Obrońca Stanisława Łyżwińskiego potwierdził, że przygotowuje już odwołanie od decyzji sądu o tymczasowym aresztowaniu posła w związku z seksaferą w Samoobronie. Adwokat odwołanie złoży jutro, a nie, jak podało radio RMF FM, jeszcze dziś.
- Sąd oparł orzeczenie na niepełnym materiale dowodowym. Nie rozważył wielu okoliczności, których rozważenie jest wymagane przy stosowaniu tymczasowego aresztowania począwszy z naruszeniem prawa do obrony włącznie - wylicza zastrzeżenia mecenas Wiesław Żurawski.
W niedzielę po południu poseł został przewieziony ze szpitala MSWiA do oddziału szpitalnego Zakładu Karnego przy ul. Kraszewskiego w Łodzi.
Właśnie na problemach ze zdrowiem chce - według mediów - budować linię obrony adwokat Łyżwińskiego. Mec. Wiesław Żurawski przedstawił w poniedziałek sądowi dowód, którym ani sąd ani prokuratura się nie zajęły. Nie powiedział jednak dziennikarzom, co to był za dowód.
Według "Rz" ma to być fakt, że Łyżwiński uczestniczył w wypadku, w którym doznał urazu kręgosłupa. Od tego czasu nie może wykonywać gwałtownych ruchów. - Mąż od 1981 r. cierpi na dolegliwości, po których nie mógł się dopuścić zachowań podanych przez świadków - mówiła w poniedziałek na konferencji prasowej żona posła - Wanda Łyżwińska.
Do innych informacji dotarł "Fakt". Według gazety, dowodem na niewinność Łyżwińskiego ma być opinia lekarska, w której stwierdzono u posła problemy z erekcją. To impotencja miała pomóc wymigać się Łyżwińskiemu od aresztu - sugeruje "Fakt".
Łyżwiński spędzi w areszcie śledczym trzy miesiące - zdecydował wczoraj sąd. Już po południu przewieziono go na oddział szpitalny Zakładu Karnego w Łodzi.
Prokuratura postawiła posłowi siedem zarzutów (najpoważniejsze to gwałt oraz zlecenie porwania swojego wspólnika). Łyżwiński nie przyznaje się do winy i twierdzi, że nigdy nie współżył z Anetą Krawczyk, głównym świadkiem seksafery.
Prokuratura przesłuchała posła w szpitalu MSWiA, gdzie przebywał ze względu na podejrzenie choroby wieńcowej. Żona aresztowanego Wanda Łyżwińska oskarżyła wczoraj na konferencji ministra Zbigniewa Ziobrę o ręczne sterowanie prokuraturą i sądem.
Źródło: "Rzeczpospolita", "Fakt"