W niedzielę rano z Luwru skradziono osiem bezcennych klejnotów. Jest wśród nich tiara cesarzowej Eugenii (żony Napoleona III) ozdobiona 2 tysiącami diamentów oraz dwa naszyjniki. Sprawcy zgubili lub porzucili podczas ucieczki koronę cesarzowej Eugenii.
- Mam wrażenie, że była to kradzież na zamówienie. Być może jest gdzieś na świecie kolekcjoner, który doskonale wie, czego oczekuje i znalazł ekipę, która w sposób profesjonalny dokonała tego czynu - powiedziała w programie "Tak jest" w TVN24 Małgorzata Borkowska z Muzeum Narodowego w Warszawie.
Wskazała, że takie klejnoty mogą zostać oszlifowane, a kruszce przetopione "i w innej formie trafią do obrotu". Na uwagę, że ten wariant, odbierając mu wartość historyczną, da złodziejom dużo mniejszą kwotę, odparła: - Ale nadal zawrotną.
Moszyński: to, co zostało skradzione jest nie do wycenienia
Współpracownik polskich mediów we Francji Piotr Moszyński podkreślił, że nie da się oszacować wartości skradzionych eksponatów. - Jeden z ekspertów, który wyspecjalizowany jest w ocenianiu dzieł sztuki przeznaczonych na sprzedaż na licytacjach, powiedział, że oni postępują w ten sposób, że najpierw ocenia się techniczną wartość danego przedmiotu: jaka może być waga kruszcu, klejnotów i wycenia się to na podstawie cennika technicznego - mówił.
- Drugą warstwą oceny jest pochodzenie danego przedmiotu i jeżeli dany przedmiot ma tak dalekie historycznie pochodzenie, jak to, co zostało skradzione i ma to ważną państwową, historyczną i kulturową otoczkę, to wartość techniczną należy mnożyć przez 5, 10, 20. Jeśli jakiś przedmiot został wyceniony na dwa miliony euro to tak naprawdę trzeba by wyceniać go na 40 milionów - wyjaśniał.
- Ale to, co zostało skradzione ma wartość klejnotów koronnych i jest nie do wycenienia. To ma wartość tożsamościową - dodał.
Weszli do sali z obrazem Matejki. "Miałam chwilę zatrzymanej akcji serca"
Małgorzata Borkowska zapewniła, że zabezpieczenia eksponatów w Muzeum Narodowym w Warszawie są bardzo dobre, "zarówno jeśli chodzi systemy, technologie, ale również o kadry".
Była pytana o powrót obrazu Jana Matejki "Stańczyk" do Muzeum Narodowego. Obraz ten przez kilka miesięcy był eksponowany w Luwrze. Wrócił w lutym tego roku. - Wczoraj miałam chwilę zatrzymanej akcji serca, kiedy wchodziliśmy z ekipą nagraniową do Sali Matejkowskiej. Spojrzałam nie na tę ścianę. "Stańczyk" jakiś czas temu został przewieszony, z przyzwyczajenia spojrzałam w róg i nie było go tam. Mózg podpowiedział mi, że coś tu jest nie tak - wspomniała.
Dopytywana, czy na pewno do Polski wrócił oryginalny obraz Jana Matejki, zapewniła, że autentyczność dzieła została potwierdzona przez konserwatorów.
Autorka/Autor: asty/ads
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters