- Nie oszukujmy się, był okres kampanii wyborczej, trzeba było zmotywować ludzi do wyjścia na ulicę. Natomiast na świecie jest nawrót koronawirusa, zaraz to też nas czeka - powiedział we "Wstajesz i wiesz" TVN24 warszawski ratownik medyczny Michał Fedorowicz.
- Jest godzina 16. Chciałeś coś zjeść, dostałeś wyjazd. Twój jedyny posiłek to była poranna bułka i kawa, którą wypiłeś po pierwszym wyjeździe. Sześć godzin od 16. O 22 wychodzisz z kombinezonu. Twój posiłek był o 8 rano, ostatni napój o godzinie 10. Napiłeś się wcześniej, chcesz się załatwić - normalne potrzeby fizjologiczne. Nie możesz. Chcesz coś zjeść? Nie możesz. Chcesz się podrapać po nosie? Nie możesz - opowiadał w marcu o trudach pracy w karetce pogotowia w czasie pandemii warszawski ratownik medyczny Michał Fedorowicz. Tłumaczył wtedy, że w trosce o bezpieczeństwo swojej rodziny, postanowił się od niej odizolować na czas epidemii COVID-19.
CZYTAJ WIĘCEJ: Z troski o rodzinę wyprowadził się z domu. "Musiałem powiedzieć 4-letniemu dziecku: widzimy się w wakacje"
W piątek w programie "Wstajesz i wiesz" TVN24 Fedorowicz przyznał, że chociaż koronawirus nadal jest groźny, jest więcej informacji na jego temat. - Obecnie spotykam się z rodziną. Dzieci wróciły do przedszkola. Mieszkaliśmy więc przez jakiś czas razem, teraz w okresie wakacji dzieci wyjechały, a ja nadal pracuję - dodał.
- Mamy dużo więcej wiedzy, jesteśmy spokojniejsi. Mamy też dużo więcej sprzętu do ochrony, który bez problemu możemy stosować. Możemy być bezpieczni - stwierdził Fedorowicz.
Dodał, że funkcjonuje w dwóch światach. - W świecie mojej pracy, gdzie do każdego pacjenta chodzę w maseczce i w pełnej ochronie twarzy. Mam też drugi świat, wychodząc z pracy widzę ludzi bez masek, bez żadnej ochrony, którzy twierdzą: nie ma czego się obawiać - relacjonował.
Fedorowicz powiedział, że nie wchodzi w dyskusję z tymi, którzy reżimu sanitarnego nie przestrzegają. - To zupełnie nie ma sensu. Kiedyś gdy byłem w kombinezonie, pewna pani spytała: po co jestem w kombinezonie i w masce? Odpowiedziałem: to, że poluzowali gospodarkę, gdy mamy 300 zakażeń dziennie, to nic nie oznacza. Zamknęli gospodarkę, gdy mieliśmy trzy zakażenia dziennie, więc proszę pomyśleć. Usłyszałem, że mam rację - relacjonował.
"Koronawirus nie odpuścił, ludzie odpuścili ten reżim"
Federowicz nie zgadza się z politykami, którzy mówią, że koronawirus został opanowany. - Często mam ochotę zaprosić polityków na nasz dyżur, żeby zobaczyli, że ludzie dalej chorują. Nie oszukujmy się, był okres kampanii wyborczej, trzeba było zmotywować ludzi do wyjścia na ulicę. Natomiast na świecie jest nawrót koronawirusa, zaraz to też nas czeka - ocenił.
- Koronawirus nie odpuścił, ludzie odpuścili ten reżim. Na nowo zaczęli dzwonić z prostymi sprawami, które nie są dla pogotowia. Innym problemem jest działanie POZ-ów (Podstawowa Opieka Zdrowotna - red) i lekarzy, którzy odmawiają wizyt domowych, mówiąc, że jest koronawirus. Nie przychodzą na wizyty, mówiąc, żeby pacjent wezwał karetkę. Przyjeżdżamy do różnych rzeczy, do złego samopoczucia. Musimy zająć się takim człowiekiem, a często wystarczyłoby, że lekarz przeprowadziłby prosty wywiad i okazałoby się, że gorączka jest spowodowana zapaleniem pęcherza moczowego - opowiadał ratownik.
Fedorowicz został zapytany, dlaczego ogromna część społeczeństwa funkcjonuje tak, jakby koronawirusa nie było. - Słyszeliśmy od polityków, że nie ma czego się obawiać. Jesteśmy też jako społeczeństwo zmęczeni, tylko nie zdajemy sobie sprawy, że poprzednia pandemia, wirusa świńskiej grypy, trwała 14 miesięcy. Ta pandemia potrwa podobnie długo - dodał.
Pandemia w Polsce
Do 23 lipca w naszym kraju zakażenie koronawirusem potwierdzono łącznie u 41 580 osób, spośród których 1651 zmarło. W czwartek odnotowano najwyższy bilans potwierdzonych zakażeń (418) od 17 czerwca (kiedy było ich 506).
W ostatnich dniach liczba zakażeń sukcesywnie rośnie, a za pojawianie się kolejnych ognisk odpowiadają najczęściej imprezy i wydarzenia skupiające wiele osób.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24