Prezydent w sytuacjach kryzysowych dowiaduje się o nich w czwartej kolejności po szefie MON, szefie sztabu generalnego i BBN-ie - wynika z procedur MON-u. - BBN samo chciało informować prezydenta - przekonuje resort. - To nieprawda. MON źle nas zrozumiał - odpowiada BBN.
By rozwiązać problem BBN zaprosił MON na rozmowy w tej sprawie. Mają się rozpocząć we wtorek o 10.00. - Rzecz najprawdopodobniej będzie dotyczyła technicznych rozwiązań. Kwestia ustalenia, czy dzwonimy na ten czy inny numer – mówi portalowi tvn24.pl płk Cezary Siemion z MON.
MON: BBN samo chciało informować
Według pułkownika kwestię wyjaśniło pismo BBN do resortu obrony z czerwca 2007, z którego ma wynikać, że to Biuro ma obowiązek niezwłocznego informowania prezydenta o zdarzeniach szczególnych. Pismo zawierało też wykaz oficerów biura, których należy powiadamiać w takich sytuacjach.
BBN: To dotyczyło misji zagranicznych
- Pismo dotyczyło tylko spraw w Iraku i Afganistanie - przekonuje jednak rzecznik Biura, Patrycja Hryniewicz. - Gdyby coś zdarzyło się z naszymi żołnierzami, to my chcemy o tym wiedzieć. I to nie na zasadzie przekazywania prezydentowi informacji. Jesteśmy biurem analitycznym – twierdzi rzecznik.
I dodaje: - Nie jesteśmy punktem kryzysowym Pałacu Prezydenckiego. Tym zajmuje się administracja rządowa, a o takich sytuacjach bezpośrednio informuje się prezydenta. A gorąca linia z Pałacem przecież w rządzie jest – uważa rzecznik Biura, Patrycja Hryniewicz. Jej zdaniem na tym polega główne nieporozumienie w relacjach BBN z resortem obrony, i to należy na planowanym spotkaniu wyjaśnić.
MON rozszerzył interpretację
Pytany, czy instrukcja BBN nie dotyczyła misji zagranicznych wojska polskiego, Siemion odparł: - Na podstawie tego pisma dyżurna służba operacyjna sił zbrojnych poinformowała oficerów BBN. Potraktowali to jako rozszerzenie, bo w podtekście była śmierć żołnierza. Z pojedynczą śmiercią żołnierza nikt od razu do ministra i prezydenta nie idzie – stwierdził pułkownik. – Zostali (BBN, red.) wprowadzeni w system, okazało się, że jest on nieskuteczny po ich stronie i trzeba to zmienić – podsumowuje.
Klich: dotąd wszystko było dobrze
Tej wersji trzyma się Bogdan Klich, który przekonywał na konferencji prasowej, że "sposób powiadamiania Biura Bezpieczeństwa Narodowego obowiązuje już od kilku lat". – Jak do tej pory system działał sprawnie. Armia zastosowała się do zaleceń procedury – podkreślił Klich.
Prezydent informowany w czwartej kolejności
Według opublikowanej na stronach internetowych MON Procedury meldowania i powiadamiania kierownictwa MON i SG WP o zaistnieniu sytuacji szczególnej w siłach zbrojnych RP i polskich kontyngentach wojskowych, dyżurna służba operacyjna w pierwszej kolejności powiadamia szefa MON i szefa Sztabu Generalnego. W drugiej – m.in. zastępców szefa Sztabu. BBN jest informowany dopiero w trzeciej kolejności. A dopiero BBN, według resortu, informuje prezydenta.
Szczygło: Klich sam powinien zadzwonić
-Jeśli chodzi o sposób powiadamiania najwyższych władz, to on jest bardzo prosty, bo minister obrony narodowej informuje prezydenta i premiera bezpośrednio o negatywnych zdarzeniach - przekonuje jednak Szczygło.
Zaznaczył, że w przypadku takiego wydarzenia, jak katastrofa CASY Klich powinien wykonać bezpośrednio telefon do prezydenta. Podkreślał, że tak robili do tej pory wszyscy szfowie MON.
Tusk: osobiście informowałem prezydenta
-Dzwoniłem do prezydenta i rozmawiałem z nim osobiście. Jak tylko się dowiedziałem, wsiadłem w samochód. Jechałem na lotnisko, aby udać się na miejsce katastrofy. W drodze, z samochodu, poprzez Biuro Ochrony Rządu połączyłem się z prezydentem - zapewnia jednak premier Donald Tusk.
Jak dodał, nie pamięta godziny tej rozmowy, ale "to jest do sprawdzenia". Tusk pojechał na lotnisko ok. 22.45. Musiał rozmawiać z prezydentem jak ten był już w Chorwacji
Prezydent dowiedział się za późno?
Prezydent Lech Kaczyński ok. godzinę po środowej katastrofie samolotu CASA, w której zginęło 20 lotników, udał się z wizytą do Chorwacji.
W sobotę zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Robert Draba mówił, że stało się tak, ponieważ prezydent nie został przed wylotem poinformowany o katastrofie. Sugerował, że winne temu jest MON. Resort zarzut odpiera, twierdząc, że jeszcze przed wylotem informacja trafiła do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
kaw
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24