Nie będziemy brać udziału w wyborze sędziów do KRS, nie zgłaszaliśmy ich - powiedział w internetowej dogrywce "Jeden na jeden" Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL. - Nie dawałbym dzisiaj czerwonej kartki każdemu, kto wchodzi do KRS. - dodał, podkreślając, że PSL nie będzie kwestionował legalności KRS wybranej według znowelizowanych przepisów.
Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL stwierdził w internetowej dogrywce Jeden na jeden" tvn24.pl, że na niewiele zdało się kwestionowanie legalności przyjęcia budżetu końcem 2016 roku, więc widzi pewną analogię w kwestionowaniu nowej KRS. - Nie mamy na dzień dzisiejszy innego wyjścia, bo możemy zostawić sprawy rodaków z boku i powiedzieć: nie ma Trybunału Konstytucyjnego, nie ma KRS, to my nie będziemy się tymi sprawami zajmować. Nasi rodacy od nas oczekują, że ich problemy, czasem najważniejsze dla nich a z punktu widzenia ogólnopolskiego może nie najważniejsze, muszą być rozstrzygnięte - stwierdził szef ludowców.
"Nie dawałbym dzisiaj czerwonej kartki każdemu, kto wchodzi do KRS"
Kosiniak-Kamysz poproszony został o komentarz słów sędziego Waldemara Żurka, rzecznika KRS, który stwierdził na antenie TVN24, że w większości członkami nowej KRS będą nominaci i znajomi ministra Zbigniewa Ziobry. - Wierzę w przyzwoitość każdego człowieka. To się trochę może łączy z tymi protestami, które były bardzo emocjonalne. Mocno wierzyliśmy, że to się uda zmienić, co się udało chociaż nie tak jak byśmy tego chcieli. Wierzę też, że ci, którzy zostaną w KRS są w stanie wybić się nawet ponad partyjną nominację - ocenił Kosiniak-Kamysz.
- Każdemu trzeba dać szansę. To nie jest oczywiste, to nie jest tak naturalne, jak w sytuacji gdy te ciała są niezależne, gdy nie wybierają ich politycy. Nie dawałbym dzisiaj czerwonej kartki każdemu, kto wchodzi do KRS. Nie chcę ich stygmatyzować, bo jeśli tak zrobię, to wepchnę ich w tę narrację i sami na początku poczują się sędziami partyjnymi i nie będą mięć nawet szansy, żeby wyjść z tej zagrody, do której zostaną wepchnięci - ocenił szef PSL.
- Jeśli dzisiaj ich skarzemy, napiętnujemy, to nie ma już ludzkiej siły, żeby w jakikolwiek sposób się odważyli później być niezawiśli i niezależni - powiedział, podkreślając, że nie jest "entuzjastą" ustawy o KRS.
"Ministrom nie podwyższałbym pensji"
Kosiniak-Kamysz zapytany został o nagrody dla ministrów w rządzie Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego.
- Przez cztery lata nie dostałem ani złotówki i nie czuję się poszkodowanym - ocenił były minister pracy i polityki socjalnej w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. - Jestem chyba jednym z dwóch ministrów, którzy byli (na swoim stanowisku - red.) przez całą kadencję i nie dostałem (nagrody), szczególnie o nie nie zabiegałem - powiedział Kosiniak-Kamysz. Zaznaczył, że w rządach koalicji PO-PSL nie było systemu premii i nagród dla ministrów. - Jak zestawimy słowa pani premier Szydło o służbie, służeniu, roli służebnej, to gdzieś się ta rola służebna rozminęła z bardzo wysokimi nagrodami, ponieważ to jest prawie podwojona pensja - stwierdził były minister pracy.
- Jeżeli jest się ministrem konstytucyjnym, to jest to szczególna misja, w której zarobki nie są na pierwszym planie. Oczywiście każdy chce zarabiać jak najlepiej i to jest dążenie każdego pracownika - zauważył. Pytany, czy należy podwyższać pensje ministrom Kosiniak-Kamysz powiedział: "dzisiaj już rządzący chyba sobie z tym poradzili, ale nie wiem czy w najlepszy sposób". - Ministrom nie podwyższałbym pensji - spuentował.
Autor: tmw/AG / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl