Takiej ochrony pozazdrościłby ks. prałatowi Jankowskiemu nawet premier. Duchowny nie wybiera się w żadną podróż bez ośmiu wyszkolonych ochroniarzy z ostrą bronią - pisze "Dziennik".
A z taką obroną prałat może czuć się bezpiecznie. Bo chociaż to jeszcze młoda kadra (od 22 do 28 lat), to przeszła profesjonalne szkolenie od byłych żołnierzy GROM. - Sfinansowaliśmy im niektóre szkolenia, teraz, aby się odwdzięczyć, jako wolontariusze chronią prałata - przyznaje Mariusz Olchowik, prezes Instytutu prałata.
Czy były kapelan "Solidarności" rzeczywiście potrzebuje aż takiej świty? Olchowik nie ma wątpliwości, że zagrożenie jest realne. - Podczas odsłonięcia pomnika Dmowskiego dzięki ochronie uniknął pobicia przez lewicowych fanatyków - tłumaczy dziennikowi.
Sam ks. Jankowski przyznaje, że to prezes instytutu "uparł się" na ochronę, ale bardzo nie protestuje, bo "ma z kim pogadać". - To raczej profilaktyka. Mariusz Olchowik się uparł po tym, jak kiedyś w pociągu relacji Warszawa - Gdańsk ktoś ukradł mi portfel. Poza tym zawsze mam jakieś bagaże i trochę trwa, zanim wyjdę z pociągu. Z ochroną wszystko idzie sprawniej i podróż mija szybciej, bo pogadać można - dodaje prałat.
Pomysł nie spodobał się jednak biskupowi. - Żaden ksiądz ani biskup w Polsce nie ma ochroniarza. Nikt nie kwestionuje, że ksiądz prałat w latach 80. zrobił bardzo wiele dobrego i szkoda, że podobnymi pomysłami przekreśla swoją legendę - skrytykował abp Tadeusz Gocłowski.
Ochroniarze nie próżnują nawet, gdy ks. prałat odpoczywa. Bo muszą też pilnować siedziby instytutu jego imienia na warszawskiej Saskiej Kępie. - Zdarzają się różne sytuacje. Ostatnio ktoś zdewastował tablicę instytutu, odkręcając mosiężne orły - tłumaczy Olchowik. Czasem pomagają też konwojować cenne przedmioty, np. obrazy czy bursztyn wykorzystywany do budowy ołtarza w Gdańsku.
Na razie ochrona nie ma na koncie spektakularnych akcji, ale anegdot nie brakuje. Jeden z ochroniarzy ks. prałata opowiedział gazecie sytuację z kwietniowego wieczoru 2007 r.: "Godz. 20.30, plac Unii Lubelskiej w Warszawie. Kolumna trzech samochodów przemieszcza się z warszawskiego Mokotowa w stronę centrum. W pierwszym aucie siedzi czterech mężczyzn w garniturach ze słuchawkami w uchu. Drugim podróżuje ks. Henryk Jankowski z kierowcą i jednym ochroniarzem. Kolumnę zamyka samochód z kolejną dwójką ochroniarzy. Na przejście dla pieszych wbiega człowiek w kominiarce. Dwa samochody z piskiem opon skręcają w najbliższą ulicę. Trzecie auto zatrzymuje się i dwóch ochroniarzy błyskawicznie obezwładnia zamaskowanego osobnika. Jak się okazało, był to przypadkowy przechodzień".
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24