Biznesmen Jan Kosek, czyli jeden z kluczowych świadków w tzw. aferze hazardowej, w piątek stanie przed komisją śledczą. Ale wcześniej, tuż po wybuchu afery, wyjawił już dziennikarzom swoje powiązania ze sprawą, m.in. finansowanie Platformy i znajomość z Ryszardem Sobiesiakiem oraz Zbigniewem Chlebowskim.
- Jesteśmy znajomymi. Przyjaźń to jest coś więcej, trzeba się częściej kontaktować. A myśmy się spotykali sporadycznie. Kilka razy do roku - mówił w wywiadzie dla TVN24 w październiku 2009 roku Kosek o swojej znajomości z Ryszardem Sobiesiakiem.
Według ustaleń CBA obaj biznesmeni zabiegali - w trakcie prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej w latach 2008-2009 - o rezygnację z wprowadzenia dopłat do gier na automatach o niskich wygranych. I to właśnie na rzecz tych dwóch biznesmenów mieli lobbować politycy PO Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki.
W rozmowie z TVN24 Kosek przyznał, że wpłacał pieniądze na kampanię PO. Ale "wcześniej", bo - jak podkreślił - "na pewno podczas ostatniej kampanii nie".
Zawsze oficjalnie
Jak ktoś zna pana Chlebowskiego to wie, że to nie jest załatwiacz.
Zapytany, na czym polegały jego kontakty ze Zbigniewem Chlebowskim, odpowiedział, że nie miały charakteru innego niż zawodowy.
- Proszę pani, ja nie zabiegałem o nic, bo jeżeli ktoś zna pana posła Chlebowskiego to wie, że u niego można sobie zabiegać... nie, to tak nie jest. Występowałem zawsze oficjalnie. Związek pracodawców pisał pisma, jeżeli się pojawiały pomysły nowelizacji, to pisał do tego jakieś swoje stanowiska. Te stanowiska były wysyłane do gospodarza ustawy, czyli do ministra finansów, ale również informowaliśmy o tym na przykład Komisję Finansów Publicznych, czy ministra gospodarki. I to takim kluczem szło - mówił w rozmowie.
Ale później przyznał, że znajomość z Chlebowskim była czymś więcej.
Można prześledzić, podobno miałem telefon na podsłuchu, to można prześledzić ile razy, od kwietnia do sierpnia czy września, rozmawiałem z panem Sobiesiakiem. Nie wiem czy było 10 rozmów.
Czy polityk PO obiecał cokolwiek Koskowi? - Nie - ten odpowiedział krótko.
Ustawa jest zła - to pomysł PiS
Wszystko to działo się po to, by zmienić "złą ustawę" - podkreślił.
- Ona powinna być zmieniona. Każda kolejna nowelizacja ustawy nic w niej nie poprawiała, a wręcz ją pogarszała. I teraz nagle ktoś wpadł, zresztą to nie był pomysł Platformy, tylko to był pomysł PiS, wpadł na to, żeby wprowadzić dopłaty 10 proc. w kasynach, salonach gier, na automatach o niskich wygranych. Takiego rozwiązania nie ma nigdzie na świecie.
Jeżeli wpłacałem to na pewno było tak, że wpłacałem oficjalnie, przelewem bankowym itd., na pewno tak było.
O golfie
W rozmowie pytany w końcu o to, kim jest "Mirek", biznesmen powiedział: "Nie mam pojęcia".
Bo "Mirków" zna wielu. A z Mirosławem Drzewieckim, ówczesnym ministrem sportu, rozmawiał "kilka razy w życiu". - Akurat o golfie - mówi. O hazardzie ani słowa.
I choć "Rzeczpospolita" poinformowała, że po 12 sierpnia 2009 r. gdy szef CBA poinformował o sprawie premiera Donalda Tuska, Sobiesiak i Kosek wpadli w panikę, biznesmen mówi, że wtedy był "w rekonwalescencji" - Mam chemioterapię i nie zajmowałem się tym w ogóle.
- To jest w ogóle jakaś insynuacja całkowicie wyssana z palca - podsumował.
W piątek Jan Kosek będzie zeznawać przed komisją śledczą ds. afery hazardowej. Posiedzenie będzie niejawne.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24