystości w Gdańsku z okazji rocznicy wybuchu wojny mają się odbyć na kilka tygodni przed wyborami do Bundestagu. Bartoszewski pytany, co oznaczałoby wycofanie zaproszenia dla rządzących w taki momencie, powiedział, że niezaproszenie uznano by za despekt, a brak zaproszenia za obelgę. - Każda z demokratycznych partii niemieckich przywiązuje ogromną wagę do przypadków, gdy ktoś, kto miał tragiczne doświadczenia z narodem i państwem niemieckim, mimo wszystko wykazuje gotowość do dialogu. To bowiem potwierdza przemiany Niemiec, które przecież chcą być sojusznikiem Ameryki. Oni starają się na każdym kroku akcentować przynależność do światowego obozu demokracji – podkreślał Władysław Bartoszewski.
Premier: Z Eriką Steinbach jak z gazociągiem północnym
Premier Donald Tusk nie wypowiada się w tej sprawie tak optymistycznie. Podkreślał, że komunikaty ze strony niemieckiej nie są jednoznaczne, ale wydaje się, że decyzja w sprawie Eriki Steinach nie zapadnie do wyborów. – To dobry znak, bo jeśli należało się czegoś obawiać, to że ze względu na wybory, liderzy podejmą taką decyzję, ze względu na nacisk wewnątrz partii Angeli Merkel, CDU - podkreślał. Premier Tusk powiedział, że sprawa Eriki Steinbach i centrum wypędzonych wygląda podobnie jak sprawa gazociągu północnego. - Na razie skutecznie udaje się powstrzymywać przed decyzjami niekorzystnymi dla Polski. Czy możliwy jest taki manifest ze strony Niemiec lub Rosji w przypadku gazociągu, że oni nagle zmieniają zdanie – nie sądzę – podsumował premier.
Źródło: Dziennik