Kryzys na granicy. Biuro RPO o trudnych warunkach w ośrodkach dla cudzoziemców

Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Interwencja policji w ośrodku dla cudzoziemców w Wędrzynie
Źródło: TVN24

Migranci z polsko-białoruskiej granicy nie trafiają do zwykłych ośrodków dla cudzoziemców, ale do strzeżonych przez Straż Graniczną placówek. - Ośrodek zorganizowany ad hoc, w ciągu pięciu dni, na terenie funkcjonującej jednostki wojskowej. Co więcej, ośrodek boryka się z problemem braku personelu. Myśmy warunki tam panujące ocenili jako nieludzkie - mówi Przemysław Kazimirski o placówce w Wędrzynie, gdzie doszło do buntu.

Sprawa demolowania ośrodka w Wędrzynie jest bezdyskusyjna, ale faktem jest też to, że migranci domagali się wolności. W ośrodkach, w których przebywają, tej wolności - jak mówią - nie ma.

Migranci z polsko-białoruskiej granicy nie trafiają do zwykłych ośrodków dla cudzoziemców, ale do strzeżonych przez Straż Graniczną placówek, otoczonych drutem kolczastym i pełnym monitoringiem. - Ośrodki strzeżone dla cudzoziemców o charakterze zamkniętym są ośrodkami stricte izolacyjnymi. Są miejscami pozbawienia wolności - mówi dyrektor zespołu "Krajowego Mechanizmu Prewencji" biura RPO Przemysław Kazimirski.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Źródło: TVN24

Migrantka, z którą rozmawiali przez telefon dziennikarze, przebywa w Białej Podlaskiej z czworgiem dzieci. Zgody na wejście do środka odmówiono reporterom ze względu na pandemię. - Jesteśmy już zmęczeni. Moje dzieci stały się nerwowe. Sytuacja tutaj jest bardzo zła - twierdzi kobieta.

- Nie możemy wyjść z budynku, kiedy chcemy. Nie możemy spędzać czasu z innymi rodzinami. Zabrali nam smartfony i dali telefony bez kamer, żeby nie robić zdjęć. Kontrolują nas na każdym kroku. Kamery w ośrodku są nawet w łazience - dodaje migrantka z Iraku.

Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Źródło: RPO

Straż Graniczna tłumaczy, że migranci z granicy trafiają do strzeżonych ośrodków, bo istnieje obawa ucieczki, a oddanie telefonów do depozytu uregulowane jest w przepisach. Tłumaczy też, że nie ma limitu przebywania na świeżym powietrzu, ale od migrantki słyszymy co innego. - Możemy wyjść na spacer dookoła budynku na półtorej godziny po śniadaniu i na godzinę po obiedzie i to jest koniec - twierdzi.

RPO: warunki panujące w ośrodku dla cudzoziemców są nieludzkie

Dwie godziny dziennie na świeżym powietrzu to ustawowe minimum. Według biura RPO ograniczenia w tej kwestii mogą wynikać z braku kadr i przeludnienia. W ośmiu ośrodkach w kraju jest już ponad 1850 osób. W Wędrzynie, gdzie doszło do buntu, w dwóch pawilonach jest 600 migrantów.

Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Źródło: TVN24

- To jest ośrodek zorganizowany ad hoc, w ciągu pięciu dni, na terenie funkcjonującej jednostki wojskowej. Co więcej, ośrodek boryka się z problemem braku personelu. Myśmy warunki tam panujące ocenili jako nieludzkie - mówi Przemysław Kazimirski.

Utworzenie ośrodka na terenie czynnego poligonu było jednym z największych zastrzeżeń Rzecznika Praw Obywatelskich. Bo osoby, które uciekły przed wojną, słyszą strzały i eksplozje. Biuro Rzecznika miało też zastrzeżenia do krat w oknach i złych warunków sanitarnych. Informowało o tym już miesiąc temu.

Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Trudne warunki w ośrodku w Wędrzynie
Źródło: RPO

- Osoby skarżą się. To są mężczyźni, którzy są od kilku tygodni w ośrodku, chcieliby go opuścić i dostać się do Niemiec - mówi rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska.

Problemy lokalowe i przedłużające procedury w ośrodkach dla cudzoziemców

Sytuacji migrantów nie ułatwia niedawna zmiana przepisów, która ograniczyła przestrzeń w zamkniętych ośrodkach do minimum dwóch metrów kwadratowych na osobę. - To wszystko było spowodowane koniecznością pomieszczenia tych cudzoziemców, których liczba stale wzrasta - wskazuje Przemysław Kazimirski.

Pobyt w ośrodku finansowany jest z budżetu państwa, ale straż ustala migrantowi ryczałt w przypadku ewentualnej deportacji. - Dostałam rachunek ponad 7 tysięcy 600 złotych za dwa miesiące za pobyt mój i moich dzieci - mówi kobieta z Iraku.

Migranci nie mają wpływu na długość pobytu w ośrodku i skarżą się na przedłużające się procedury. Potwierdza to posłanka Lewicy, która odwiedza migrantów w ośrodkach. - Osoby przebywają w ośrodkach zamkniętych po kilka miesięcy. To jest sytuacja skandaliczna. W tej chwili kluczową sprawą jest przyspieszenie procedur azylowych - mówi Magdalena Biejat z Lewicy.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie zgodziło się na rozmowę w tym temacie.

Czytaj także: