Po ponad pięciu miesiącach od wybuchu afery pedofilskiej z udziałem polskich duchownych na Dominikanie, ksiądz Wojciech G. został zatrzymany w Polsce. Prokuratura potwierdza, że usłyszy zarzuty, nie mówi jeszcze jakie. Sam duchowny do tej pory zapewniał o swojej niewinności.
Sprawa rozpoczęła się we wrześniu ub.r., gdy w związku z oskarżeniami o pedofilię odwołano z Dominikany rezydującego tam nuncjusza apostolskiego, arcybiskupa Józefa Wesołowskiego. Duchowny wrócił do Watykanu. Poinformowano wtedy przy okazji, że śledztwo toczy się również przeciwko ks. Wojciechowi G., który pracował w dominikańskiej miejscowości Juncalito. Reportaż w tej sprawie wyemitowała miejscowa telewizja. Pod koniec września ws. polskich księży zamieszanych w skandal, śledztwo wszczęła polska prokuratura. Dotyczy ono dwóch wątków: przestępstwa pedofilii (które zagrożone jest w Polsce karą do 12 lat więzienia) i utrwalania treści pornograficznych z dziećmi (zagrożone więzieniem do 10 lat). Podstawą wszczęcia śledztwa były informacje, jakie prokuratura uzyskała z polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Bogocie, które potwierdziło w prokuraturze na Dominikanie, że ta prowadzi postępowanie w sprawie dotyczącej dwóch polskich obywateli.
Prokurator generalny Dominikany przesłał w tej sprawie dokumenty do Polski. Są to m.in.: ekspertyza informatyka badającego zatrzymane w śledztwie komputery, a także protokoły przesłuchań pokrzywdzonych i świadków, dokumenty bankowe oraz opinia psychologiczna.
Tysiące zdjęć w komputerze
Ks. Wojciecha G. poszukiwał Interpol. Na początku października został on odnaleziony przez policję w Polsce. Przebywał u swoich rodziców pod Krakowem. Funkcjonariusze go jednak nie zatrzymali, tłumacząc, że nie mają ku temu podstaw.
Kilka dni później dziennikarze dominikańskiej telewizji dotarli do materiału dowodowego zgromadzonego przez prokuraturę tego kraju w sprawie oskarżanego o gwałt i molestowanie nieletnich księdza G. Jak relacjonowali, zawierał on wstrząsające zeznania ofiar księdza i opis zawartości skonfiskowanego przez śledczych twardego dysku należącego do polskiego duchownego. Było na nim 86 tys. zdjęć i filmów - widać było na nich m.in. dzieci dominikańskie i z innych krajów uprawiające seks oralny z dorosłymi mężczyznami, całujących się nieletnich chłopców oraz mężczyzn w czasie stosunków z dziećmi, które - zdaniem dominikańskich władz - mogły być pod wpływem narkotyków. Znaleziono również zdjęcia nieletnich przebranych za gladiatorów, chłopców w zaskakujących pozycjach, z widocznymi genitaliami.
W tym samym dniu polski duchowny udzielił telewizyjnego wywiadu, w którym zapewniał o swojej niewinności. - Jeżeli przepraszam, to przepraszam za moją naiwność, mój brak odpowiedzialności, że tym ludziom za bardzo zaufałem. Nie skrzywdziłem tych dzieci, a jeżeli je skrzywdziłem, to tylko i wyłącznie w takim wymiarze, że być może za bardzo zaufałem wszystkim tym ludziom na Dominikanie - mówił.
Zarzuty dla duchownego
Wojciech G. został zatrzymany 17 lutego rano w swoim domu pod Krakowem. Przeszukano także jego mieszkanie.
Jak nieoficjalnie dowiedział się portal tvn24.pl, prokuratura na pewno chce mu postawić zarzut pedofilii. - Najpierw chcemy te zarzuty ogłosić podejrzanemu, następnie o ich treści poinformujemy opinię publiczną - powiedział na antenie TVN24 Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Przyznał, że zarzuty dotyczą prowadzonego przez polską prokuraturę śledztwa.
Z informacji tvn24.pl wynika, że prokuratorzy przedstawią ks. G. zarzuty m.in. z art. 200 kodeksu karnego § 1. Przepis ten mówi, że "kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12".
Prokuratorzy, z którymi nieoficjalnie rozmawiał dziennikarz tvn24.pl, twierdzą, że we wtorek opinia publiczna może być zaskoczona opisem czynów, za które ks. Wojciech G. może usłyszeć zarzuty.
Autor: nsz//kdj / Źródło: tvn24.pl