Wpływowemu leśnikowi Bolesławowi B., który angażował się w inwestycję spółki Ryszarda Sobiesiaka w Zieleńcu, grozi do dziesięciu lat więzienia. Prokuratura, która bada nieprawidłowości w związku z budową w tej miejscowości wyciągu narciarskiego, postawiła mu już zarzuty - pisze "Rzeczpospolita".
B. to dawny szef "S" leśników i naczelnik kadr wrocławskiej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych. Prywatnie – bliski znajomy znanego z afery hazardowej Ryszarda Sobiesiaka.
Wyciąg w Zieleńcu ruszył w Wigilię 2008 r., choć według procedur o pozwolenie na budowę firma Sobiesiaków - Winterpol mogła się ubiegać dopiero w marcu 2009 r. Firma bez pozwoleń wycięła blisko pół hektara państwowego lasu w obrębie chronionego krajobrazu i rozpoczęła budowę. Urzędnicy Lasów, choć o tym wiedzieli, nie powiadomili prokuratury, lecz jedynie zawarli z Sobiesiakiem "porozumienie o bezumownym korzystaniu z gruntów".
Winterpol zapłacił zaś niewielkie kary.
Działał na szkodę
B., wówczas naczelnik kadr, jako funkcjonariusz publiczny powinien - zdaniem Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu - zawiadomić o samowoli Winterpolu m.in. prokuraturę i Straż Leśną.
Śledczy zarzucają mu niedopełnienie obowiązków i działanie na szkodę interesu publicznego. Miał to robić "dla osiągnięcia korzyści majątkowych" (zarzut nie precyzuje, o jakie korzyści chodzi).
B. ma też drugi zarzut: że przez pół roku ukrywał w gabinecie dwa dokumenty dotyczące przesunięcia terminu płatności kary umownej dla Winterpolu. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.
Poświadczyli nieprawdę
Zarzuty poświadczenia nieprawdy w dokumentach usłyszeli Józef K. i Kazimierz G. z zarządu Winterpolu. W starostwie w Kłodzku, wiedząc o odpowiedzialności karnej, podpisali dokumenty poświadczające, że mają prawo do dysponowania gruntem leśnym pod budowę wyciągu.
W rzeczywistości uprawnienia zyskali dwa miesiące później. Grozi im do trzech lat więzienia.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24