Jak działa mechanizm losowego przydzielania spraw w sądach? Dokładna odpowiedź tkwi w algorytmie, który według Ministerstwa Sprawiedliwości nie jest informacją publiczną, więc nie może być ujawniony. Fundacja ePaństwo skierowała pozew w tej sprawie do sądu i wygrała. - To jest element kontroli społecznej nad wymiarem sprawiedliwości i nad ingerencją administracji publicznej w wymiar sprawiedliwości - mówi Krzysztof Izdebski z fundacji. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Mechanizm losowego przydzielania spraw sądowych to system, którego nie widać, ale w sądzie dużo od niego zależy - to on decyduje, który sędzia będzie rozstrzygał kolejną sprawę. Podobno losuje, podobno w ciemno i podobno bez ingerencji człowieka, ale tylko podobno. Dlatego pytań o jego działanie eksperci mają wiele. Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo zastanawia się, czy mechanizm jest systemem losowym, czyli takim, który wyklucza ręczną ingerencję.
Fundacja ePaństwo od dwóch lat próbuje wydobyć z Ministerstwa Sprawiedliwości algorytm - dane opisujące, w jaki sposób działa system: jak losuje sędziów i czy na pewno losuje? Fundacja poszła do sądu i jeden proces właśnie wygrała.
Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że minister musi ujawnić raporty z działania systemu. To jeszcze nie cały algorytm, ale pierwszy krok, by poznać jego działanie. - To jest element kontroli społecznej nad wymiarem sprawiedliwości i nad ingerencją administracji publicznej w wymiar sprawiedliwości - podkreśla Krzysztof Izdebski.
System miał być transparentny
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wprowadzenie systemu ogłaszał już w 2017 roku. Miał nie tylko losować sprawy, ale też wpływać na to, by sędziowie nie byli nimi zbytnio obciążani. Poprzedni system przydzielania sędziom spraw alfabetycznie, zgodnie z ich wpływaniem, wtedy odszedł w niepamięć. - My ten system demolujemy na zawsze, odsyłając go do historii i wprowadzając losowy system przydzielania spraw - podkreślał Zbigniew Ziobro w październiku 2017 roku.
System miał być transparentny, ale zasady jego działania dobrze nie poznał nikt. Dzisiaj też resort nie chciał o nim rozmawiać, pisząc jedynie, że "złożył od wyroku skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego i do czasu zakończenia postępowania nie wypowie się w tej sprawie".
- My nie wiemy, jak system losujący sprawy działa. Wie to natomiast jedna instytucja w Polsce i jest to Ministerstwo Sprawiedliwości - zwraca uwagę sędzia Sądu Rejonowego w Poznaniu Monika Frąckowiak. Sędziowie, nieco żartobliwie, nazywają system sądo-lotkiem - i nie tylko dlatego, że system jest całkowicie niesprawiedliwy.
Według sędziów łatwo jest wpływać na to, kogo system wylosuje lub, częściej, nie wylosuje. - Ktoś z osób funkcyjnych wpisuje sobie do systemu "proszę mnie nie losować przez najbliższy miesiąc" i w taki sposób wykorzystuje swoje stanowisko - stwierdza Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Wątpliwości wokół losowego przydzielania spraw sądowych
Wybrana przez polityków Krajowa Rada Sądownictwa problemu nie widzi. - Jestem ostrożnym optymistą – ocenia rzecznik KRS Maciej Mitera. System uważa za potrzebny, ale nie widzi potrzeby jego kontrolowania. - Najważniejsze jest zadowolenie obywateli, że to nie Iksiński, Igrekowski, ale los wskazał danego sędziego - dodaje Maciej Mitera.
Informatyk i programista Tomasz Zieliński próbował rozgryźć system na podstawie dostępnych publicznie danych. Informacji nie znalazł wiele, co rodzi kolejne wątpliwości. - Chcieliśmy sprawdzić, czy jest możliwe, aby minister miał wpływ na to, czy określona sprawa trafi do określonego sędziego. I gdy zastanowimy się, w jaki sposób ten system może być skonstruowany, a nie wiemy tego dobrze, to dochodzimy do wniosku, że takie ryzyko istnieje - uważa Tomasz Zieliński.
Spór o ujawnienie całego algorytmu i ujawnienie działania całego systemu od prawie dwóch lat rozstrzyga Naczelny Sąd Administracyjny. Tam losowego przydziału spraw nie było.
Michał Tracz, asty//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24