W Polsce jest coraz więcej takich miejsc, gdzie tzw. kompromis aborcyjny jest fikcją. Gdzie kobiety, które w trzech szczególnych przypadkach mają prawo usunąć ciąże, nie mogą tego zrobić, bo są odsyłane od szpitala do szpitala. Lekarze często zasłaniają się klauzulą sumienia - jak sami przyznają - na wszelki wypadek. Jak działa ten mechanizm? Materiał "Czarno na białym".
Obecnie aborcja w Polsce jest dopuszczalna w trzech przypadkach określonych przez prawo. Po pierwsze, kiedy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu matki. Po drugie, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. I w końcu po trzecie, kiedy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, czyli gwałtu czy kazirodztwa.
Jak się jednak okazuje, trudno o aborcję, nawet gdy gwarantuje ją prawo. Jeden z lekarzy pracujących na północy Polski zgodził się opowiedzieć reporterowi "Czarno na białym", jak bardzo zmieniła się jego praca w ostatnich miesiącach. - Był poprzedni rząd i ustawa była taka, jaka była, to się to robiło - mówi lekarz o aborcjach i opowiada, jak obowiązujące prawo musi ominąć i w praktyce uniemożliwić z niego skorzystanie. W efekcie kobieta, która ma prawo do legalnej aborcji, jest odsyłana od drzwi do drzwi.
Szpitale odmawiają
Jak opowiada lekarz, kobiecie, która stara się dokonać legalnej aborcji, lekarz i szpital, do którego się zgłosiła, nie ma obowiązku wskazać miejsca, gdzie może to zrobić. - I te pacjentki zostają same sobie. I one się teraz od nas odbijają, a jeszcze z pół roku temu staraliśmy się im pomóc - dodaje nasz rozmówca.
Lekarze powołują się na klauzulę sumienia. Nie pomagają nawet w dotarciu do szpitala, który może aborcji dokonać. A to dlatego, że Trybunał Konstytucyjny w październiku ubiegłego roku za sprzeczne z konstytucją uznał przepisy wprowadzające obowiązek wskazania pacjentowi innego lekarza lub szpitala, gdy ze względu na klauzulę sumienia lekarz odmawia wykonania danego zabiegu.
- Szpital nie musi wskazać miejsca i ona zostaje sama - takie mamy prawo w Polsce - mówi lekarz. Wszystko to wynika z pewnych zależności i niestety ze strachu: to czas, gdzie medycyna i polityka są od siebie mocno uzależnione.
Rozmówca "Czarno na białym" wyjaśnia: - Jesteśmy teraz w rejonie gdzie 70 proc. ludzi głosowało na PiS, a ci ludzie teraz rządzą. A za rok będzie koszyk szpitali i wojewoda będzie przyznawał kontrakty i od jego widzimisię będzie zależało, czy szpital będzie istniał czy nie - dodaje.
"To prawo to fikcja"
Tak działa to w praktyce. Reporter TVN24 telefonicznie próbował ustalić, w których miejscach można dokonać legalnej aborcji. W wielu szpitalach słyszymy, że w tej placówce takich zabiegów się nie wykonuje.
- To prawo to jest fikcja. Część osób broni teraz tzw. kompromisu, w którym kobiety nie brały udziału, czyli kompromisu miedzy politykami a Kościołem. Ale to prawo jest martwe. Co więcej, można tez powiedzieć, że ono w praktyce jest jeszcze bardziej restrykcyjne niż w swoim zapisie - mówi Krystyna Kacpura, przewodnicząca Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Województwo podkarpackie - z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że na tym terenie nie da się wykonać legalnej aborcji, choć szpitali, które teoretycznie mogą to zrobić, jest ponad 20.
Reporterka "Czarno na białym" wcieliła się w postać osoby, której siostra chce dokonać legalnej aborcji. Siostra ma wszystkie dokumenty, które potwierdzają, że taki zabieg może przeprowadzić. Zgodnie z prawem może wybrać szpital. Reporterka odwiedziła kilka.
- W jej imieniu pytam, bo ona jest w kiepskim stanie psychicznym czy może tu dokonać terminacji ciąży? - pyta w jednym ze szpitali reporterka.
- Nie - słyszy odpowiedź reporterka. - Wszyscy lekarze podpisali tu klauzulę sumienia i mają prawo odmowy udziału w takich zabiegach - wyjaśnia pracownica szpitala. Dopytywana, czy może wskazać inną placówkę, gdzie można dokonać legalnej aborcji, odpowiada: - Nie. Zgodnie z wyrokiem Trybunału nie musimy wskazać.
Pacjentka musi szukać sama. Czas płynie, a to ma kluczowe znaczenie. Po 25. tygodniu ciąży nie można już w niektórych przypadkach dokonać aborcji. Krystyna Kacpura opowiada, że od kobiet często żąda się m.in. dodatkowych badań, chociaż zostały już one przeprowadzone, czy rozmowy z psychologiem. Często dzieje się tak do momentu, kiedy aborcji dokonać już nie można.
Odwiedzając kolejne szpitale, reporterka TVN24 dowiaduje się, że na Podkarpaciu nie znajdzie szpitala, w którym można wykonać legalną aborcje. Mechanizm, czy to na Podkarpaciu czy na północy Polski, gdzie reporter rozmawiał z tamtejszym lekarzem, jest taki sam - pracownicy poszczególnych szpitali na wszelki wypadek wolą odmawiać przeprowadzenia takich zabiegów.
- Nikt nie chce za tzw. dobrą zmianę i tak zwany elektorat odpowiadać głową - wyjaśnia lekarz.
Reporterzy TVN24 zapytać w podkarpackim NFZ, ile szpitali oficjalnie odmawia dokonania aborcji, ile podpisało klauzulę sumienia, ile dokonano legalnych aborcji; w końcu, czy szpitale ponoszą jakąś odpowiedzialność w związku z odmową?
"W związku z bardzo napiętym terminarzem spotkań nie będę mógł udzielić Państwu wywiadu(...). W ubiegłym roku na terenie naszego województwa odnotowaliśmy osiem zabiegów terminacji ciąży. W tym roku jeden zabieg. Nie posiadamy danych dotyczących lekarzy, którzy podpisali klauzulę sumienia. Świadczeniodawcy nie przekazują takich danych i nie mają takiego obowiązku. Lekarz może też skorzystać z klauzuli w konkretnym przypadku, nie deklarując tego wcześniej" - brzmi uzyskana odpowiedź.
Jak mówi jeden z rozmawiających z reporterami "Czarno na białym" lekarzy, w takiej sytuacji ministerstwo zdrowia i Polskie Towarzystwo Ginekologiczne powinny przekazać lekarzom jednoznacznie zalecenie, jak powinni pokierować dalej pacjentką, która chce dokonać legalnej aborcji.
Spychologia
Najczęstszym rozwiązaniem, jakie przychodzi do głowy lekarzom, jest jednak tzw. spychologia. Pada wciąż to samo nazwisko i to samo miasto: Szpital Bielański w Warszawie. Prof. Romuald Dębski z tego szpitala mówi, że rocznie wykonuje się około tysiąca aborcji zgodnych z prawem - 10 proc. tych wszystkich aborcji u niego na oddziale. Dębski przyznaje, że dla wielu kobiet jest ostatnią deską ratunku.
- Ja w momencie, kiedy staję naprzeciwko pacjentki, jestem reprezentantem medycyny, a nie wyznania. To ma być zgodne z wiedzą medyczną, nie ze światopoglądem - mówi prof. Dębski. Dodaje, że przyjmuje pacjentki z całej Polski i za każdym razem prosi tylko o jedno - zaświadczenie ze szpitala, że odmówiono dokonania aborcji.
Wiele szpitali zbywa pacjentki, które o takie zaświadczenie proszą. - Jak rozmawiam z taką kobietą, to ciągle widzę ją skulona gdzieś na korytarzu i mówiącą szeptem - mówi Kacpura, która spotyka się właśnie z takimi kobietami, interweniuje u rzecznika praw pacjenta, a czasami w samym szpitalu.
Jak wyjaśnia Kacpura, nie ma siły, by kobieta, która nie chce dokonać aborcji, została do tego zmuszona. Jej zdaniem tak samo powinno być w odwrotnej sytuacji - gdy kobieta z jakiegoś względu nie chce być w ciąży i dokonać aborcji, powinna mieć taką możliwość.
Ministerstwo milczy
Reporterzy "Czarno na białym" poprosili ministerstwo zdrowia o listę szpitali, które nie wykonują legalnej aborcji. Odesłano im wyniki zapytania sprzed trzech lat - ministerstwo zwróciło się w nim do wszystkich szpitali, w których funkcjonują oddziały ginekologiczne, z pytaniem o klauzulę sumienia. Odpowiedzi udzieliła większość - czyli 375 placówek. Ministerstwo zna pięć takich sytuacji.
Na rozmowę przed kamerą o szpitalach, które odmawiają legalnej aborcji, ich kontrakty z NFZ i realną skalę problemu, ministerstwo nie znalazło czasu.
Reporterzy TVN24 otrzymali jedynie lakoniczne oświadczenie: "(...) lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem, (...) z tym że ma obowiązek wskazać realne możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym (...). Jednocześnie należy wskazać, że ww. przepis był przedmiotem kontroli przez Trybunał Konstytucyjny (...) Trybunał Konstytucyjny orzekł o niekonstytucyjności zaskarżonego przepisu(...) w zakresie, w jakim nakłada na lekarza (...) obowiązek wskazania realnych możliwości uzyskania takiego świadczenia u innego lekarza lub w innym podmiocie leczniczym."
Stygmatyzowanie
Lekarze otwarcie mówią o stygmatyzowaniu ich i tym, że jeżeli dokonają legalnej aborcji, mogą spodziewać się m.in. pikiet tzw. obrońców życia przed szpitalem. - Jeżeli ja widzę plakat, na którym jest moje zdjęcie, a obok poszarpane fragmenty dziecka - bo tak się obrońcom życia wydaje, że na tym to polega, a nie mają pojęcia, jak to tak naprawdę wygląda - to ja się nie dziwię ludziom, że nie chcą o tym mówić. To naprawdę nie jest sympatyczne, kiedy się widzi tego typu zestawienia - mówi prof. Dębski.
Jak sprawić, żeby tzw. kompromis aborcyjny, który obowiązuje od 1993 r., działał?
- Jest jedno rozsądne rozwiązanie: żeby polityka się nie dotykała medycyny w ogóle. Polityka nie powinna ingerować w żadną działkę medycyny, a już na pewno nie w położnictwo i niepłodność - podkreśla prof. Dębski.
Autor: mw\mtom / Źródło: tvn24