Lekarze z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia alarmują, że pacjenci nie przyznają się, że są chorzy na COVID-19 i mimo infekcji chodzą do pracy i posyłają dzieci do szkół. Oceniają, że "ukrywanie objawów infekcji to skrajny brak odpowiedzialności".
W przesłanym we wtorek komunikacie lekarze rodzinni alarmują, że od swoich pacjentów z wysoką gorączką i bólem mięśni słyszą, że "to tylko lekka grypa, jutro przejdzie". Później często okazuje się, że były to objawy zakażenia koronawirusem.
- W obecnej sytuacji, kiedy mamy do czynienia z galopującą liczbą zakażeń, pójście do pracy, czy wysłanie dziecka do szkoły z objawami infekcji jest przejawem skrajnego braku odpowiedzialności nie tylko za zdrowie własne, ale także za życie osób, szczególnie z wielochorobowością – oceniła prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia Bożena Janicka. - Do wszystkich pacjentów z infekcjami apelujemy: zostańcie w domach. Już jest źle, ale zaraz wszystko jeszcze bardziej nam się posypie – zaapelowała.
"Zostańcie w domach. Już jest źle, ale zaraz wszystko jeszcze bardziej nam się posypie"
Powiedziała, że zdarza się, że pacjenci z objawami infekcji nadal chodzą do pracy, a także posyłają swoje chore dzieci do szkół. Wyjaśniła, że pacjenci obawiają się utraty pracy, ponieważ pracodawcy niechętnie patrzą na osobę z podejrzeniem zakażenia, uważając, że może to zagrażać funkcjonowaniu firmy.
- Z naszych doświadczeń wynika, że wysoka gorączka i bóle mięśniowe sugerujące grypę są dużym prawdopodobieństwem infekcji covidowej. Nie wolno jednak bagatelizować także suchego kaszlu, bólu gardła, kataru, albo jak to określają niektórzy pacjenci "pieczenia" w nosie. Jeśli objawy połączymy z miejscem pracy, w której jest dużo kontaktów z innymi ludźmi, powinniśmy mieć świadomość, że mogło dojść do zakażenia koronawirusem – wyjaśniła Janicka.
Źródło: PAP