"Dramatycznie trudna", "Koszmar", "Po raz pierwszy zapłakałam nad informatorem". Nie, to nie jest głos przyszłych maturzystów, ale ich przestraszonych nauczycieli. Dlaczego matura w 2023 roku tak ich przeraża?
To nauczyciele pierwsi zajrzeli do opublikowanych właśnie informatorów maturalnych. Opisują one w szczegółach, jak będzie wyglądał egzamin, którego nowa formuła planowana jest na 2023 rok. I wielu z nich złapało się za głowy. "Skąd to nagłe zaostrzenie kursu"? - pytają.
Ale to "zaostrzenie" wcale nie jest takie nagłe. Było planowane i jest częścią edukacyjnej polityki rządu PiS, którego liderzy nigdy nie kryli, że zależy im na przywróceniu elitarności nauki w liceach.
Nowa formuła egzaminu maturalnego to bezpośredni efekt reformy Anny Zalewskiej rozpoczętej w 2017 roku, czyli likwidacji gimnazjów. To wówczas uczniowie objęci zmianami zaczęli uczyć się według nowej podstawy programowej i było wiadomo, że trzeba będzie inaczej ich egzaminować. Najpierw opracowano dla nich egzamin ósmoklasisty na koniec szkoły podstawowej, a teraz to oni jako pierwsi podejdą do nowej matury.
Kiedy w 2019 roku zaczynali naukę w liceach i technikach, nie do końca było wiadomo, jak ten egzamin będzie wyglądać. Narzekali uczniowie i nauczyciele - bo omawiali kolejne tematy, nie wiedząc, w jaki sposób wiedza z nich będzie sprawdzana. - Niby wiesz, że masz się nie uczyć pod egzamin, ale dobrze jednak wiedzieć, jakie rodzaje zadań cię czekają, co będzie punktowane - mówi Michalina, licealistka z Warszawy. - Nawet nasi nauczyciele to mówili.
W lutym 2020 roku po kilku miesiącach nauki usłyszeli wprost, że nastąpi "istotne podniesienie poprzeczki". - Będzie trudniej - zapowiadał Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej na jednej z sejmowych komisji edukacji.
Ale aż do teraz w liceach i technikach czekali na to, by dowiedzieć się, jak wysoko ta poprzeczka została zawieszona.
Żeby to ustalić, zajrzeliśmy wraz z nauczycielami do opublikowanych w ubiegłym tygodniu informatorów maturalnych. To razem kilka tysięcy stron! Wszystkich informatorów jest 27 - od przedmiotów obowiązkowych po języki mniejszości, m.in. łemkowski. Tylko egzamin z języka polskiego opisany jest na ponad 300 stronach, pozostałe na minimum 100.
Co z tą poprzeczką?
Pierwsza istotna zmiana to wprowadzenie progu zdawalności na egzaminie dodatkowym. Do tej pory (z pandemicznymi wyjątkami w 2020 i 2021 roku), aby otrzymać świadectwo dojrzałości, należało otrzymać 30 proc. punktów z dwóch egzaminów ustnych (z języka polskiego i obcego) oraz trzech pisemnych (języka polskiego, obcego i matematyki). Do tego każdy z maturzystów musiał obowiązkowo podejść do jednego wybranego egzaminu na poziomie rozszerzonym. Tu nie było jednak progu - obowiązkowe było samo podejście. Egzamin był jednak zaliczany nawet tym, którzy nie zdobyli na nim choćby punktu.
To, że zostanie to zmienione, nie jest wielką niespodzianką. Wprowadzenie progu zaliczeniowego zapowiadała już latem 2016 roku Anna Zalewska, ówczesna minister edukacji. Wtedy nie było jednak jasne, na jakim poziomie zostanie ustalony. Zalewska mówiła, że docierają do niej postulaty nauczycieli, by wynosił nawet 50 proc. punktów. W lutym 2020 roku Smolik mówił o 30 proc. punktów. I teraz ostatecznie właśnie na tym poziomie zostanie zawieszona poprzeczka.
Największe zmiany miały dotknąć egzamin pisemny z języka polskiego. Dokładniej niż do tej pory ma być sprawdzana znajomość lektur obowiązkowych. CKE testowała różne nowe rozwiązania, m.in. wprowadzenie na maturze dyktanda, bo poziom ortografii i interpunkcji uczniów jest, zdaniem egzaminatorów, niezadowalający, oraz zadań, których rozwiązanie wymagałoby wcześniejszego wysłuchania tekstu (wzorem egzaminów z języków obcych).
W sierpniu dyrektor Smolik mówił nam: - Okazało się zresztą, że dobrze skonstruowane dyktando było jednym z najlepiej różnicujących zdań. To znaczy uczeń, który oblewał dyktando, podobnie słabo radził sobie z całym egzaminem. Wystarczyłoby zrobić dyktando, żeby wiedzieć, kto powinien zdać maturę - dodawał.
Ostatecznie jednak dyktando nie znajdzie się na maturze. Między innymi dlatego, że to forma zadania, którą trudno byłoby dostosować do uczniów z różnymi trudnościami w uczeniu się, np. z dysleksją czy afazją. A CKE od lat szykuje setki dostosowań do różnych rodzajów problemów i traktuje to bardzo poważnie.
Czego, skoro nie dyktanda, możemy się więc spodziewać?
Matura jak sprawdzian z lektur
Monika Górecka na co dzień uczy języka polskiego w szkole zorganizowanej przy szpitalu psychiatrycznym. Egzamin z polskiego ocenia jako bardzo trudny. - Znajomość lektur, znajomość lektur i jeszcze raz znajomość lektur - mówi nauczycielka. I dodaje: - Co tydzień zadaję nową lekturę i mam poczucie, że jestem jakimś polonistycznym oprawcą, bo wiecznie jest jeszcze masa zagadnień do omówienia. A młodzież uczy się przecież jeszcze innych przedmiotów. Mam poczucie totalnego braku sensu uczenia polskiego w tym nowym systemie.
Od 2023 roku w wypracowaniu uczeń będzie musiał się odwołać do lektur obowiązkowych. Dziś ma w tej kwestii dowolność. To rozwiązanie przetestowano już na egzaminie ósmoklasisty. - Sami uczniowie mówili nam: "jak już musimy to czytać, to nas z tego sprawdzajcie" - twierdził dyrektor Smolik, gdy wprowadzano tę zmianę.
Marcin, polonista z Warszawy, twierdzi, że tak skonstruowana matura właściwie zabija motywację do czytania: - Lektur jest tyle, że naprawdę nie sposób tego ogarnąć. A konieczność wykorzystywania tych z listy zabija jakąkolwiek chęć poszukiwania własnych doświadczeń czytelniczych - ocenia. A na poziomie rozszerzonym zadania są sformułowane w sposób naukowy, jak na studiach polonistycznych. Tylko że maturzyści jeszcze studiów nie zaczęli, a rozszerzony polski wybierają nie tylko ci, którzy wybierają się na filologię - zwracają mi uwagę kolejni nauczyciele.
- Tragedia - wzdycha Magdalena Góra, nauczycielka z Rudy Śląskiej. I przyznaje, że nowość, czyli wydłużenie wypracowań do minimum 400 słów, dla wielu może być nie do przeskoczenia. Obecnie na maturze wypracowania muszą liczyć minimum 250 wyrazów. Wydłużenie prac to jednak pochodna zmian na egzaminie ósmoklasisty, gdzie już dziś uczniowie muszą napisać co najmniej 200 słów.
- Bardziej przeraża mnie relatywnie mało czasu w stosunku do liczby zadań i ich różnorodności - przyznaje nauczycielka. I dodaje: Przerażający jest też zakres wiedzy, jaką uczeń będzie musiał posiąść. Dużo encyklopedyzmu, pytania o biografie pisarzy. Lektur jest ponad 40! Rozumiem podniesienie poprzeczki, ale to jest przesada. Wygląda to na poziom olimpijski.
Czytanie ze zrozumieniem
Arkusz na poziomie podstawowym ma się składać z trzech części. 35 z 70 punktów uczeń będzie mógł zdobyć za wypracowanie (obecnie to 50 z 70). Autorzy zadań nie będą też już narzucać jego formy. Dotąd zdający wybierali między rozprawką a interpretacją poezji. Ale ten drugi temat wybierało zwykle około 7 procent maturzystów, więc był to wybór pozorny.
Trudniejsze niż dotąd będzie tak zwane czytanie ze zrozumieniem. Teraz nazywane "język polski w użyciu". A jedna z części matury będzie sprawdzała wiedzę z historii literatury, która jest częścią nowej podstawy programowej. Ta część ma też zderzać przeszłość z teraźniejszością. Namiastkę takich zadań też można było zobaczyć na egzaminie ósmoklasisty, gdzie uczniowie musieli np. w tym roku zderzyć fragment "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza i "Artysty" Sławomira Mrożka, porównywali postawę Nerona i Koguta.
Zmienią się też egzaminy ustne. Od 2023 r. egzamin ustny z języka polskiego będzie polegał na losowaniu zestawu składającego się z dwóch, a nie jak dotychczas jednego zadania. Mają one sprawdzić umiejętność tworzenia przez ucznia wypowiedzi na określony temat, w tym wypowiedzi inspirowanej utworem literackim lub jego fragmentem, albo innym tekstem kultury, w tym materiałem ikonograficznym lub jego fragmentem.
Co ważne, jedno z zadań ma pochodzić z jawnej bazy pytań, która ma zostać opublikowana przed 1 września 2021 roku.
Matematyk jak Syzyf
Polski to jednak jeszcze nic. Od lat uczniowie najbardziej drżą przed matematyką, bo to ten egzamin co roku oblewa najwięcej maturzystów. W 2020 roku nie poradziło z nią sobie około 21 proc. absolwentów.
Jak zmieni się pogromczyni maturzystów od 2023 roku? - Osobiście jestem bardzo zawiedziony informatorami o egzaminie maturalnym z matematyki - przyznaje Dariusz Kulma z Mińska Mazowieckiego, Nauczyciel Roku 2008 i twórca bloga "Jak zdać maturę z matematyki".
- Obudowa wielu zadań ma nawiązywać do rzeczywistości. Zamysł może i dobry, ale przykłady muszą być też dobrze dobrane - mówi Kulma.
I zagląda do informatora: "Pewna choroba atakuje 0,2 proc. całej populacji"... - To pierwsze zdanie jednego z zadań na poziomie rozszerzonym. Ktoś powie, że to aktualna tematyka, ale ja uważam, że trochę empatii zabrakło autorom - mówi Kulma. - Dla wielu uczniów i ich rodzin ta epidemia będzie się już do końca życia kojarzyć z traumatycznymi przeżyciami. Do tego w wielu zadaniach nawiązywanie do rzeczywistości jest bardzo naciągane. Gra w żetony, góra w kształcie stożka, klejenie czapeczki z dinozaurem czy schemat ulicy, który jest zbudowany ze zwykłych kratek, jak w zeszycie - wylicza. I zaraz dodaje: - Żaden plan miasta tak nie wygląda!
Kulma chwali zadanie o Syzyfie, który codziennie chce wtoczyć kamienną kulę na szczyt góry. - Dobry obraz przygotowań do matury 2023 - dodaje jednak z przekąsem.
Zwraca też uwagę, że treści zadań są długie i rozbudowane, przez co czasochłonne. - Maturzyści będą mieli ogromne problemy z tego typu zadaniami z prostej przyczyny. Nie ćwiczy się ich na lekcjach, bo nie ma tak rozbudowanych zadań w podręcznikach - mówi matematyk. Jego słowa potwierdzają ci, którzy na nauczycielskich forach piszą: "przez dwa lata uczyliśmy JAKOŚ, a teraz dowiadujemy się JAK powinniśmy byli".
Czy to dobry moment?
Dariusz Kulma nie pozostawia nadziei: - W kolejnym roku też już się tego typu zadania nie pojawią, ponieważ podręczniki do klasy trzeciej już są zatwierdzone bądź są w trakcie zatwierdzania przez ministerstwo - mówi nauczyciel. - Pierwsze tego typu zadania pojawią się więc najwcześniej w książkach do klasy czwartej w liceum, czyli w klasie maturalnej - wzdycha.
Jego zdaniem informatory należało pokazać wraz z nową podstawą programową. Ale na to nie było szans. Przypomnijmy: podstawa dla liceów i techników została zaprezentowana w 2017 roku, po ledwie kilku miesiącach prac.
- Przypominam, że obecna podstawa programowa jest bardzo rozbudowana w stosunku do poprzedniej - mówi Kulma. - Przez pandemię jest ogromne opóźnienie w jej realizacji. A na razie nie ma rozmowy o tym, że uczniowie, którzy będą zdawali maturę 2023, będą mieli jakoś dostosowane wymagania egzaminacyjne.
Do tej pory minister edukacji zdecydował jedynie o okrojeniu tegorocznego egzaminu dojrzałości. Z wymagań wykreślił część tematów, nie będzie egzaminu ustnego i nie ma obowiązku podchodzenia do przedmiotu dodatkowego. Nie wiadomo nie tylko, co z maturzystami po czteroletnim liceum, ale też ostatnimi, którzy będą zdawali maturę po trzech latach nauki - w maju 2022 roku. Oni w swojej licealnej edukacji w wielu przypadkach dłużej uczą się już zdalnie niż stacjonarnie.
- Już powinny być informacje, jakie rozwiązania mogą zostać wprowadzone. I zamiast tej oczekiwanej przez uczniów, ich rodziców i nauczycieli informacji, która wlałaby choć trochę nadziei, otrzymali informator, który nie tylko nie mówi, że cokolwiek będzie lepiej, ale skazuje z góry na porażkę ogromną liczbę uczniów - uważa Kulma. I dodaje: - Mam nadzieję, że ktoś jednak jeszcze raz się zastanowi nad tym, czy wprowadzenie tak zbudowanej matury jest właściwym rozwiązaniem w takim momencie.
Dogadać się jakoś
To może chociaż język obcy nie zmienił się aż tak znacząco? Agnieszka, egzaminatorka maturalna od 2005 roku, nie ma dobrych wieści: - Jeśli chodzi o poziom podstawowy, w porównaniu z tym, co jest teraz, będzie dużo trudniej - mówi.
Sama uczy w "przeciętnej szkole", jeśli oceniać po wynikach egzaminu ósmoklasisty, na podstawie którego uczniowie byli rekrutowani do liceum. - Dla nich ten egzamin i nowe typy zadań będą bardzo trudne, szczególnie po tak długim czasie na nauczaniu zdalnym - uważa Agnieszka. - Oczywiście, że angliści w szkole cały czas ćwiczą te nowe typy zadań, ale wiemy, jak to teraz jest, kiedy nie uczymy w sali lekcyjnej. Dla wielu uczniów te zadania są tak trudne, że szybko się zniechęcają, tym bardziej w trybie zdalnym. Nie wiem, czy dwa lata, a właściwie półtora roku, zakładając oczywiście, że wrócimy do szkoły, wystarczą, aby wszystko wyćwiczyć - dodaje.
Agnieszka nie jest też przekonana, czy nowe zadania będą odzwierciedlać umiejętności uczniów, i obawia się, że w szkołach rozwijać się będzie raczej "uczenie pod egzaminy". - Pokazywałam już informatory uczniom i niektórzy są naprawdę przerażeni - dodaje.
Nowością na egzaminie z języków obcych będą m.in. zadania otwarte ze słuchania i czytania. Do tej pory te umiejętności sprawdzano tylko poprzez zadania zamknięte. - Mamy doświadczenie z egzaminem ósmoklasisty, który pokazał nam, że pisanie jest słabo kształcone i czasem napisanie bardzo prostego słowa jest dla uczniów drogą przez mękę - tłumaczył nam tę zmianę dyrektor Smolik. I podkreślał: - W kształceniu językowym naprawdę nie chodzi o to, "żeby się jakoś dogadać". Skoro już dajemy naszym uczniom ponad 1000 godzin języka obcego przez 12 lat edukacji, to naprawdę wszyscy musimy od nich oczekiwać, że chociażby nauczą się pisać poprawnie często stosowane wyrazy.
Jak to powiedzieć uczniom?
Wysoko zawieszona poprzeczka zaniepokoiła też nauczycieli przedmiotów rozszerzonych, które teraz będą miały próg zdawalności.
- Tragedia - mówi Katarzyna Zawadka, nauczycielka historii oraz wiedzy i społeczeństwie. - Z WOS-u trzeba napisać w sumie dwie prace: pismo formalne, z którym przecież często prawnicy mają problem, a do tego wypowiedź argumentacyjną, czyli po prostu wypracowanie. Na to wszystko tylko 180 minut - zauważa. Gdy zobaczyła arkusze z historii, zaczęła się zastanawiać, jak powiedzieć uczniom, że przed nimi tytaniczna praca, jeśli chcą zdawać maturę z tego przedmiotu.
- Wypracowanie na maturze z historii do tej pory miało być merytoryczne. Teraz dodatkowo musi mieć minimum 500 słów, czyli więcej niż maturze z języka polskiego - zwraca uwagę Zawadka. I podkreśla: - Ich brak to obcięcie aż trzech punktów z 15 przewidzianych za to zadanie. Większość nauczycieli nie jest egzaminatorami maturalnymi. Kuratorium przy zmianie matur w 2015 nie uznało za stosowne przeszkolić nas z oceniania wypracowań i zapewne teraz też tego nie zrobi. Dodatkowo zadań jest więcej i bardziej niż na umiejętności czytania źródeł skupiają się na zbędnej wiedzy. Czy naprawdę wszyscy maturzyści zdający historię muszą wiedzieć, czym zajmuje się sfragistyka [nauka zajmująca się badaniem pieczęci - red.]? - dopytuje.
Dr Sławomir Drelich, wykładowca na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu i nauczyciel w I LO w Inowrocławiu, po lekturze informatora na temat matury 2023 utwierdził się w przekonaniu, że celem nowego liceum jest "dorżnięcie" ucznia. - Podstawa programowa z WOS-u jest przeładowana teorią, wiedzą akademicką, typologiami i koncepcjami, a naprawdę niewiele tam prawdziwej praktyki obywatelskiej - mówi dr Drelich. I dodaje: - Nowa matura z WOS-u jest jak egzamin dla studentów pierwszych lat studiów socjologicznych, politologicznych czy prawnych. Nawet w tak zwanych dobrych szkołach, w których młodzież aspiruje do rekrutacji na dobre uczelnie i serio przykłada się do nauki, będą maturalne porażki - ocenia.
Dr Drelich przypomina, że wiedza o społeczeństwie jest zdawana na średnio 27-28 proc. punktów. - A od 2023 roku spodziewałbym się, że ten średni wynik spadnie jeszcze bardziej - mówi nauczyciel. - Mam wrażenie, że autorom podstaw programowych i teraz twórcom koncepcji nowej matury niekoniecznie zależy na promowaniu wiedzy o polityce, państwie i prawie. Nie chodzi o kształtowanie nowoczesnego i aktywnego obywatela; nie chodzi nawet o to, żeby młodzi lepiej zrozumieli otaczający świat. Właściwie to nie wiadomo, o co im chodzi - wzdycha.
Anna Bogacka, geografka ucząca w Legionowie, uważa, że zadania są podobne do tych sprzed lat, ale sformułowane w bardzo wymagający sposób. - Pierwszy raz na maturze z geografii widzę grafikę obrazu. I po co? To przerost formy nad treścią - komentuje nauczycielka. I dodaje: - Generalnie teraz jest trudno, a zgodnie z zapowiedziami będzie jeszcze trudniej.
I podaje swój ulubiony przykład: zastąpienie w zadaniu słowa "góry" słowem "orogen". - Moim uczniom orogeneza nie jest straszna, ale po co takie terminologiczne wywijasy? - zastanawia się.
Podobne komentarze słyszę od biologów i chemików.
30 procent punktów
W wielu szkołach przeciągnięcie uczniów przez 30-procentowy próg może być nie lada wyzwaniem.
Mediana to wartość, która dzieli nam populację na pół. Jeśli zajrzymy do wyników matury w 2020 roku i spojrzymy właśnie na nią, a nie na średnią, łatwiej będzie wyobrazić sobie, jak duży to problem. Z geografii połowa uczniów zdobyła mniej niż 15 procent punktów, z wiedzy o społeczeństwie połowa miała mniej niż 23, z fizyki i historii - 28.
Oczywiście, analizując te wyniki, trzeba brać pod uwagę, że część uczniów - szczególnie ci, którzy nie wybierali się na studia - nie podeszło całkowicie poważnie do egzaminu, którego nie można oblać. Te wyniki uwzględniają też uczniów techników, gdzie matura zwykle wypada słabiej, a ważniejszy jest egzamin zawodowy.
Ale mediana tylko dla licealistów też jest niepokojąca: 22 procent punktów z geografii (w liceach rozwiązywało ją 38 tysięcy uczniów); 28 procent z WOS-u, 37 procent z fizyki, 32 procent z historii.
Po co to wszystko?
W czasie moich rozmów o maturze 2023 roku najczęściej powracającym zdaniem było: "to chyba układał ktoś, kto nigdy nie pracował w szkole".
Ale Ministerstwo Edukacji i Nauki zapewnia, że tak nie było. "Informatory zostały opracowane przez zespoły ekspertów, w których skład, oprócz specjalistów z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej oraz okręgowych komisji egzaminacyjnych, wchodzili nauczyciele praktycy, na co dzień pracujący w szkołach ponadpodstawowych, uznani akademicy, przedstawiciele szkół wyższych, wybitni specjaliści w swoich dziedzinach" - podkreśla resort.
Informatory uzyskały również pozytywną rekomendację Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) oraz Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego (RGNiSW). Oba te gremia podkreśliły, że informatory "wydobywają oraz ilustrują za pomocą zadań najważniejsze wymagania podstawy programowej kształcenia ogólnego" oraz "wiarygodnie informują kolejne pokolenia maturzystów o strukturze egzaminu maturalnego oraz o sposobie oceniania ich prac".
Inną sprawą jest, kto podoła takiej strukturze egzaminu. Podniesienie poziomu matury, a tym samym wymagań wobec uczniów jest częścią realizacji postulatów politycznych PiS, podnoszonych od lat. W 2014 roku, będąc jeszcze w opozycji, Ryszard Terlecki mówił na przykład tak: - Edukacja pogrąża się w bałaganie. Matury są tego dowodem. Stajemy się zapleczem taniej siły roboczej dla Europy. O to chyba chodzi ekipie rządzącej.
Już wtedy Terlecki zapowiadał: - Musimy przywrócić czteroletnie licea ogólnokształcące oraz to, aby te licea nie były takimi tylko z nazwy. Trzeba też zlikwidować testy maturalne, które nie sprawdzają stanu wiedzy, tylko przygotowanie do wypełnienia rubryk.
Nawet teraz, gdy minister Przemysław Czarnek z powodu pandemii obniżył wymagania wobec tegorocznych maturzystów, byli w partii tacy, którzy po cichu to krytykowali.
I dlatego jeszcze pod koniec stycznia minister powtarzał, że to "jednostkowa decyzja i nie należy się spodziewać, że zmiana zostanie wprowadzona na stałe, także dla kolejnych roczników".
- Na pewno idziemy w tym kierunku, o którym mówiła pani minister Anna Zalewska, czyli powrotu do sytuacji sprzed systemu sześć plus trzy, plus trzy [chodzi o krótszą szkołę podstawową i gimnazjum - red.] - mówił Czarnek w Radiu Wnet. I zgadzał się, że egzaminy dojrzałości powinny być trudniejsze, "zbliżone do matur z lat 90.".
Nie jest jednak jasne, skąd u polityków PiS przekonanie, że tamte egzaminy rzeczywiście były trudniejsze. Podchodziło do nich mniej osób, nie dało się ich poziomu porównać z innymi szkołami, bo oceniali je nauczyciele, którzy wcześniej przez cztery lata uczyli maturzystów. Na studia przeprowadzano dodatkowe egzaminy i podejmował je mniejszy odsetek uczniów.
- Politycy chętnie rozmawiają o swoich odczuciach, zapraszamy na lekcje porozmawiać o faktach - słyszę od nauczycieli.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl