Dwaj inspektorzy Urzędu Kontroli Skarbowej w Warszawie za łapówki mieli pomagać osławionemu świadkowi koronnemu, Jarosławowi S., pseud. "Masa" walczyć z tropiącym go... Urzędem Kontroli Skarbowej w Warszawie - ujawnia "Życie Warszawy".
Jacek W. oraz Cezary K. zostali oskarżeni o przyjęcie korzyści majątkowej i osobistej od Jarosława S. w związku z pełnieniem funkcji publicznej - potwierdza "Życie Warszawy" prokurator Katarzyna Szeska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. To dzięki nim Jarosław S. wychodził cało z potyczek z fiskusem, a jego lewe pieniądze cudownie przemieniały się w dochody z legalnych źródeł.
Luksusowy dom w Komorowie, drogie samochody, wystawny tryb życia - tak żył Jarosław S. w latach 90., gdy był jednym z ważniejszych bossów "Pruszkowa". Policja i prokuratura podejrzewały, że majątek zdobył w przestępczy sposób, ale kontrole skarbówki wykazywały, że jest czysty jak łza. Po raz pierwszy na zlecenie prokuratury Urząd Kontroli Skarbowej w 1997 roku wziął po lupę zeznania podatkowe "Masy". PIT-y z lat 1992-1995 miał sprawdzać Jacek W. Przez znajomego Jarosław S. dotarł najpierw do "Czarka z UKS", czyli Cezarego K. Ten ułatwił mu kontakt z kolegą.
Drugie wezwanie fiskusa Powiedział, że załatwi brak domiaru i wyprostuje wszystkie papiery - zeznał potem śledczym "Masa". Inspektor zamiast sprawdzać zeznania, miał podpowiadać gangsterowi, jak cało wyjść z opresji. Kazał "Masie" sporządzić kilka lewych kwitów, by wykazać źródła przychodu. Jacek W. miał mu powiedzieć, że sprawa będzie kosztować 30 tysięcy zł.
Kiedy w 1999 roku Jarosław S. po raz drugi dostał wezwanie z fiskusa, który chciał sprawdzać jego PIT-y (za lata 1996-1997), ten zwrócił się znów do urzędników. Trzeba zrobić zestawienie i dorobić kwity - mieli mu doradzić. Kontroler wyliczył, że w 1996 roku "Masa" miał ponad 755 tysięcy zł przychodu i 250 tysięcy wydatków. Również rok później miał zarobić więcej, niż wydać. Głównym źródłem dochodów "Masy" była umowa użyczenia mu 600 tysięcy zł przez restauratora Adama P., któremu prokuratura niedawno zarzuciła dawanie łapówek urzędnikom z tzw. układu warszawskiego.
Zakrapiane biesiady w "Planecie" Inspektora nie zainteresowały zdjęcia domu "Masy", przesłane do UKS przez stołeczną policję, ani podejrzanie niska wycena wyposażenia jego willi w Komorowie. Według dokumentacji, wyposażenie miało być warte 150 tysięcy zł, a ze zdjęć wynikało, że kosztowało znacznie więcej. - W tym czasie? Masa sprzedał sześć i kupił siedem luksusowych aut. Odbierając protokół, Jarosław S. dał urzędnikowi 20 tysięcy zł - czytamy w oskarżeniu.
Sprawa wyszła na jaw, gdy "Masa" został świadkiem koronnym i przyznał prokuratorom z wydziału PZ, że dał inspektorom łapówki. Cezaremu K. (który przyznał się do winy i chce dobrowolnie poddać się karze) fundował też zakrapiane alkoholem biesiady w swoim klubie Planeta. "Masa", dziś świadek koronny, za lewe PIT-y i łapówki nie poniesie żadnej kary.
Źródło: Życie Warszawy, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24