Włodzimierz Lenin znowu w centrum Gdańska? Władze miasta chcą odtworzenia historycznej bramy Stoczni Gdańskiej, znanej z sierpniowych strajków 1980 roku. Ta, która stoi teraz, powstała po stanie wojennym i zniszczeniu tej starej przez czołgi. Na nowej ma być nazwisko wodza rewolucji, co dla części stoczniowców brzmi jak obelga i powrót komunistycznych symboli.
Na historycznej bramie zawiśnie napis: "Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się". Zawieszono go tam tam w sierpniu 80. roku. Nie zabraknie też orderu Sztandaru Pracy, który zakład wtedy dumnie nosił. Będzie też historyczna nazwa stoczni - imienia Lenina.
Co współcześni stoczniowcy, z których część pamięta jeszcze wydarzenia sprzed ponad 30 lat, sądzą o pomyśle? - Tylko tego Lenina bym ściągnął. Nie lubię go - mówi jeden z pracowników zakładu, Piotr Jodkowski. - Sentymentu do tego pana specjalnie nie czuje, to jednak tak było - dodaje drugi, Andrzej Rynkiewicz.
Chichot historii
Zwolennicy powrotu bramy przekonują, że tym razem Lenin wcale nie będzie "wiecznie żywy". - To brama w przeszłość, a po otwarciu w przyszłość. Nie zamykajmy tej historii - przekonuje Paweł Golak z Europejskiego Centrum Solidarności.
Bramy nie byłoby bez Lecha Wałęsy, przywódcy strajków, a w III RP prezydenta kraju. - Jestem za, a gdyby tak mogli mi jeszcze wrócić 20 lat, to byłbym zachwycony - mówi Wałęsa.
Płot w kształcie jaki mają teraz zobaczyć mieszkańcy Gdańska, ostał się do grudnia 1981 roku, gdy czołgi i ZOMO staranowały bramę i zniszczyły bezpowrotnie oryginał. Kolejna brama już nikogo pod stocznią nie łączyła.
Lenin na płocie to chichot historii. Ale z pozytywnym przesłaniem. - Lenin podobno zaczął rewolucję, a my w stoczni pod jego imieniem też zaczęliśmy rewolucję, obalenie komunizmu. Lenin stworzył, a my obaliliśmy komunizm - komentuje Jerzy Borowczak, uczestnik strajku z sierpnia 1980 roku.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN