- Jak pierwszy raz usłyszałam decyzję pani prezydent, to pomyślałam, że rozumiem dylematy, przed którymi stała, ale podjęłabym inną decyzję - komentowała Katarzyna Lubnauer w "Faktach po Faktach" zakaz marszu narodowców 11 listopada, o którym poinformowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Przewodnicząca Nowoczesnej odniosła się też do zapowiedzi państwowego marszu, który ma zorganizować rząd.
Decyzję prezydent Warszawy komentowała w "Faktach po Faktach" przewodnicząca Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer.
- Jak pierwszy raz usłyszałam decyzję pani prezydent, to pomyślałam, że rozumiem dylematy przed którymi stała, ale podjęłabym inną decyzję - mówiła.
- To jest dylemat, czy wyżej jest prawo do zgromadzeń, czy kwestia prewencyjnego reagowania na zagrożenia - oceniła Lubnauer.
Przewodnicząca Nowoczesnej tłumaczyła, że "i tak wiele osób przyjedzie na ten marsz" i zastanawiała się, co może spowodować większe zagrożenie: fakt, że marsz jest odwołany i "to się spotka z dodatkową agresją ze strony jego potencjalnych uczestników, czy - w przypadku gdyby nie został zakazany - doszłoby do aktów przemocy i trzeba by było interweniować doraźnie?".
- Podjęłabym decyzję, żeby nie wprowadzać zakazu marszu - skwitowała Lubnauer.
Mówiła również o roli, jaką w Marszu Niepodległości odgrywa ONR (Obóz Narodowo-Radykalny). - Partia PiS jest ojcem chrzestnym ONR-u, to jest jej dziecko polityczne - oceniła Lubanuer.
- Realnie rzecz biorąc, oni (PiS - red.) są mocni w stosunku do słabych, na przykład do niepełnosprawnych, a są bardzo pobłażliwi dla faszystów i rasistów - mówiła.
"PiS wykorzystuje przestrzeń po Marszu Niepodległości"
Przewodnicząca Nowoczesnej odniosła się również do zapowiedzi marszu, który ma zorganizować rząd. Decyzja o tym zapadła po środowej rozmowie prezydenta Andrzeja Dudy z premierem Mateuszem Morawieckim. Informację tę przedstawił na konferencji prasowej prezydencki rzecznik, Błażej Spychalski.
- Hanna Gronkiewicz-Waltz zrobiła przestrzeń dla tego marszu, a teraz PiS ją wykorzystuje - stwierdziła Lubnauer w "Faktach po Faktach".
- Teraz prezydent i premier sobie przypomnieli, że wszystkie państwowe marsze mają pierwszeństwo nad marszem organizowanym przez różne środowiska - stwierdziła.
- Prezydent i premier postanowili wejść w przestrzeń po marszu (narodowców - red.) - oceniła.
- Będziemy mieli to, czego należało się spodziewać, ponieważ to politycy PiS wyhodowali sobie jako dziecko polityczne ONR. Teraz staną na jego (marszu - red.) czele - powiedziała.
- W tej chwili uporządkuje się sytuacja, wszystko się stanie jasne, ponieważ to, co się w tej chwili wydarzyło oznacza, że na czele marszu ONR-u stanie prezydent Duda i premier Morawiecki. To będzie cały czas ten sam marsz. Nic się nie zmieni. Trasa jest ta sama, zaproszenie jest dla wszystkich. Przyjadą ci sami uczestnicy, którzy są już poumawiani - stwierdziła.
Katarzyna Lubnauer pytana była również o to, czy uważa, że masowe protesty policjantów w całym kraju mogą wpłynąć na bezpieczeństwo zgromadzenia 11 listopada.
- W czasach, kiedy mamy kryzys takiej instytucji państwa jaką jest policja, z pewnym zabezpieczeniem będą mieli kłopot, ale (...) ściągną wszystkich do Warszawy, tylko po to, żeby udowodnić, że są w stanie opanować sytuację - stwierdziła.
"Całe obchody skończyły się mizerią"
Szefowa Nowoczesnej odniosła się także do decyzji o ustanowieniu 12 listopada dniem wolnym. Pytana była, czy jej zdaniem Polacy ucieszą się z "dodatkowego prezentu".
- Chyba nie ma przykładu bardziej teoretycznego państwa niż to, że na cztery dni przed świętem bardzo wielu obywateli nie wiedziało, czy to święto w ogóle będzie - oceniła Lubnauer.
- Sparaliżowano wiele instytucji tylko dlatego, że ktoś nie pomyślał - dodała.
- Można to było zorganizować rok temu, dwa lata temu. Nawet w tej specustawie, którą poparła także opozycja, była specjalna kasa, wszystko po to żeby zorganizować specjalne obchody 100-lecia niepodległości - przypomniała Lubnauer. Odniosła się tym samym do ustawy o Narodowych Obchodach Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości z kwietnia 2017 roku.
- Gdyby to był prezent jako uzupełnienie wspaniałego święta, które rzeczywiście będziemy długo pamiętać, kiedy najmożniejsi tego świata przyjeżdżają do Polski, którzy obserwują, jak Polska świętuje 100-lecie odzyskania niepodległości. Cały problem polega na tym, że całe obchody skończyły się mizerią, a my mamy zamiast tego święto, które zostało zorganizowane na cztery dni przed - komentowała Lubnauer.
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24