|

"Wzięłam 496 tysięcy złotych kredytu, a bank chce ode mnie jeszcze trzy miliony. To już chwilówki mają lepsze warunki". Składa pozew

kredyt shutterstock_2122593791
kredyt shutterstock_2122593791
Źródło: Shutterstock

Justyna i Łukasz mieszkają kątem u rodziców, odłożyli decyzję o kolejnym dziecku. Małgorzata ma ich troje, ale nie ma już sił. Bierze leki. Agata i Marek wzięli sprawy w swoje ręce: gdy zabrakło na ratę, podzielili dom. Edyta ma "tylko" mieszkanie, ale wprost proporcjonalnie do stóp procentowych rośnie w niej wściekłość. Będzie pozywać swój bank. Bo ile można - jak Karol - "mierzyć kryzys kaloryferami"? 

Artykuł dostępny w subskrypcji

POLSKI NIEZŁOTY. ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY TEGO WYDANIA MAGAZYNU TVN24 >>>

Agata i Marek podzielili swój dom na pół. Pralnię przekształcili w aneks kuchenny. Pokoje na partnerze wynajęli obcym ludziom, a sami zajmują pierwsze piętro. Dzięki temu stać ich na spłatę rat kredytu, które w ostatnim czasie wzrosły z 1460 do 3345 złotych.

- Dopiero co spełniliśmy swoje marzenie. Marzenie, na które odkładaliśmy pieniądze przez ostatnie 15 lat. I teraz nagle mamy je stracić? Tak szybko? Nie. Powiedzieliśmy sobie: Nie poddajemy się, walczymy - zaznacza Agata.

Nie poddała się również Edyta, singielka mieszkająca w Warszawie. Kiedyś Edyta płaciła 2800 złotych raty kredytu miesięcznie. Dziś musi płacić już 7000. - To nie jest normalna sytuacja, to czyste złodziejstwo za przyzwoleniem rządu - mówi. Ale broni nie składa. Składa za to pozew sądowy i będzie procesować się z bankiem o WIBOR.

Ale są i tacy kredytobiorcy, którym zwyczajnie brakuje już sił. - Jestem przemęczona. Mam zdiagnozowane zaburzenia depresyjno-lękowe o charakterze adaptacyjnym, to znaczy związane z sytuacją, w której się znalazłam - opowiada Małgorzata, samotna mama trójki dzieci. - Biorę leki nasenne. Nie wiem, ile podwyżek jeszcze wytrzymam - dodaje.

Swoje życie inaczej wyobrażali sobie także Justyna i Łukasz, młode małżeństwo z Lubelszczyzny. - Mamy małe dziecko. Wszyscy we troje mieszkamy w pokoju u teściowej - zaczyna Justyna. Wymarzony dom co prawda już kupili, ale przez konflikt z wykonawcą wciąż nie odebrali budynku i na razie spłacają same odsetki, bez kapitału. A te urosły ostatnio z 500 złotych do 4000.

Z kolei Karol - jak mówi - "kryzys mierzy kaloryferami". - Rok 2020: grzeję, kiedy potrzebuję, w całym mieszkaniu. Rok 2021: grzeję w sypialni i w łazience, salon wyłączony. Rok 2022: grzeję tylko w łazience. Rok 2023: śpiewa się sam… - wylicza. Miesiąc, w którym musi zapłacić za prąd, nazywa "miesiącem grozy". Rata kredytu Karola sięgnęła w ostatnim czasie połowy jego pensji. Nigdy nie przypuszczał, że coś podobnego go spotka.

Ostatnia podwyżka stóp procentowych została ogłoszona prawie trzy miesiące temu, 7 września 2022 roku. Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się wtedy podnieść stopę NBP do poziomu 6,75 procent, co czyni ją najwyższą od 2012 roku.

Kogo najbardziej boli kredyt?

Jak wynika z raportu AMRON-SARFiN (Ogólnopolskiego raportu o kredytach mieszkaniowych i cenach transakcyjnych nieruchomości) opublikowanego 31 sierpnia 2022 roku., liczba czynnych kredytów mieszkaniowych w Polsce wynosi obecnie 2 483 539 sztuk.

Kredyty mieszkaniowe w październiku 2022 roku
Kredyty mieszkaniowe w październiku 2022 roku
Źródło: BIK

Zmiany stóp procentowych, a w konsekwencji rosnące raty kredytów, dotykają dzisiaj każdego z tych kredytobiorców. Ale nie każdego dotykają w równym stopniu.

Możemy wyróżnić kilka grup społecznych, które obecną sytuację odczuwają najdotkliwiej. - Są to przede wszystkim osoby, które zaciągnęły kredyty mieszkaniowe w okresie bardzo niskich stóp procentowych, czyli od wiosny 2020 roku do wczesnej jesieni roku 2021. To jest pierwsza grupa - precyzuje Waldemar Rogowski, Główny Analityk Biura Informacji Kredytowej (BIK), profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

- Druga grupa to osoby, które wzięły kredyt samodzielnie - wymienia. Wiadomo, że dużo łatwiej spłacać raty z partnerem lub współmałżonkiem aniżeli samemu. Daje to większy komfort finansowy, ale także psychiczny. Kredytobiorca nie ma poczucia, że wszystkie wydatki związane z prowadzeniem gospodarstwa domowego spoczywają wyłącznie na jego barkach. A w sytuacji kryzysowej (na przykład choroby czy utraty pracy) pozostaje jeszcze "bufor bezpieczeństwa" w postaci drugiej osoby.

- Trzecia grupa to osoby, które zaciągały kredyty wysokokwotowe, czyli na przykład powyżej miliona złotych - wylicza Rogowski. I zauważa, że na kredyty wysokokwotowe decydują się głównie mieszkańcy aglomeracji, bo tu ceny nieruchomości są wyższe niż w małych miejscowościach czy na wsiach.

popiolek2
Anna Popiołek: kredyt na mieszkanie stał się produktem luksusowym
Źródło: TVN24

Jak podaje portal morizon.pl (dane na czerwiec 2022 roku), najwięcej będziemy musieli zapłacić za nieruchomość w Sopocie (17 319 złotych za metr kwadratowy), Warszawie (13 349 złotych za m kw.) i Krakowie (11 943 złote za m kw.). Najmniej - za mieszkania w powiecie ząbkowickim (2704 zł za m kw.) i w powiecie pszczyńskim na Śląsku (2767 zł za m kw.). To dane GUS z 2021 roku.

Ktoś powie, że przecież ludzie pracujący w dużych miastach przeważnie zarabiają więcej. Nie można zatem stwierdzić, że mieszkaniec dużego miasta mający wysokokwotowy kredyt znajdzie się w gorszej sytuacji finansowej niż mieszkaniec małego miasta z niższym kredytem. Zatrzymajmy się przy tym na chwilę, by zobrazować to na przykładzie.

Jak wynika z wyliczeń analityków firmy Expander i portalu businessinsider.com, po ostatnich podwyżkach stóp procentowych rata kredytu mieszkaniowego na 300 tysięcy, wziętego na 25 lat, wzrośnie do około 2,6 tysiąca złotych, podczas gdy jeszcze rok temu wynosiła prawie dwa razy mniej. W dużych miastach i bogatszych województwach, gdzie wynagrodzenie na rękę przekracza 7 tys. złotych brutto, rata w wysokości 2,6 tys. zł pochłonie mniej niż połowę pensji. Na Mazowszu będzie to "jedynie" 45 procent miesięcznych zarobków. Natomiast w przypadku biedniejszych województw (warmińsko-mazurskiego, świętokrzyskiego czy podkarpackiego) kredyt będzie już bardziej odczuwalny i zabierze ponad 60 procent wypłaty.

Jeszcze gorzej sytuacja będzie wyglądała w przypadku kredytów opiewających na wyższą kwotę, czyli na przykład 400 tysięcy złotych. W takim przypadku rata kredytu może wzrosnąć nawet do 3,5 tysiąca złotych miesięcznie, co pochłonie aż… 84 procent wynagrodzenia mieszkańca Warmii i Mazur.

A jak rozkłada się to w przypadku grup wiekowych? - Wszystko zależy od tego, kto kiedy brał kredyt. Bo w tym okresie bardzo niskich stóp procentowych (wiosna 2020-jesień 2021) kredyt mógł wziąć zarówno młody człowiek na swoje pierwsze mieszkanie, jak i 40-latek na większą nieruchomość. Więc tutaj wiek nie ma aż tak istotnego znaczenia, jak moment zaciągnięcia kredytu - tłumaczy profesor Waldemar Rogowski.

Mediana zdolności kredytowej
Mediana zdolności kredytowej
Źródło: HRE Investments

"Razem z dzieckiem mieszkamy w pokoju u teściowej"

Do pierwszej grupy, o jakiej mówił prof. Rogowski, czyli do osób, które zaciągnęły kredyty w okresie bardzo niskich stóp procentowych, należą Justyna i Łukasz, młode małżeństwo z Lubelszczyzny. Ona ma 32 lata, on - 35. Razem wychowują 4,5-letniego synka.

- Wszyscy troje mieszkamy w jednym pokoju u teściowej - mówi Justyna. - Kuchnię dzielimy z siostrą męża. Mieszka tutaj jeszcze jego brat… Od początku było ciężko, a teraz jest jeszcze gorzej. Bo wiadomo, synek rośnie i chciałby mieć swój kąt.

Młode małżeństwo inaczej wyobrażało sobie swoje życie. Ale rzeczywistość niestety zweryfikowała pierwotne plany. W 2021 roku Justyna i Łukasz wspólnie zaciągnęli kredyt hipoteczny na budowę domu we wsi pod Lublinem. - Budowę mieliśmy zakończyć na zeszłoroczne święta. Już powinniśmy tam mieszkać - mówi Justyna. - Niestety nie dogadaliśmy się z wykonawcą domu co do zrobionych prac i batalia toczy się do dziś. Niestety konflikt z wykonawcą doprowadził do tymczasowego zamknięcia budowy - dodaje.

- Przez brak odbioru budynku nadal spłacamy tylko odsetki, bez kapitału. A te skoczyły teraz z 500 złotych na 4000 złotych. Spłacamy je pieniędzmi z kredytu, ale one zaraz też się skończą… - mówi Justyna. - Podliczając wszystko, wychodzi, że musimy spłacić około 1,3 miliona złotych, a pożyczyliśmy jedynie 480 tysięcy - dodaje.

Popyt na kredyty mieszkaniowe
Popyt na kredyty mieszkaniowe
Źródło: NBP

Mieszkanie w pokoju u teściowej pozwala Justynie i Łukaszowi zaoszczędzić na zakwaterowaniu. Ale cięć w wydatkach muszą szukać gdzie się da. - Ograniczyliśmy kupowanie jedzenia do minimum. Wybieramy tańsze artykuły. I używane - opowiada Justyna. - Oboje musieliśmy też zmienić pracę, bo żadne z nas nie zarabiało 4 tysięcy. Ja pracowałam w sklepie. Teraz jestem przedstawicielem handlowym. Mąż był, i nadal jest, przedstawicielem handlowym, ale w innej firmie, która zaproponowała wyższe wynagrodzenie. O kilkaset złotych, ale zawsze coś. Mamy też auta służbowe, więc chociaż oszczędzamy na paliwie - opowiada 32-latka.

Jak dalej potoczy się historia Justyny i Łukasza, nie sposób przewidzieć. Budowa stoi, ale nawet gdy uda się ją wznowić, to - jak mówi Justyna - "nie mamy za co kupić reszty materiałów niezbędnych do urządzenia domu".

No i postanowili odłożyć decyzję o kolejnym dziecku. - Chcielibyśmy mieć drugie dziecko. Jednak w tym momencie decyzja o powiększeniu rodziny zeszła na dalszy plan - przyznaje 32-latka.

Kryzys mierzymy kaloryferami

- Kryzys mogę mierzyć kaloryferami - mówi Karol, 32-letni urzędnik z Warszawy, który jest samodzielnym kredytobiorcą. - Rok 2020: grzeję, kiedy potrzebuję, w całym mieszkaniu. 2021: grzeję w sypialni i w łazience, salon wyłączony. 2022: grzeję tylko w łazience. 2023 rok: śpiewa się sam… - wylicza.

Karol wziął kredyt na mieszkanie w grudniu 2018 roku. Po upłynięciu okresu karencji (maj/czerwiec 2019) raty wynosiły około 1090 złotych (łącznie z ubezpieczeniem). - Dziś już wiem, że moja nowa rata, po zakończeniu wakacji kredytowych, to będzie 2160 złotych (też z ubezpieczeniem). To, jak widać jasno, prawie dwa razy więcej - zaznacza. I to również połowa jego obecnej pensji.

Zmiana cen form ogrzewania
Zmiana cen form ogrzewania
Źródło: HRE Investments

- Dodać do tego czynsz, opłaty za prąd, internet i robi się porażająco. Za prąd w EON-ie płacę co pół roku i miesiąc, w którym zgra się to wszystko, można nazwać "miesiącem grozy" - mówi Karol, który prowadzi jednoosobowe gospodarstwo domowe, więc to na jego barkach spoczywają wszystkie wydatki. - Staram się oszczędzać, by chociaż trochę nadpłacić kredyt, by spadła rata. Ograniczyłem wyjścia na miasto i zakupy odzieżowe do absolutnego minimum. Odłożyłem także wszelkie remonty w mieszkaniu - wymienia.

- Zwróciłem się już do banku o restrukturyzację kredytu, ale z momentem uzyskania wakacji kredytowych dostałem odmowę. Pewnie zwrócę się ponownie - opowiada. - Niewiele również brakuje, żebym zakwalifikował się do pomocy oferowanej przez BGK. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że może do czegoś takiego dojść. Że będę potrzebował czyjejkolwiek pomocy - dodaje.

Czym ogrzewają się Polacy
Czym ogrzewają się Polacy
Źródło: PAP - Maciej Zieliński

Nie wiem, ile podwyżek jeszcze wytrzymam

Samodzielnie kredyt hipoteczny spłaca również Małgorzata, nauczycielka angielskiego z Łodzi. Małgorzata niedawno rozstała się z mężem. W domu mieszka z dwójką dzieci w wieku 9 i 12 lat. - Syn ma zdiagnozowane ADHD. Wymaga terapii i opieki. W zaleceniach od lekarza ma zajęcia sportowe trzy razy w tygodniu. Chodzi też do logopedy, psychologa i na terapię biofeedback. Powinien jeszcze chodzić na TUS (Trening Umiejętności Społecznych), ale na razie państwowo nie ma takiej możliwości. A prywatnie ani mnie nie stać, ani nie daję rady już go wozić - opowiada Małgorzata.

Małgorzata pracuje w dwóch szkołach, a po zajęciach lekcyjnych, żeby dorobić, udziela korepetycji. W sumie daje to jakieś 50-60 godzin pracy tygodniowo. - Jestem przemęczona. Praca na tyle etatów pochłania moje siły fizyczne i wyczerpuje mnie emocjonalnie - mówi. - Boję się, co by się stało, gdybym zachorowała i musiała wziąć na przykład dwa tygodnie zwolnienia lekarskiego. Przy 80 procentach pensji i braku korepetycji to byłaby finansowa katastrofa - ocenia.

Małgorzata wzięła kredyt hipoteczny w 2015 roku. Początkowo rata wynosiła 2200 złotych, a teraz - 4200. - Moja pensja z dwóch miejsc pracy to 4800 złotych na rękę. A już sam kredyt plus wszystkie opłaty włącznie z internetem to ponad 6 tysięcy - przyznaje. Małgorzata pobiera jeszcze 500 plus na dwójkę dzieci, a także otrzymuje alimenty od byłego męża, co trochę poprawia jej sytuację finansową. W krytycznych momentach może również liczyć na pomoc mamy, ale jak podkreśla - nie chce tego za bardzo wykorzystywać.

- Dbam o to, aby poziom życia dzieci nie zmienił się i oszczędzam na sobie. Wykasowałam wszystkie wydatki, które nie są konieczne, jak na przykład kosmetyczka. Używam o wiele tańszych kosmetyków niż jeszcze rok temu. Rzadko kupuję sobie coś do ubrania. Produkty żywnościowe staram się kupować w większości na promocji. No i nie inwestuję w dom, w którym zostało jeszcze sporo do dokończenia - wylicza Małgorzata. - Dwa miesiące temu zepsuła się zmywarka. Na razie jej nie naprawiam, bo wolę kupić dzieciom prezenty na święta. Naprawię po Nowym Roku - dodaje.

Stres związany z podwyżkami rat kredytów, brak finansowej stabilizacji, a także praca ponad siły, odbijają się na kondycji psychicznej Małgorzaty. - Mam zdiagnozowane zaburzenia depresyjno-lękowe o charakterze adaptacyjnym, to znaczy związane z sytuacją, w jakiej się znalazłam. Biorę leki nasenno-przeciwlękowe. Nie wiem, ile podwyżek jeszcze wytrzymam - podsumowuje.

I, niestety, nie jest w tym jedyna.

walczak bim
Stopy procentowe bez zmian, raty kredytu w górę. Mateusz Walczak tłumaczy
Źródło: TVN24

Raty kredytów a zdrowie psychiczne

Podwyżki stóp procentowych, a w konsekwencji rosnące raty kredytów, negatywnie wpływają na zdrowie psychiczne Polaków. Firma analityczno-badawcza UCE RESEARCH wraz z platformą ePsycholodzy.pl przeprowadziły badania dobrostanu psychicznego na próbie 1034 dorosłych osób. Wyniki opublikowały w raporcie pt. "Zdrowie psychiczne Polaków w czasach wysokiej inflacji". Wskazują one, że aż 43,7 proc. respondentów doświadcza obecnie pogorszenia własnego zdrowia bądź funkcjonowania, kondycji psychicznej i samopoczucia w związku ze wzrostem inflacji, a co za tym idzie - wzrostem cen w sklepach i rat kredytów.

Badanie przeprowadzono w wakacje, ale już wtedy eksperci szacowali, że odsetek ankietowanych deklarujących utratę zdrowia psychicznego z powodów ekonomicznych może wzrosnąć do końca roku nawet do 70 procent. Jak można przeczytać w raporcie, obecna sytuacja najgorzej odbiła się na kondycji psychicznej osób zarabiających 5000-6999 złotych netto miesięcznie (51,8 proc.), ludzi młodych (23-35 lat, 51,6 proc.), a także mających wykształcenie wyższe (46,3 proc.). Pogorszenie samopoczucia i zdrowia psychicznego w większym stopniu dotknęło kobiety niż mężczyzn (47,7 proc. do 39,3 proc.).

Również badania Mind Health Centrum Zdrowia Psychicznego pt. "Kondycja psychiczna Polaków" z początku listopada wskazują, że aż 62 proc. respondentów doświadcza stresu przynajmniej raz w tygodniu. Jedynie 9 proc. z nich zadeklarowało, że nie odczuwa go w ogóle. Na pierwszym miejscu wśród czynników powodujących stres znalazły się rosnące koszty życia (49 proc. wskazań), a na drugim - wysoka inflacja (39 proc.).

Co robić?

Co zatem można zrobić w momencie, gdy rata kredytu wzrasta dwukrotnie albo i nawet trzykrotnie i pochłania znaczną część naszego wynagrodzenia? Jak można poprawić swoje położenie finansowe i sytuację życiową? - Przede wszystkim trzeba zacząć szukać dodatkowych źródeł dochodów. To znaczy przyjrzeć się swoim kompetencjom i zastanowić się, na ile są one wartościowe rynkowo - sugeruje prof. Waldemar Rogowski. - Zawsze można też rozważyć aspekt inwestycji edukacyjnych, czyli pomyśleć, jak te kompetencje podwyższyć. To jest pierwsza rzecz, którą można zrobić - zaznacza ekspert.

- Drugą rzeczą jest przejrzenie struktury wydatków i ich racjonalizacja. Wydatki można podzielić na dwie grupy: wydatki stałe, jakie muszę ponosić, i wydatki okazjonalne, z których mogę zrezygnować. Można sobie na przykład zadać pytanie: Ilu płatnych streamingów potrzebuję? Czy aby na pewno trzech? A może jeden wystarczy? Albo zastanowić się: Ile razy w miesiącu muszę wychodzić do restauracji? I czy nie taniej byłoby samemu coś ugotować niż korzystać z dostawy do domu? - tłumaczy prof. Rogowski.

A o tym, jak po mistrzowsku tę operację przeprowadzić, opowiedzieli mi Agata i Marek.

"Janek w szkole opowiada, że mama ciągle pierogi robi na sprzedaż"

Agata ma 36 lat. Pracuje jako asystentka działu kas w sklepie budowlanym. Jej mąż, Marek, jest ślusarzem. We dwoje, w lipcu 2021 roku, zaciągnęli kredyt hipoteczny w wysokości 420 tysięcy złotych na zakup domu w Koszalinie. - Wprowadziliśmy się w październiku. Nasze szczęście trwało może ze trzy miesiące - opowiada 36-latka.

Rata wynosiła początkowo 1460 zł. Po kolejnych podwyżkach stóp procentowych wzrosła do 3345 zł. - Styczeń i luty to były dla mnie miesiące kompletnie wycięte z życiorysu. Ciągły płacz, lament, kłótnie z mężem. Strach, żal, ból. No i te pytania, czy aby na pewno podjęliśmy dobrą decyzję w sprawie kupna domu, czy może lepiej było jeszcze poczekać i zostać przy mamie - wspomina Agata. - Ta sytuacja zmusiła nas do działania. W końcu dopiero co spełniliśmy swoje marzenie. Marzenie, na które odkładaliśmy pieniądze przez ostatnie 15 lat. I teraz nagle mamy je stracić? Tak szybko? Nie. Powiedzieliśmy sobie: Nie poddajemy się, walczymy - opowiada.

walczak
Mateusz Walczak o raporcie "Polaków życie na kredycie"

Agata i Marek podzielili swój dom na pół. Sami zajmują pierwsze piętro, a pokoje na parterze wynajęli młodym ludziom. - Oni nie są uciążliwi. Uczą się i pracują całymi dniami. Do nas przyjeżdżają tylko na noc. W weekendy ich zazwyczaj nie ma. Twierdzą, że nie opłaca im się wynajmować mieszkania, bo wynajem teraz bardzo drogi, a i tak nie spędzają czasu w domu - opowiada Agata.

Dom przebudowali własnymi siłami. - Z pralni zrobiliśmy aneks kuchenny - mówi Agata. Dodatkowo, by dorobić, otworzyli biznes pierogowy. - Gotowanie to moja pasja. Działam głównie z polecenia. Wie pani, pocztą pantoflową. Czasem jest tak, że do pierwszej, drugiej w nocy lepię pierogi. A następnego dnia rozwozimy je z mężem po klientach. Całkiem nieźle na tym wychodzę, oczywiście wielkim kosztem. Rzadko przesypiam noce, bo gdy tylko przechodzi zamówienie, to wstaję z łóżka i robię te pierogi. Chociaż nieraz są wylane łzy ze zmęczenia, z bezradności, z żalu, to dziś wiem, że była to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć - podkreśla gospodyni.

Agata z Markiem mają dwójkę dzieci w wieku 10 i 14 lat. - Dzięki naszej ciężkiej pracy udaje nam się nawet zapewnić dzieciom dodatkowy angielski i lekcje pianina. No, tylko młodszy syn Janek w szkole opowiada, że jego mama ciągle robi pierogi na sprzedaż - mówi Agata.

- Kiedyś każdy weekend był nasz. Jeździliśmy na wyprawy rowerowe, na wycieczki. A dzisiaj tylko czasem uda nam się pójść na basen. W październiku spędziliśmy trochę czasu w lesie. Zbieraliśmy grzyby… do pierogów - dodaje.

"Wakacje" kredytowe

A co, jeśli już nie ma na czym oszczędzić? Jeśli szybko nie znajdziemy dodatkowych źródeł dochodów? Profesor Rogowski przypomina, że istnieje szereg instrumentów ustawowych, z których mogą skorzystać kredytobiorcy, by polepszyć swoją sytuację finansową.

Pierwszym krokiem powinno być zwrócenie się do banku z prośbą o restrukturyzację kredytu, czyli o zmianę warunków aktualnego finansowania. - Restrukturyzacja zazwyczaj oznacza wydłużenie okresu kredytowania po to, by w danym momencie zmniejszyć ratę kredytu - tłumaczy Waldemar Rogowski. - Dlatego każdy kredytobiorca, który może oczekiwać kłopotów ze spłatą kredytu, powinien pójść do banku i wspólnie zastanowić się, jak ten problem rozwiązać. Dlatego że i bankowi, i klientowi zależy na tym, by ten kredyt był spłacany - podkreśla prof. Rogowski.

samcik-1
Samcik: połowa uprawnionych zgłosiła wniosek o wakacje kredytowe
Źródło: TVN24

Inna opcja to wakacje kredytowe. Wprowadziła je ustawa o finansowaniu społecznościowym dla przedsięwzięć gospodarczych i pomocy kredytobiorcom, która weszła w życie 29 lipca 2022 roku. - Ja, jako ekonomista, wolę posługiwać się pojęciem moratoriów kredytowych - zaznacza prof. Rogowski.

Wakacje kredytowe mogą dotyczyć jednej umowy zawartej w złotówkach w celu nabycia nieruchomości przeznaczonej na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych. Dzięki nim można nie spłacać kredytu do 8 miesięcy (po dwa miesiące w III i IV kwartale 2022 roku, który już mija i po jednym miesiącu w każdym z czterech kwartałów 2023 roku). Co istotne, moratoria kredytowe obejmują zarówno część kapitałową, jak i odsetkową kredytu, a terminy na spłatę rat zostają przedłużone bez naliczania dodatkowych odsetek. Z ustawowych wakacji kredytowych może skorzystać każdy, kto spełnia dwa warunki: zawarł umowę kredytu hipotecznego przed 1 lipca 2022 roku oraz zakończył okres kredytowania co najmniej po upływie 6 miesięcy od tej daty. Jak wynika z danych opublikowanych przez Biuro Informacji Kredytowej, do 30 października br. banki zaraportowały do bazy BIK 1,02 mln rachunków kredytów mieszkaniowych objętych wakacjami kredytowymi o wartości do spłaty 260 mld zł.

- Zakładałem, że w wyniku ustawowych wakacji kredytowych negatywny efekt pogarszania jakości spłat kredytów mieszkaniowych zostanie ograniczony. Jednak hibernacja szkodowości nie ziściła się - przyznaje profesor Rogowski.

Kredytobiorcy mogą również skorzystać z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców (FWK). Jest skierowany do tych osób, które sprzedały kredytowaną nieruchomość, ale kwota uzyskana ze sprzedaży nie pokryła całego zobowiązania z tytułu kredytu mieszkaniowego.

Takie osoby mogą liczyć na wsparcie finansowe, którego kwotę ustala się indywidualnie. Nie może ona jednak przekraczać 2 tysięcy złotych miesięcznie ani być wypłacana dłużej niż przez okres 36 miesięcy.

Pytam prof. Rogowskiego o to, czy sprzedaż kredytowanej nieruchomości, w sytuacji gdy nie stać nas na spłacanie rat kredytu, jest dobrym pomysłem. - Decyzja o sprzedaży nieruchomości powinna być ostatecznością. Najpierw trzeba przeanalizować, czy nie ma innych możliwości zwiększenia tak zwanego dochodu rozporządzalnego. Czyli czy z jednej strony nie ma szansy na wzrost dochodów, a z drugiej, czy możemy ograniczyć wydatki na inne cele - tłumaczy ekspert.

"To już chwilówki mają teraz lepsze warunki"

Zdarza się jednak, że ustawowe instrumenty zawodzą, bo na przykład bank odmawia restrukturyzacji kredytu. Albo ktoś nie kwalifikuje się do pomocy udzielanej z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. A wakacje kredytowe też kiedyś się kończą i trzeba wrócić do spłacania rat.

biznes
Julia Patorska, Liderka zespołu analiz ekonomicznych Deloitte o liczbie udzielanych chwilówek
Źródło: TVN24

- Te rządowe wakacje kredytowe to tylko gra na czas, żeby ludzie nie ruszyli z pozwami do sądów tak, jak zrobili to frankowicze i nie wykończyli banków. Zresztą wakacje kredytowe zawsze były, to żadna nowość. Najlepszą pomocą byłoby natychmiastowe zlikwidowanie WIBOR-u i zastąpienie go uczciwym wskaźnikiem - przekonuje Edyta, 44-letnia singielka, doktor nauk ekonomicznych, która mieszka w Warszawie razem ze swoim yorkiem Toffikiem i niedawno zdecydowała się wytoczyć proces bankowi o WIBOR.

- Od lat są tańsze wskaźniki niż WIBOR, które powinny być stosowane. Ale wtedy banki nie zarobią. A rząd chroni banki, a nie obywateli - zaczyna Edyta.

- Wzięłam 496 tysięcy złotych kredytu na 40 lat. Moje mieszkania aktualnie jest warte 850 tysięcy, a bank chce ode mnie jeszcze trzy miliony. To już chwilówki mają teraz lepsze warunki. Miałam ratę 2800 złotych, teraz bank zafundował mi ratę 7000. To nie jest normalna sytuacja. To jest czyste złodziejstwo za pozwoleniem rządu - ocenia. 

- Gdybym nie zgłosiła umowy kredytowej do prawników, to nie dałabym rady płacić tak wysokich rat lub jeszcze wyższych, jak je znowu podniosą. Musiałabym wrócić do rodziców, a swoje mieszkanie wynająć, chociaż byłaby to dla mnie katastrofa. Sprzedaż mieszkania nie jest wyjściem w tej sytuacji, bo pozbyłabym się lokum, a dług by pozostał - tłumaczy Edyta.

- Pocieszam się tym, że mój pozew dla umowy kredytu hipotecznego jest już na ukończeniu i lada dzień zostanie złożony w sądzie. A wtedy w ciągu trzech miesięcy powinnam otrzymać decyzję o wstrzymaniu płacenia rat. Bo ja kapitał mam już dawno temu spłacony. Według uczciwej kalkulacji oczywiście, a nie złodziejskiej kalkulacji banku - podsumowuje moja rozmówczyni.

Czytaj także: