Piloci 36 Specjalnego Pułku Transportowego, który odpowiada za transport najważniejszych osób w Polsce, mogli łamać procedury znacznie częściej, niż do tej pory sądzono. Jak dowiedzieli się reporterzy "Czarno na białym", przepisy naruszali nie tylko piloci Jaka-40, który wylądował w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. Informacje o dochodzeniu prokuratury w tej sprawie potwierdza rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa.
- Ujawniono pewne zdarzenia wskazujące, że w 36. specpułku odbywały się loty z naruszeniem procedur wynikających z obowiązujących regulaminów – przyznaje płk Zbigniew Rzepa.
Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarli reporterzy "Czarno na białym", nie chodzi tylko o pilotów Jaka-40, który lądował w Smoleńsku przed Tu-154M, ale też o innych pilotów specpułku.
- Nie ma jeszcze żadnych decyzji personalnych – myślę tutaj m.in. o postawieniu zarzutów. To wszystko jeszcze jest "in rem", czyli w sprawie. Gromadzone są materiały dowodowe – dodaje Rzepa. Na razie prokuratorzy nie zdecydowali się wyłączyć tego wątku do oddzielnego śledztwa.
Dyscyplinarka dla "zuchów"
Wcześniej TVN24 ustalił, że rozpoczęto już postępowanie dyscyplinarne wobec pilotów Jaka-40. Grozi im od upomnienia po wydalenie ze służby.
Zakończenie prac komisji potwierdził wówczas rzecznik Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz. - Zgodnie z ustaleniami śledztwa piloci złamali regulamin lotniczy, schodząc niżej niż minimalna wysokość określona dla lotniska w Smoleńsku - wyjaśnił wojskowy. - Załoga odwołała się od tych ustaleń - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. sierż. szt. Jacek Grześkowiak/36SPLT