Premier Donald Tusk przekonuje, że o sprawie Amber Gold i problemach Marcina P. dowiedział się z mediów i dysponował ogólnie dostępną wiedzą pochodzącą z publikacji prasowych. Co i kiedy pisały media o parabanku, którego prezes usłyszał niedawno szereg zarzutów?
Podczas konferencji prasowej 14 sierpnia Tusk odpierał zarzuty, że ostrzegał syna przed pracą w OLT Express, bo miał na temat działalności Marcina P. jakieś eksluzywne informacje. - Sugestia, że mógłbym mieć jakieś tajne informacje i uprzedzałem swojego syna jest, delikatnie mówiąc, niemądra, a nawet nieprzyzwoita – ocenił premier. Zaznaczył przy tym, że reputacja właściciela Amber Gold była powszechnie znana, nie tylko w Trójmieście.
- Powszechny dostęp do tych informacji - dotyczył nie tylko mojego syna, ale także inwestorów, pasażerów, także państwa - że mamy do czynienia z człowiekiem o niepewnej reputacji i z przedsięwzięciem o dużym stopniu ryzyka. Materiały dotyczące tych ryzyk pojawiały się w prasie od kwietnia systematycznie, a w maju już bardzo intensywnie - mówił Tusk.
Dwa tygodnie później, 30 sierpnia, podczas sejmowej debaty nt. Amber Gold, szef rządu powtórzył, że nie dzielił się z synem tajemną wiedzą.
2010: eskperci pukają się w czoło Za każdym razem premier podkreślał, że o mogącej budzić poważne podejrzenia działalności Marcina P. i Amber Gold od dawna pisały media.
Jeden z pierwszych artykułów powątpiewających w rzetelność parabanku opublikowany został w elektronicznym wydaniu "Gazety Wyborczej" w styczniu 2010 roku (firma Marcina P. powstała w styczniu 2009). Dowiadujemy się z niego, że Amber Gold kusi zyskowną lokatą, choć jest pod lupą Komisji Nadzoru Finansowego i prokuratury.
"Nawet jeśli Amber Gold nie łamie prawa, to z pewnością obiecuje klientom gruszki na wierzbie. Eksperci, pytani przez nas o bezpieczeństwo inwestycji w złoto, pukają się w czoło. Ich zdaniem, 10 proc. zysk z tego typu produktów możliwy jest tylko w czasie hossy, a skąd właściciele firmy wezmą pieniądze na wypłaty jeśli trend się odwróci?" - czytamy w artykule. Z kolei w sierpniu tego samego roku w portalu ekonomicznym bankier.pl opublikowany został artykuł pt. "Złota wędka Amber Gold". Pisano w nim, że choć od początku roku w mediach głośno jest o firmie Amber Gold, spółce, która oferuje "lokaty w złoto, srebro i platynę zapewniające stałe i wysokie jak na obecne warunki rynkowe oprocentowanie", to pojawiły się wątpliwości co do tego, czy firma nie jest "klasyczną piramidą finansową". "Na koniec okresu lokaty AG zobowiązuje się odkupić od nas złoto po z góry ustalonym kursie, gwarantując zwrot 100% kapitału oraz 10% rocznych odsetek. I tu pojawiają się wątpliwości. Żaden finansista nie jest w stanie zaoferować pewnej stopy zwrotu na jakimkolwiek rynku surowcowym" - pisze autor i zaznacza, że "naszego" złota składowanego przez AG nie możemy nawet zobaczyć i sprawdzić, czy rzeczywiście znajduje się tam, gdzie powinno. Podkreśla również, że sam model biznesowy parabanku "może budzić zastrzeżenia i wskazuje na silne uzależnienie od wzrostu notowań złota". Wiosna 2012: prezes z wyrokami, spółka na czarnej liście, brak sprawozdań Amber Gold zdecydowanie bardziej "popularny" stał się w mediach tego roku. W kwietniu ekonomiczny magazyn "Puls Biznesu" informował, że Komisja Nadzoru Finansowego zarzuca prokuraturze, że zbyt opieszale prowadzi śledztwo dotyczące firmy Amber Gold w związku z możliwością prowadzenia przez nią czynności bankowych bez licencji. Przypomina też o ostrzeżeniu KNF wydanym pod koniec 2009 roku. Miesiąc później "PB" opisuje przeszłość samego prezesa parabanku (artykuł "Amber Gold: złoty sukces skażony przeszłością"), Marcina P., wytyka mu wyrok za sprzeniewierzenie pieniędzy klientów firmy, której wcześniej był udziałowcem. "Kilka lat temu Marcin Plichta był przestępcą i nie miał nic. Dziś, do spółki z żoną, kontroluje Amber Gold i OLT Express" - rozpoczyna się artykuł magazynu. U progu wybuchu afery, pod koniec czerwca, dziennik "Rzeczpospolita" zwracał uwagę, że choć spółce zaufało kilkadziesiąt tysięcy osób, jej działalność budzi wątpliwości. Dziennikarze gazety zwracają uwagę na zaskakująco wysokie oprocentowanie lokat, przypominają kryminalną przeszłość Marcina P. oraz obecność spółki na czarnej liście KNF. Wytyka również, że spółka nie składa sprawozdań finansowych w Krajowym Rejestrze Sądowym, do czego zobowiązuje ją prawo.
Autor: nsz//gak / Źródło: bankier.pl, "Puls Biznesu", "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24