|

Nikt nie chce być tym złym

Mieszkańcy Podlasia dzielą ostatnie miesiące na przed Usnarzem i po Usnarzu. Ten punkt zwrotny powtarza się w każdej rozmowie. To właśnie Usnarz, ze swoją garstką migrantów, z bezsilnością aktywistów, z niemal całodobową relacją w mediach przyniósł świadomość, że coś się dzieje. Zarówno u mieszkańców, jak i w całym kraju, u osób oddalonych od granicy często o setki kilometrów. O Usnarzu każdy mówił, każdy miał swoją opinię. Na Podlasiu Usnarz był początkiem zmian.Artykuł dostępny w subskrypcji

- Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, bo przez zieloną granicę zawsze szli ludzie. A my mieszkamy w strefie przygranicznej, więc te kontrole nie były dla mnie niczym nowym - mówi pani Bożena. - Lata jakiś śmigłowiec, widocznie ktoś przeszedł przez granicę. Trochę polata i przestanie. Potem zobaczyłam, jak stawiają zasieki. To był drut żyletkowy. Zastanawiałam się tylko, jak będą przy tym drucie kosić, bo tam jest wysoka trawa. Ale do głowy by mi wtedy nie przyszło, że jeśli już jakiś uchodźca przejdzie, to będzie 16 razy cofany za granicę. Bo jeśli lata temu przyjęliśmy 86 tysięcy Czeczenów i nic się nie stało, to co to jest te kilka tysięcy teraz? A przecież są jakieś procedury...

Czytaj także: