Senator Krzysztof Brejza zawiadomił prokuraturę, że był nielegalnie inwigilowany przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - Następnie SMS-y z mojego telefonu zostały zmanipulowane i przekazane pracownikom telewizji publicznej - mówi polityk KO. Prokuratura na razie zastanawia się, która jednostka dostanie sprawę do zbadania.
Obszerne pisemne zawiadomienie senatora Koalicji Obywatelskiej trafiło 23 września do Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Następnie dokumenty z tej prokuratury trafiły na szczebel wyżej - do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. A stąd jeszcze wyżej - do kierownictwa Prokuratury Krajowej, gdzie aktualnie się znajdują.
Poszukiwania prokuratury
"Z informacji przekazanej przez Prokuraturę Regionalną wynika, że (…) wystąpiono do zastępcy Prokuratora Generalnego o przekazanie wskazanego zawiadomienia do jednostki organizacyjnej spoza prokuratur regionu gdańskiego" - brzmi fragment dokumentu, który jest w posiadaniu tvn24.pl. Potwierdziła to w czwartek rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej w Gdańsku Marzena Muklewicz. "Zawiadomienie zostało przesłane do Prokuratury Krajowej z wnioskiem o przekazanie do innej jednostki organizacyjnej prokuratury, spoza prokuratur regionu gdańskiego" - napisała w odpowiedzi na nasze pytania.
Zarówno prokuratura okręgowa, jak i regionalna chcą się wyłączyć ze zbadania tej sprawy, gdyż współpracują z agentami CBA, których może dotyczyć zawiadomienie senatora. Nadzorują także postępowanie dotyczące tak zwanej "afery fakturowej" w inowrocławskim ratuszu, w ramach którego senator mógł być inwigilowany.
- Wskazaliśmy jako właściwą Prokuraturę Regionalną w Łodzi, która zdecyduje, czy sama zbada zawiadomienie, czy przekaże którejś z podległych sobie jednostek - powiedział nam rzecznik Prokuratury Krajowej Łukasz Łapczyński.
Nielegalna inwigilacja?
Według senatora Krzysztofa Brejzy (Koalicja Obywatelska) do nielegalnego przejęcia korespondencji z jego telefonu doszło najprawdopodobniej, gdy był on szefem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w kampanii parlamentarnej jesienią 2019 roku.
"Następnie treści te [SMS-y - red.] ujawniono nieustalonemu kręgowi osób, czego skutkiem było ich opublikowanie w artykule portalu TVP Info we wrześniu 2019 roku, a następnie w wielu innych publikacjach, czym przekroczono uprawnienia i działano na szkodę prywatnego interesu pokrzywdzonego Krzysztofa Brejzy, tj. o przestępstwo typizowane w artykule 267 paragraf 1, 3 i 4 Kodeksu karnego w związku z artykułem 231 paragraf 1 Kodeksu karnego" - tak brzmi fragment zawiadomienia.
Artykuł 267 Kodeksu karnego przewiduje karę więzienia do dwóch lat za uzyskiwanie dostępu "bez uprawnienia", "do informacji dla niego nieprzeznaczonej", na przykład poprzez podłączanie się do sieci telekomunikacyjnej. Artykuł 231 mówi o karze do trzech lat więzienia w związku z nadużyciem uprawnień przez funkcjonariusza.
§ 1. Kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do informacji dla niego nieprzeznaczonej, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do sieci telekomunikacyjnej lub przełamując albo omijając elektroniczne, magnetyczne, informatyczne lub inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 2. Tej samej karze podlega, kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do całości lub części systemu informatycznego. § 3. Tej samej karze podlega, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem. § 4. Tej samej karze podlega, kto informację uzyskaną w sposób określony w § 1-3 ujawnia innej osobie. § 5. Ściganie przestępstwa określonego w § 1-4 następuje na wniosek pokrzywdzonego.
§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. § 3. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie i wyrządza istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 4. Przepisu § 2 nie stosuje się, jeżeli czyn wyczerpuje znamiona czynu zabronionego określonego w art. 228.
We wrześniu zapytaliśmy biuro prasowe CBA, czy stosowano techniki inwigilacyjne, ściągano informacje z telefonu senatora, na przykład za pomocą systemu Pegasus. "CBA na mocy ustawy chroni metody i formy pracy. W związku z powyższym nie odnosimy się do przesłanych pytań, bez względu na stan faktyczny" - takiej treści mail przesłano nam w odpowiedzi, podpisując go: "wydział komunikacji społecznej Gabinet Szefa CBA".
Zepsuty telefon i dowody zdobyte przypadkiem
Senator Brejza mówi, że potrafi udowodnić, że w materiałach emitowanych w telewizji publicznej rzeczywiście wykorzystano SMS-y pochodzące z jego telefonu. Autorzy powoływali się przy tym wprost na to, że zdobyli je z materiałów zgromadzonych w śledztwie prowadzonym przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
- Co więcej: zmanipulowano rzeczywiste SMS-y. Na przykład w ten sposób, że wiadomość, którą ja otrzymałem, przedstawiono jako taką, którą ja wysłałem. Bądź z różnych wiadomości wysyłanych do różnych osób, w różnym czasie, stworzono jedną. Wszystko po to, by miały one obciążający mnie wydźwięk - mówi tvn24.pl Brejza.
Dlaczego jednak dopiero dwa lata od publikacji senator złożył zawiadomienie do prokuratury, a także pozew cywilny wobec pracowników telewizji publicznej?
Jak tłumaczy, przypadkiem uzyskał dowody. Gdy pojawiła się publikacja, nie pamiętał przekazywania i otrzymywania takich wiadomości. W telefonie, którego używał, ich nie było. Dopiero niedawno udało mu się uruchomić stary telefon, który się zepsuł jeszcze w 2019 roku. Dzięki temu mógł sprawdzić, że rzeczywiście wysyłał i otrzymywał podobne - ale nie identyczne, jak precyzuje - wiadomości tekstowe.
"Agent CBA straszył go, że nigdzie nie znajdzie pracy"
Gdy o zawiadomieniu senatora KO poinformowali jako pierwsi dziennikarze "Gazety Wyborczej" oraz portalu Onet, zgłosił się do niego świadek. - Był przesłuchiwany w śledztwie i odpytywano go o treści moich SMS-ów z 2014 roku. Agent CBA straszył go również, że nigdzie nie znajdzie pracy, jeśli mnie nie obciąży - mówi Brejza.
Chodzi o sprawę tak zwanej afery fakturowej, która miała miejsce w Urzędzie Miasta Inowrocławia, gdzie od 2002 roku nieprzerwanie prezydentem jest Ryszard Brejza, ojciec senatora.
Przypomnijmy, że służba antykorupcyjna oraz prokuratura badają od 2015 roku sprawę dotyczącą wyprowadzania z kasy miasta kilkuset tysięcy złotych za pomocą fałszywych faktur.
Działaczki PiS, sprawa zawyżanych faktur
Główną podejrzewaną w tej sprawie - do dziś - jest urzędniczka inowrocławskiego magistratu Agnieszka Ch. Jako szefowa pionu kultury akceptowała wszystkie kwestionowane przez CBA faktury, najczęściej o zawyżanej wartości bądź na niewykonane usługi. - Na przykład miasto organizowało koncert znanego muzyka. W rzeczywistości odpoczywał w hotelu, który kosztował kilkaset złotych. Ale miasto opłaciło fakturę o wartości kilku tysięcy złotych - tłumaczy nam osoba znająca kulisy śledztwa.
Doniesienie do prokuratury złożył prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza po kontroli przeprowadzonej w pionie kierowanym przez Agnieszkę Ch.
Przedsiębiorczyni usłyszała zarzuty karne w tym postępowaniu, właśnie za wystawianie zawyżonych faktur. Co więcej, jak ujawniliśmy, to sami agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wpadli na trop, że Agnieszka Ch. popełniała podobne przestępstwa w swoim poprzednim miejscu pracy, czyli w Centrum Kultury i Sportu "Ziemowit" w Kruszwicy.
Takie zawiadomienie złożyli do prokuratury w Bydgoszczy. Przełożonym Agnieszki Ch. oraz prywatnym znajomym był wtedy aktualny wojewoda kujawsko-pomorski Mikołaj Bogdanowicz.
Brejza: oczerniały mnie wspólnie CBA i TVP
W toczącym się już piąty rok śledztwie senator Krzysztof Brejza nie ma żadnych postawiony zarzutów. Dotąd również nie był nawet przesłuchany w charakterze świadka.
- Podejrzewam jednak, że właśnie przy okazji tego śledztwa użyto systemu do inwigilacji Pegasus, by ściągnąć całą zawartość mojego telefonu. A następnie przekazać to usłużnym pracownikom TVP, by mnie oczernić. Dlatego składam zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i pozew cywilny wobec autorów zmanipulowanych materiałów TVP - mówi senator.
Źródło: tvn24.pl