Czy książka o Lechu Wałęsie, wydana przez IPN, powinna być finansowana z publicznych pieniędzy? - Jak najbardziej - przekonywał w programie "Tak czy nie" w TVN24 Dominik Zdort. Przeciwnego zdania jest Tomasz Wołek: - Książka jest nierzetelna i jednostronna, są tam dowody na insynuacje - stwierdził Wołek.
Publicysta Dominik Zdort jest przekonany, że Instytut Pamięci Narodowej postąpił właściwie, wydając za publiczne pieniądze książkę Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza "Wałęsa a SB. Przyczynek do biografii". - IPN powstał po to, żeby takie książki wydawać. Tego nie wydaliby prywatni wydawcy, bo nie mieliby odwagi - powiedział Zdort. - Autorzy tej książki odważyli się ją napisać, chociaż wylewane są im pomyje na głowę. Państwo jest od tego, żeby takie rzeczy finansować - stwierdził publicysta.
Zdort przyznał, że wielkie wrażenie zrobiła na nim ogromna ilość wykorzystanych materiałów. - To nie są wyssane z palca zarzuty (stawiane Wałęsie), tylko ogromna praca historyczna - podkreślił.
Zdaniem Zdorta, książka nie zmieni poglądów zwolenników Lecha Wałęsy. - Natomiast jeśli ktoś nie miał zdania, to może nastąpi jakaś rewolucja w jego umyśle - dodał.
"Książka nierzetelna i stronnicza"
Natomiast publicysta Tomasz Wołek podkreślił, że instytucja państwowa powinna wydawać za państwowe pieniądze wyłącznie publikacje "rzetelne, które spełniają wymóg bezstronności". - Znam wcześniejszą twórczość autorów tej książki - pisali rzeczy jednostronne, które roiły się od kłamstw i nieścisłości - powiedział.
Wołek przyznał, że Lech Wałęsa nie jest postacią do końca idealną, ale w książce tej nawet jego "ewentualne błędy i grzechy nie zostały w sposób znaczący udowodnione". Jego zdaniem autorzy publikacji nie zachowali odpowiedniej miary w ocenie spraw i ludzi. - To jest rzecz kontrowersyjna i stronnicza, tam są dowody na nierzetelności i insynuację - ocenił publicysta.
"W IPN - nagonka na Wałęsę"
Zdaniem Wołka wydanie tej publikacji potwierdza tezę, że IPN nie jest instytucją jednorodną, bo zaczyna tam dominować ton śledczy i nagonka na Lecha Wałęsę. - To nie jest instytucja państwowa, ale partyjna: PiS-u - stwierdził Wołek. - Ludzie, którzy wielbią tę książkę to są ci sami ludzie, którzy palili przed Belwederem kukłę Wałęsy krzycząc "Bolek" - dodał.
Tomasz Wołek wierzy jednak w "istnienie jakiejś zbiorowej mądrości społeczeństwa". - Ona podpowiada Polakom, że wszelkie próby podgryzania nóg czy nogawek nie zdadzą się na nic, bo bilans Lecha Wałęsy i tak jest ewidentny - ocenił.
Wołek podkreślił, że "Wałęsa jest i pozostanie jedną z największych postaci historycznych XX wieku, jednym największych bohaterów Polski i świata". - I tu się zgadzamy - dodał Dominik Zdort.
Co z tą książką?
Dyskusja wokół książki historyków IPN Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza "Wałęsa a SB. Przyczynek do biografii" toczy się od kilku tygodni, a jej temperatura rośnie z każdym dniem.
Oprócz argumentów za i przeciw tej publikacji oraz dyskusji wokół tego, czy Wałęsa będąc prezydentem - jak podają autorzy książki - niszczył dokumenty SB na swój temat, ostatnio pojawiło się też pytanie, czy książkę powinien wydać IPN - za publiczne pieniądze, z narodowym godłem na okładce.
Stefan Niesiołowski z PO przekonuje, że książka powstała na polityczne zamówienie PiS. - Gontarczyk i Cenckiewicz mogą sobie pisać książki, ale nie za państwowe pieniądze. Nie z moich podatków, to opluwanie Polski – grzmiał polityk PO w TVN24. Jego zdaniem książka to „paszkwil”, dlatego nie wykluczył, że należałoby zmienić ustawę o IPN, by nie dopuścić na przyszłości do wydawania "czegoś, co jest wymierzone w Polskę”.
Politycy PiS przekonują zaś, że takie publikacje odnoszące się do naszej historii powinny być wydawane przez IPN. Zapraszamy do wypowiedzi w tej sprawie na naszym forum - i do udziału w ankiecie: TAK czy NIE?
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24