- To nie Episkopat spowodował ten konflikt i nie Episkopat go rozwiąże. Mogą to zrobić tylko prezydent i zainteresowani liderzy opozycyjnych partii - mówi w "Rzeczpospolitej" o konflikcie o krzyż przed Pałacem Prezydenckim abp Józef Michalik, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Zdaniem abp Michalika, przez ten konflikt cierpi "właściwy wymiar takich wartości, jak zaufanie, nadzieja". - Sytuacja zmusza do odpowiedzi na pytanie, czym jest świętość, krzyż. Płynie stąd również pewien pożytek. Choć nie rozwiązano konkretnego problemu, to wyjaśniło się parę spraw. Ujawniono manipulacje, zmuszono naród do refleksji - mówi.
Metropolita Przemyski nie ma wątpliwości, że krzyż stał się narzędziem w rękach polityków. - Krzyż został upolityczniony przez dwie, lub więcej, orientacje polityczne. Stał się narzędziem przetargu - przyznaje.
"Naród przeciw słowom prezydenta"
Według Michalika "naród myśli zupełnie inaczej niż ludzie, którzy są dzisiaj u władzy". Jego zdaniem koczujący pod krzyżem jego "obrońcy" są "przedstawicielami dużej części narodu".
Zdaniem arcybiskupa wydarzenia ostatnich dni [wywiad przeprowadzono 7 sierpnia - red.] to czytelny znak, że "naród źle odebrał zapowiedź prezydenta elekta o usunięciu krzyża bez deklaracji, czy zostanie on czymkolwiek zastąpiony". - To było tylko stwierdzenie, że krzyż jest problemem i że zostanie on rozwiązany. Część ludzi tego nie wytrzymała. A później pojawiła się deklaracja konkurencyjnej partii o konieczności obrony krzyża jako znaku wydarzeń kwietniowych - tłumaczy.
Potraktowani jak strażacy
Dlatego postawienie tablicy czy pomnika w miejscu, gdzie obecnie stoi krzyż to według Michalika jedyny sposób na rozwiązanie konfliktu. - Trzeba dać satysfakcję tym, dla których ten konkretny krzyż jest symbolem. Nie można tego zlekceważyć, bo podobnie myśli bardzo wielu ludzi. (...) Władze pod naciskiem społecznym będą musiały to uczynić.
Kościół tego problemu według arcybiskupa rozwiązać już nie może. - Kościół wezwano na pomoc i potraktowano tu jak strażaka. Gdy się pali, to woła się na pomoc straż. Gdyby Kościół był mediatorem, to dwa tygodnie wcześniej, przed złożeniem jakichkolwiek deklaracji, doszłoby do rozmów i zastanowienia, w jaki sposób podejść do sprawy. Jednak moim zdaniem Kościół nie mógł odmówić pomocy. Dobrze się stało, że arcybiskup warszawski wyszedł z roztropną propozycją, że skoro krzyż jest własnością wszystkich wierzących, a materialną własnością harcerzy, to właśnie z nimi należy rozmawiać. Słusznie, że zaproponował w kościele schronienie krzyżowi, który stał się symbolem, wokół którego tak wielu ludzi się modli - ocenił metropolita.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24