Rząd stworzył wypożyczalnię sprzętu dla osób z niepełnosprawnościami. Kontrowersje wzbudza jednak sposób zakupu tego sprzętu. "Gazeta Wyborcza" dotarła do "listy Wdówika", czyli zestawienia zakupów, o które wnioskował pełnomocnik rządu do spraw osób niepełnosprawnych Paweł Wdówik. - To jest bez ładu i składu, bez logiki. Ten katalog jest zdumiewający. To się nadaje na komisję śledczą - komentują eksperci.
Już w grudniu ubiegłego roku "Gazeta Wyborcza" napisała o zakupach na potrzeby stworzonej przez rząd wypożyczalni sprzętu dla osób z niepełnosprawnościami. Jak ujawniła gazeta, zakupy za 200 milionów złotych odbywały się bez przetargu. Na dostawę oferenci mieli osiem dni, a jednocześnie pominięto największych producentów tego typu sprzętu, za zakupy odpowiadali pośrednicy. Całe przedsięwzięcie było tajne, a polecenie zakupu - donosiła gazeta - miał wydać premier Mateusz Morawiecki.
Kancelaria premiera na pytania "Wyborczej" o listę zakupionego sprzętu zapewniła, że lista ta była konsultowana z ekspertami, w tym z radą konsultacyjną przy pełnomocniku rządu do spraw osób niepełnosprawnych. Przewodnicząca rady Monika Zima-Parjaszewska i członek rady ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski przekazali jednak, że Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych nie przedstawiła im szczegółów dotyczących zakupów dla wypożyczalni.
"Lista Wdówika"
Na początku lutego w Sejmie zebrały się połączone komisje zdrowia i polityki społecznej. Pełnomocnik rządu do spraw osób niepełnosprawnych Paweł Wdówik powiedział, że "nie znam listy zakupionego sprzętu, dlatego że jest ona tajna". Poinformował jednak, że "znam listę sprzętu, o który zawnioskował", i "chętnie się nią podzieli".
Do listy próbowali dotrzeć dziennikarze i politycy. Ministerstwo Rodziny i Pomocy Społecznej (Wdówik jest wiceministrem) odmówiło udostępnienia jej dziennikarzom. Politycy Koalicji Obywatelskiej byli też w resorcie z kontrolą poselską. Tam mogli zobaczyć listę, ale w kancelarii tajnej. Nie mogli więc jej skopiować, sfotografować ani o niej mówić.
Ostatecznie "listę Wdówika" zdobyli dziennikarze "GW". Z ministerstwa trafiła ona do NIK, znajduje się w aktach kontroli wykonania budżetu państwa w 2022 roku. Na wnioskowanej liście zakupów, którą opublikowała gazeta, znalazło się między innymi 60 tysięcy wózków inwalidzkich oraz 130 tysięcy aparatów słuchowych.
Jak pisze "GW", "wskazany przez Wdówika pomysł zakupu ogromnej liczby aparatów słuchowych i wózków inwalidzkich budzi zdumienie ludzi z branży". Szczególnie w porównaniu do niewielkiej liczby łóżek rehabilitacyjnych, wskazanych na liście. Wdówik wnioskował o zakup 272, w tym 72 bardziej zaawansowanych.
"Aparaty i wózki są wprawdzie w niewielkim stopniu refundowane przez NFZ, ale do bardziej zaawansowanych technicznie można uzyskać duże dofinansowanie z Państwowego Funduszy Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Tymczasem dla osób przykutych do łóżka przez chorobę lub niedołężnych na starość nie ma żadnej refundacji łóżek rehabilitacyjnych. Można je tylko wypożyczać komercyjnie lub kupić" - pisze gazeta.
"Bez ładu i składu, bez logiki", "liczby z kosmosu"
- Nie przygotował tej listy profesjonalista - skomentował Arkadiusz Grądkowski, prezes izby POLMED. - Liczba 60 tysięcy zaawansowanych technologicznie wózków jest z kosmosu. Tyle sprzedaje się przez pięć lat. Jak można pisać na przykład "rama wózka lekka składana nie krzyżakowa", skoro tego typu ramy są właśnie nieskładane? Takich kwiatków jest tam więcej - powiedział "Wyborczej" dostawca wózków z 30-letnim doświadczeniem.
- Skoro mamy refundację wózków z NFZ i dopłaty z PFRON, to po co państwo polskie kupuje kolejne kilkadziesiąt tysięcy wózków? A jednocześnie nie ma żadnej refundacji dla kilkuset tysięcy osób leżących w domach. Potrzebują nie tylko specjalnych łóżek, ale i podnośników, a proponuje się im tylko 272 łóżka, w tym zaledwie 72 łóżka elektryczne obrotowe. To jest bez ładu i składu, bez logiki. Ten katalog jest zdumiewający. To się nadaje na komisję śledczą. Trzeba wyjaśnić, dlaczego sprzęt kupowano bez konsultacji i bez przetargu. I czym kierowali się ludzie, robiąc takie zamówienie - stwierdził Tomasz Michałek z Koalicji na Pomoc Niesamodzielnym.
Z wyliczeń "Wyborczej" wynika, że wszystkie wskazane przez Wdówika zamówienia kosztowałyby nawet trzy miliardy złotych. Jeszcze w marcu - podaje gazeta - kancelaria premiera w piśmie do posła Lewicy Jana Szopińskiego poinformowała, że wydano tylko połowę z 200 milionów złotych, które Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) otrzymała na zakupy.
Jak zaznacza "GW", "pośrednicy wobec braku w założonych przez Wdówika ilościach zaawansowanego technologicznie sprzętu kupowali 'co popadnie', czyli o wiele prostszy sprzęt". "Ile im za to zapłaciła RARS? I ile zarobili na pośrednictwie? Tego nie wiadomo, można jednak przypuszczać, że tak jak w przypadku respiratorów od handlarza bronią rząd świadomie przepłacił" - pisze dziennik.
Wypożyczalnia rozpoczęła działanie
Wypożyczalnia została ostatecznie otwarta we wtorek, 5 września. Wdówik powiedział na zorganizowanej z tej okazji konferencji, że wbrew doniesieniom mediów kupno sprzętu poprzedziły konsultacje w ramach Krajowej Rady Konsultacyjnej do spraw Osób Niepełnosprawnych. - Nie mam poczucia, że w jakimkolwiek momencie nastąpiło przekroczenie prawa, wiem, że działaliśmy bardzo skrupulatnie (...), w granicach wyznaczonych przepisami - przekonywał. Wdówik poinformował, że w wypożyczalni jest obecnie 14 tysięcy jednostek sprzętu za około 100 milionów złotych.
Prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michał Kuczmierowski dodał, że zarzuty związane z uruchomieniem wypożyczalni traktuje "w kategoriach ataku politycznego". - Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych w swoich działaniach wielokrotnie była kontrolowana przez wszystkie instytucje kontrolne, między innymi CBA i NIK. W żadnym z tych badań nie było zastrzeżeń, były za to pochwały za jakość, skuteczność realizowanych przedsięwzięć i przejrzystość postępowań, które mimo tego, że są niejawne, są prowadzone w sposób rzetelny i zgodny z prawem - powiedział Kuczmierowski.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", PAP