Mamy wszystkie dokumenty, transakcje, przelewy, które potwierdzają w naszej opinii największą aferę w ostatnich trzech dekadach - mówił Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej. Wraz z Dariuszem Jońskim przeprowadzili w środę kontrolę poselską w Ministerstwie Zdrowia, między innymi w sprawie zakupu przez resort 1200 respiratorów. Jak przekazał Szczerba, minister zdrowia odstąpił w umowie na zakup od "dochodzenia dwóch dziesiątych procenta od wartości zamówionego sprzętu za każdy dzień zwłoki" w dostarczeniu go. - Nie jest tak, że handlarz bronią w jakikolwiek sposób jest stratny finansowo - podkreślił.
W środę rano posłowie Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba i Dariusz Joński przyszli do Ministerstwie Zdrowia z kontrolą poselską w sprawie zakupu przez resort respiratorów za kwotę 195,5 miliona złotych i testów antygenowych na koronawirusa.
Po rozmowie z wiceministrem Januszem Cieszyńskim poseł Szczerba ocenił, że "w Ministerstwie Zdrowia zapanowała taka zasada: 'wszystko co powiem, może być wykorzystane przeciwko mnie'". - Z utrudnieniami, ale mamy to. Mamy wszystkie dokumenty, transakcje, przelewy, które potwierdzają w naszej opinii największą aferę w ostatnich trzech dekadach - oświadczył.
Jak relacjonował, wszystko zaczęło się 14 kwietnia, "kiedy bez żadnego trybu, rezygnując ze wspólnych zakupów Unii Europejskiej, minister [zdrowia, Łukasz - przyp. red.] Szumowski podpisuje umowę z handlarzem bronią z Lublina". Poseł Koalicji Obywatelskiej dodał, że jednego dnia została podpisana umowa na zakup sprzętu, a kilka godzin później uiszczona opłata za transakcję. Przypomniał, że zamiast 1200 respiratorów wskazanych w umowie do Polski trafiło 50 innej firmy.
Jak wskazywał Szczerba, "żaden z respiratorów, tych podmienionych 50, nie został do tej pory odebrany". - Nie ma protokołu odbioru tych respiratorów - poinformował.
- Pan wiceminister [Cieszyński - przyp. red.] do nas mówi podczas kontroli poselskiej: nie śpię, nie jem, mam nadzieję, że te pieniądze wrócą - relacjonował Szczerba.
"Nie ma respiratorów, nie ma pieniędzy"
Głos na konferencji zabrał także poseł Joński. - Wczoraj zapytaliśmy pana ministra, czy pieniądze wróciły na konto. Usłyszeliśmy, że nie wróciły. Zapytaliśmy, czy są respiratory. Nie ma. Ministerstwo Zdrowia nie przejęło żadnego respiratora. Również tych 50 podmienionych, zakupionych z Niemiec - oświadczył.
- Nie ma respiratorów, nie ma pieniędzy - dodał.
Joński mówił też, że podczas kontroli posłowie ponownie usłyszeli, iż "była pełna akceptacja polskich służb dla tej firmy". - Ten deal nie udałby się, gdyby tej akceptacji służb nie było - zauważył.
- Zadajemy dziś publiczne pytanie - ponieważ tego maila nie chce pokazać Ministerstwo Zdrowia – panu ministrowi [koordynatorowi służb specjalnych, Mariuszowi - przyp. red.] Kamińskiemu. Jemu podlegają w Polsce służby, które rzekomo dały akceptację na ten cały przekręt z respiratorami. Jak to jest? Prosimy o upublicznienie tego dokumentu, tego maila, który dał akceptację dla firmy krzak do przelania tak ogromnej sumy pieniędzy - apelował Joński.
Przypomniał, że "ministerstwo przelało 160 milionów, a odzyskało niespełna około 40 milionów". - Ponad 110 milionów jest na koncie handlarza bronią - podkreślił.
Poseł Koalicji Obywatelskiej przekazał, że we wtorek w Senacie odbędzie się posiedzenie komisji zdrowia. – Będziemy zadawali również pytania ministrowi zdrowia [Łukaszowi Szumowskiemu - red.], ponieważ już wszystko wiemy. Pieniądze wydane, respiratorów nie ma. Ale pytamy o odpowiedzialność, odpowiedzialność również polityczną. O karną mamy nadzieje, że będzie pytała prokuratura, bo do niej złożyliśmy wniosek - powiedział.
"Nie jest tak, że handlarz bronią w jakikolwiek sposób jest stratny finansowo"
Poseł Szczerba podkreślił, że "nie jest tak, że handlarz bronią w jakikolwiek sposób jest stratny finansowo". - Nawet jeśli całe to zamówienie i potwierdzenie z jego strony, że ma prawo do tych respiratorów, było po prostu zwykłym fejkiem - dodał.
Jak wyjaśniał poseł, "minister Szumowski mógłby wprowadzić obowiązek zwrotu, za każdy dzień nierealizowania umowy, konkretnej kwoty". - Chodzi o dwie dziesiąte procenta za każdy dzień zwłoki w realizacji zamówienia. Minister Szumowski, według umowy ramowej, odstępuje od dochodzenia tych dwóch dziesiątych procenta od wartości zamówionego sprzętu za każdy dzień zwłoki i sam rezygnuje z części zamówienia. Oznacza to innymi słowy, że nie ma jakichkolwiek konsekwencji wobec handlarza bronią, który operuje 160 milionami złotych od 14 kwietnia do dzisiaj - wyjaśniał Szczerba.
"Zostały wydane ogromne pieniądze i te testy są bezużyteczne"
Dariusz Joński przekazał, że jest "jeszcze jedna rzecz, o którą prosiliśmy i czekamy cały czas na odpowiedź". - To są testy. Okazuje się, że nie tylko maski, przyłbice, respiratory, ale również na testy - 150 tysięcy testów - zostały wydane ogromne pieniądze i te testy są bezużyteczne - mówił.
Jak oznajmił, "okazuje się, że od kilkunastu tygodni są analizowane, czy w ogóle w polskich warunkach mogą być używane". - Poprosiliśmy o umowy. Dziwnym trafem pan minister nie chce ich ujawnić. Twierdzi, że są renegocjowane, że nie może. Chociaż pokazaliśmy opinię prawną, że mamy wgląd do tych umów, pan minister nie chce ich pokazać - relacjonował przebieg kontroli.
- Również będziemy pytali na senackiej komisji zdrowia we wtorek, co z pieniędzmi za testy. Jeśli są bezużyteczne, to dlaczego te pieniądze nie wróciły na konto Ministerstwa Zdrowia. Tutaj mówimy o kontrakcie rzędu 120 milionów złotych - oświadczył.
Kontrowersje przy zakupie respiratorów i kosztowne testy
Kontrola posłów to reakcja na opisane przez tvn24.pl i "Gazetę Wyborczą" kontrowersje przy zakupie respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia. Resort podpisał w kwietniu umowę z E&K, niewielką firmą z Lublina, na dostawę 1200 respiratorów za kwotę 195,5 miliona złotych. Sprzęt trzech konkretnych firm z Chin, Korei Południowej oraz Stanów Zjednoczonych miał zostać dostarczony do końca czerwca. Ale wszyscy producenci w rozmowach z dziennikarzem tvn24.pl zaprzeczyli, by cokolwiek sprzedali firmie z Lublina lub polskiemu rządowi.
W dodatku okazało się, że firma E&K nigdy nie zajmowała się handlem sprzętem medycznym, nie ma też takiej działalności wpisanej w dokumentach rejestrowych. A jej właściciel był w przeszłości wiązany z handlem bronią do krajów objętych embargiem. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że E&K dostarczyło 50 respiratorów innej firmy, niż było to określone w zamówieniu, i zwróciło część zaliczki.
Ponadto posłowie Koalicji Obywatelskiej domagają się odpowiedzi na pytania o testy antygenowe koreańskiej firmy, które ministerstwo zamówiło za kwotę blisko 30 milionów dolarów. Szczerba, informując o tym we wtorek, podkreślał, że "kontrakt na testy antygenowe miał być zrealizowany do końca maja, testy miały trafić do Polski, tych testów trafiło jedynie 150 tysięcy [sztuk - przyp. red.].
- Dzisiaj Ministerstwo Zdrowia, mimo tego że środki zostały przekazane, dokonuje walidacji w warunkach polskich skuteczności testów antygenowych - dodał.
"Pięć dni po nieodbytej usłudze pocztowej pan premier Morawiecki rozpoczął czyszczenie dokumentów"
Natomiast Marcin Kierwiński i Robert Kropiwnicki z KO przyszli w środę z kontrolą poselską do kancelarii premiera, w związku z przygotowaniami do majowych wyborów korespondencyjnych. Przed wejściem do gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powiedzieli dziennikarzom, że chcą zobaczyć komplet dokumentów związanych z decyzjami premiera Mateusza Morawieckiego, dotyczącymi "usługi pocztowej" z 10 maja.
- Wiemy, że 15 maja wszczęte zostało postępowanie dotyczące wygaszania tych decyzji [premiera - przyp. red.]. Więc pięć dni po nieodbytych wyborach, pięć dni po nieodbytej usłudze pocztowej pan premier Morawiecki rozpoczął czyszczenie dokumentów, rozpoczął anulowanie własnych decyzji, aby zmniejszyć swoją odpowiedzialność w tej sprawie - powiedział Kierwiński.
- Chcemy zobaczyć wszystkie dokumenty w tej sprawie. Chcemy zobaczyć, co odpowiedziała w tej sprawie Poczta Polska, co odpowiedziała Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Chcemy cały ten proces przejrzeć tak, żeby wyciągnąć stosowne wnioski co do odpowiedzialności - naszym zdaniem karnej - jeżeli chodzi o osoby, które ten nielegalny proces wyborczy zlecały - kontynuował.
Zdaniem Kropiwnickiego premier wszczął postępowanie o unieważnienie własnej decyzji, ponieważ - jak ocenił - "16 kwietnia podjął decyzję, do której nie miał prawa". - To była decyzja ewidentnie wydana z naruszeniem prawa, bez podstawy prawnej i my to wskazywaliśmy od początku - powiedział poseł KO.
Według niego 15 maja premier Morawiecki "rozpoczął procedurę wygaszania tamtych decyzji". - Tyle że Poczta Polska i Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych poniosły znaczne koszty. To jest ponad 70 milionów złotych kosztów w oparciu o te decyzje z 16 kwietnia - wskazywał Kropiwnicki. Jak dodał, okazuje się teraz, że "Poczta może zostać na lodzie". - Że nie dostanie tych pieniędzy, bo premier wygasi swoją decyzję, na mocy której kazał im ponieść te koszty - mówił.
- Będziemy to badać, ponieważ trzeba znaleźć winnych, którzy jednak za te koszty powinni zapłacić. Wszystko wskazuje na to, że jest to decyzja premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina - powiedział Kropiwnicki.
We wtorek posłowie odwiedzili siedzibę Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Wystosowali też do prokuratury wniosek o zabezpieczenie i przeprowadzenie dowodu z użyciem pakietów wyborczych.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24