Kilka tysięcy osób przeszło ulicami Katowic. Policja przekazała, że nie doszło do żadnych incydentów. Uczestnicy "Wielkiego Śląskiego Marszu Wolności" wyrażali swój sprzeciw wobec polityki rządu w sprawie epidemii COVID-19 i szczepień. Te nazywali "eksperymentem medycznym". Eksperci medyczni zwracają uwagę, że szczepienia ochronne przeciw COVID-19 chronią przed ciężkim przebiegiem choroby po zakażeniu koronawirusem.
Uczestnicy demonstracji zgromadzili się, w sobotę przed południem, przy Pomniku Powstańców Śląskich w Katowicach. Później ruszyli ulicami miasta. Na dwóch dużych banerach napisano "Stop segregacji sanitarnej", "Cała Polska zjednoczona". Wielu manifestantów miało w rękach flagi państwowe. Na placu przy pomniku rozwinięto też kilkudziecięciometrową biało-czerwoną flagę, później demonstranci nieśli ją idąc ulicami miasta. I krzyczeli: "My jesteśmy czwartą falą". OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Protestujący: jesteśmy wolnymi ludźmi
- Przyjechali tutaj ludzie z całej Polski. Nie chodzi nam tylko o wolność pandemiczną, ale też gospodarczą. Ostatnio mieliśmy pozamykane firmy. Walczymy też o wolność słowa - powiedział PAP jeden z uczestników zgromadzenia Andrzej Borek.
A inny, pytany o szczepienia, dodawał: - Jesteśmy wolnymi ludźmi i jeżeli będą przeprowadzone badania i polskie władze, lekarze, fachowcy - nie pan Morawiecki - tylko fachowcy zatwierdzą, że jest to lek, za który mogą wziąć odpowiedzialność (...) wtedy jak najbardziej będziemy w inny sposób reagować. Na dzień dzisiejszy uznajemy to za eksperyment.
W tłumie można było dostrzec plakietki z napisem "Fałszywa pandemia".
"Zakrzep się", "Międzynarodowy protest przeciw przymusowi szczepień. Chrońmy nasze dzieci" – takie natomiast napisy można było dostrzec na koszulkach. Niektórzy demonstranci mieli na sobie koszulki z napisem "Oto mój paszport covidowy", ilustrowanym wyprostowanym środkowym palcem.
"Trzecia dawka będzie tak samo skuteczna, jak dwie poprzednie" - napisano na trzymanym przez jednego z mężczyzn kartonie. Ktoś na wózku ciągniętym przez rower przywiózł trumnę z napisem "Tu spoczywa dorobek mojego życia". "Rząd zabija. Paraliż służby zdrowia 75000, zgony poszczepienne 1121" – napisano z kolei na banerze stylizowanym na znaki ustawiane na niebezpiecznych odcinkach dróg.
Policja o marszu w Katowicach
Manifestacja zakończyła się po kilku godzinach. Sierżant sztabowy Łukasz Kloc z katowickiej komendy miejskiej przekazał, że według szacunków policji i Urzędu Miasta w marszu wzięło udział około 3,5 tysiąca osób, a zabezpieczało go ponad 500 policjantów.
Policja podała, że organizatorzy marszu zgłosili w sumie siedem zgromadzeń. Na czas trwania manifestacji niektóre ulice zostały zamknięte, a ruchem kierowali policjanci z katowickiej drogówki.
- Aby zadbać o bezpieczeństwo osób przybyłych na marsz, do służby zostały skierowane liczne siły policji. O bezpieczeństwo zadbali mundurowi z oddziałów prewencji oraz ruchu drogowego, kryminalni i policjanci z zespołu antykonfliktowego. Śląskich policjantów wspierali również koledzy z Małopolski i województwa łódzkiego - wyjaśnił sierżant sztabowy Kloc.
Podał, że mundurowi "natychmiast reagowali na wszelkie sytuacje, które mogły stworzyć jakiekolwiek zagrożenie i nie dopuszczali do eskalacji konfliktów". - Podczas marszu nie doszło do żadnych incydentów - dodał policjant.
"Manifestacja przeciwko bezprawiu"
Marsz zorganizowało kilka organizacji, jednym z nich jest Stowarzyszenie "Polska To My – Sosnowiec", które wśród swoich celów wymienia prowadzenie działalności informacyjnej, promocję zdrowia, upowszechnianie kultury fizycznej, turystyki, edukację społeczną, propagowanie kultury, sztuki, ochronę tradycyjnych wartości oraz ochronę środowiska.
Podczas konferencji prasowej zapowiadającej marsz organizatorzy deklarowali, że chcą w pokojowy sposób wyrazić niezadowolenie z działań rządu, "stawić opór tyranii, która urodziła się przez ostatnie półtora roku" i pokazać, że osób podzielających ich poglądy jest wiele. Jak oświadczyli, to "manifestacja przeciwko bezprawiu".
Nie chcą, aby nazywać ich antyszczepionkowcami
Domagają się zaprzestania – jak to określili - "łamania praw człowieka i obywatela", segregacji narodu oraz przedstawienia dowodów medycznych i naukowych dotyczących szczepień przeciwko COVID-19, które "stanowią podstawę tak drastycznych, wyniszczających decyzji". Kwestionowali zasadność wprowadzenia w Polsce stanu epidemii, przekonując że prowadzi to do wyniszczenia gospodarki.
Według nich, w Polsce ma miejsce segregacja na tych, którzy mogą więcej dzięki szczepieniom i tych, którzy nie przyjęli szczepionki. Z kolei same szczepienia nazywają "nieprzymusowym przymusem". Protestują też przeciwko obostrzeniom, które miałyby dotyczyć niezaszczepionych. Takie decyzje jak dotąd nie zostały przez rząd podjęte.
Organizatorzy protestują także przeciwko nazywaniu ich antyszczepionkowcam. Jak przekonywali, są za wolnością wyboru i rzetelną informacją, która umożliwia podjęcie właściwych decyzji. Oświadczyli też, że nie popierają ataków na punkty szczepień.
Źródło: PAP