Wolność się kończy w momencie, kiedy przekraczamy wolność drugiej osoby. Na pewno nikt nie chciałby być posądzany o to, że zaraził kogoś innego - komentował Paweł Doczekalski, lekarz i przewodniczący warszawskiej Komisji Młodych Lekarzy Okręgowej Izby Lekarskiej. W TVN24 odniósł się do niechęci w sprawie zgłaszania się na test na koronawirusa i ocenił zachowania osób, które uważają, że samodzielnie zaleczą COVID-19.
Rząd w połowie marca wprowadził dodatkową ścieżkę testowania na obecność koronawirusa. Aby otrzymać skierowanie na test, trzeba samodzielnie wypełnić internetowy formularz, który można znaleźć na rządowej stronie gov.pl. Niezmiennie skierowanie na taki test może wydać lekarz podstawowej opieki zdrowotnej.
Lekarz: z objawami grypopodobnymi należy jak najszybciej zgłosić się do lekarza
O tym, kiedy należy zgłosić się na test w kierunku stwierdzenia zakażenia, mówił na antenie TVN24 Paweł Doczekalski, lekarz i przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. - Jeżeli chodzi o zgłoszenie się na test, na pewno nie wolno czekać - ostrzegł.
- Jeżeli mamy objawy grypopodobne, bo tak najłatwiej je określić, powinniśmy jak najszybciej zgłosić się do lekarza lub wypełnić ankietę - polecił. Ocenił, że nie ma sensu samodzielne leczenie się w domu lub oczekiwanie, że choroba minie samoistnie.
Przyznał, że "oczywiście tak może być, natomiast dużo bezpieczniejszą opcją jest to, żeby zrobić wymaz".
- Jeżeli mamy ujemny test na koronawirusa, to wiemy, że nie jest to ten rodzaj infekcji. Możemy wtedy leczyć się na choroby wirusowe lub pójść stacjonarnie do lekarza i dostać antybiotyk, bo możliwe, że jest to infekcja bakteryjna - tłumaczył.
PORADNIK: Co robić, jeśli masz objawy COVID-19?
Doczekalski przekonywał, że "nie ma co lekceważyć, nie ma co czekać, nie ma najmniejszego sensu leczyć się w domu". - Nawet jeżeli są to skąpe objawy, jeśli jest wynik dodatni, później w razie pogorszenia się stanu zdrowia możemy zostać szybciej przyjęci do specjalistycznego szpitala - zauważył.
- Niedużo to kosztuje, a może to uratować zdrowie, a w konsekwencji życie - mówił. Lekarz zwrócił przy tym uwagę na dzienną liczbę zgonów z powodu COVID-19. - To jest porażające, to jest dziennie ponad 400 osób - skomentował.
Na antenie TVN24 padło także o kwestię odpowiedzialności, czyli izolowania się, gdy podejrzewamy u siebie zakażenie koronawirusem. - Wolność się kończy w momencie, kiedy przekraczamy wolność drugiej osoby. Na pewno nikt nie chciałby być posądzany o to, że zaraził kogoś innego - komentował Doczekalski.
Przypomniał, że testy na koronawirusa możemy zrobić w formie niemal bezkontaktowej, na przykład w punkcie drive thru. - Nigdy nie jesteśmy w stanie ocenić, czy nie spotkaliśmy kogoś (zakażonego) w sklepie, na ulicy - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock