Proszę zrozumieć, że takie stawki obowiązują w szpitalu. Być może społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy, jak marne pensje otrzymują pracownicy szpitala – zwraca uwagę rzeczniczka szpitala w Białymstoku Katarzyna Malinowska-Olczyk. Dyrektorzy placówek medycznych mówią o skandalicznie niskich stawkach medyków i nie dziwi ich, że nie ma rąk do pracy, w której narażają swoje zdrowie i życie. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Dwa szpitale tymczasowe pawie gotowe. Pytanie: kto będzie w nich pracować? Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białystoku na już potrzebuje 230 pracowników. - Wpłynęło siedem ofert od ratowników medycznych i trzy od studentów ratownictwa medycznego, siedem ofert od pielęgniarek i dwie oferty od położnych – mówi rzeczniczka białostockiego szpitala Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Pielęgniarka może zarobić ponad 3300 złotych, sanitariusz szpitalny od 2600 złotych, ratownik 2360 złotych - wszystkie podane kwoty to sumy brutto. - To nie są pieniądze, za które ja bym poszedł do pracy. Za tę stawkę wolałbym iść i sprzedawać kwiaty pod cmentarzami – mówi ratownik medyczny Jan Świtała. - Proszę zrozumieć, że takie stawki obowiązują w szpitalu. Być może społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy, jak marne pensje otrzymują pracownicy szpitala – zwraca uwagę Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Dyrektor szpitala Żeromskiego w Krakowie na pewno zdaje sobie sprawę, jak wyglądają zarobki w lecznicach. Ofertą z Białegostoku też jest zaskoczony. - Ja się zgadzam, że to jest skandalicznie niska stawka. Jeżeli chce się za tę stawkę ściągnąć pracowników gdziekolwiek, to jest niemożliwe – twierdzi doktor Jerzy Friediger, członek prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej.
Rzeczniczka szpitala zapewnia, że sumy podane w ofertach nie są ostateczne. Pracownicy mogą liczyć na dodatki między innymi za dyżury nocne czy nadgodziny. - Proszę pamiętać też również o tym, że oprócz dodatków za dyżury nocne, będą pracownicy otrzymywać sto procent dodatkowej pensji, tak zwanej covidowej, za pracę z pacjentem zakażonym koronawirusem – podkreśla rzeczniczka białostockiego szpitala. - Po prostu nie stać nas, żeby za takie pieniądze pracować. Jeśli ktoś w XXI wieku oferuje komuś takie pieniądze, to jest co najmniej brak szacunku – mówi Jan Świtała.
Jak dowiedzieli się dziennikarze w Narodowym Funduszu Zdrowia - każdy szpital oferuje swoje stawki. Pensje w innych szpitalach mogą więc być wyższe, co nie oznacza, że i tam nie zabraknie rąk do pracy. W całym kraju powstaje 20 szpitali tymczasowych. W wielu ciągle brakuje lekarzy, ratowników czy pielęgniarek.
"Trzeba sięgnąć do rezerw kadrowych"
W Zielonej Górze szpital tymczasowy powstaje w nowym, nieotwartym jeszcze Centrum Zdrowia Matki i Dziecka. Ma tu pracować między innymi ponad 60 lekarzy. - Mamy trzon dziesięciu lekarzy, którzy tam na pewno będą – zapewnia Antoni Ciach, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
Na zatrudnienie pozostałych lekarzy szpital ma trzy tygodnie. Dyrektor liczy, że zmienią się przepisy i będzie mógł zatrudnić lekarzy z Ukrainy. Liczy, że będzie mógł ściągnąć medyków z innych regionów. Bierze pod uwagę też przeniesienie lekarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego. To jednak wariant pesymistyczny. - Nie będę operował, jeśli nie będę miał kogoś, kto mi znieczuli tego pacjenta. Czyli wtedy będziemy musieli ograniczyć funkcjonowanie szpitala – zwraca uwagę Antoni Ciach.
Doktor Jerzy Friediger uważa, że "trzeba sięgnąć do rezerw kadrowych". - Do tych koleżanek, kolegów, którzy w tej chwili nie pracują albo pracują w ograniczonym wymiarze godzin – dodaje. Teraz liczy się każda godzina. Wiele szpitali tymczasowych ma być gotowych w ciągu kilku tygodni.
Łukasz Wieczorek
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24