Pobyty w szpitalu, często bardzo długie, są makabryczne dla pacjentów. Bo funkcjonują w czterech ścianach, muszą być przywiązani i przykuci do swojego łóżka - tak o sytuacji chorych na COVID-19 mówił w "Faktach po Faktach" dyrektor szpitala w dolnośląskim Bolesławcu Kamil Barczyk. Doktor habilitowana nauk medycznych Ewelina Gowin, pediatra i specjalistka chorób zakaźnych z poznańskiego szpitala, oceniła, że tegoroczna Wielka Sobota "nie różni się od poprzednich sobót". - Cały czas przyjmiemy kolejnych pacjentów, kolejne zakażone dzieci - mówiła.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o 28 073 nowych potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem. Resort przekazał też informację o śmierci 571 osób, u których stwierdzono SARS-CoV-2. Do tej pory w Polsce infekcję potwierdzono u 2 415 584 osób, z których 54 737 zmarło.
"Cały czas przyjmiemy kolejnych pacjentów, kolejne zakażone dzieci"
O sytuacji osób zmagających się z chorobą COVID-19 rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 dyrektor szpitala w dolnośląskim Bolesławcu Kamil Barczyk oraz pediatra i specjalistka chorób zakaźnych doktor habilitowana nauk medycznych Ewelina Gowin z oddziału obserwacyjno-zakaźnego w Szpitalu Św. Józefa w Poznaniu.
Gowin przyznała, że wypadająca dzisiaj Wielka Sobota "nie różni się od poprzednich sobót". - Cały czas przyjmiemy kolejnych pacjentów, kolejne zakażone dzieci i to nie tylko z Poznania, ale z terenu całej Wielkopolski - zaznaczyła. - Dla nas dzisiejszy dzień jest takim normalnym, regularnym dniem pracy - dodała.
Lekarka przyznała, że święta Wielkanocne spędzi na oddziale. Mówiła, że postanowiła "w święta być tam, gdzie będzie przydatna". - Będę tutaj na miejscu - powiedziała Gowin.
"Funkcjonują w czterech ścianach, muszą być przywiązani i przykuci do swojego łóżka"
Barczyk również ocenił, że ten świąteczny dzień "niczym się nie różni od dnia poprzedniego". Zaznaczył, że "codziennie są przyjmowane duże liczby pacjentów w bardzo ciężkich stanach".
- Dla pacjentów ten czas, to musi być czas wypoczynku. Bo tak naprawdę nie mogą wykonywać żadnych czynności oprócz leżenia w łóżku i pamiętania o oddychaniu. Bo ich każdy oddech to jest walka o życie - wskazywał. - Oni muszą po prostu leżeć wytrwale w spokoju, w ciszy, za wiele nie rozmawiać i po prostu myśleć o tym, jak z tej choroby wyjść - mówił dalej dyrektor bolesławskiej placówki.
Przyznał też, że "te pobyty w szpitalu, często bardzo długie, dwu-, trzytygodniowe są makabryczne dla tych pacjentów". - Bo funkcjonują w czterech ścianach, muszą być przywiązani i przykuci do swojego łóżka - wyjaśniał Barczyk.
Gowin: Patrzymy z nadzieją na wakacje. Wtedy może będzie ten czas, kiedy trzecia fala opadnie
Gowin mówiła również, że dla personelu medycznego "warunki pracy są bardzo trudne". - Wszystkie procedury, które wykonujemy w stosunku do pacjentów covid dodatnich, wykonujemy z pełnej ochronie, w kombinezonach, maskach, z goglami. Taka praca jest naprawdę bardzo trudna - zaznaczyła.
Lekarka wyjaśniała, że "po kilku godzinach przebywania w kombinezonie jest nam bardzo gorąco, trudno się oddycha, gogle są zaparowane i każde dodatkowe zalecenie, każda dodatkowa czynność przy pacjencie wymaga bardzo dużo wysiłku i determinacji". Przyznała, że "największym problemem jest rzeczywiście konieczność ciągłego zabezpieczania siebie dla ochrony własnej, ale także pozostałych pacjentów".
- Bardzo ciężko nam się pracuje, ponieważ przy takim samym obłożeniu łóżek pacjentami zakaźnymi, ale nie covidowymi, potrzebowalibyśmy mniej więcej 1/3, 1/2 personelu. W tej chwili potrzebujemy znacznie więcej osób do pracy. I to nie tylko pielęgniarek, których i tak jest deficyt, ale także personelu sprzątającego - wskazywała pediatra i specjalistka chorób zakaźnych z poznańskiego szpitala.
- Naprawdę wszyscy z nadzieją patrzymy na wakacje, na to, że wtedy może będzie ten czas, kiedy trzecia fala opadnie i będziemy mogli ograniczyć jak najbardziej liczbę pacjentów covidowych. Zatem liczba zaangażowanych w tę trudną i bezpośrednią opiekę będzie mniejsza - dodała.
Barczyk: przekwalifikowuje się pielęgniarki, lekarzy praktycznie na anestezjologów
Barczyk powiedział, że "stara się bardzo mocno wspierać personel medyczny w ich wysiłkach", bo ich praca "to jest przeolbrzymi trud".
Jak mówił, "jest to niestandardowa sytuacja, gdy szpital, w którym jest na co dzień siedem miejsc respiratorowych, rozrasta się do szpitala, który musi ich posiadać 35". - Więc tylekroć więcej trzeba posiadać personelu. Jest to niełatwe do zorganizowania - dodał.
- Przekwalifikowuje się pielęgniarki, które pracowały na oddziałach interny, chorób zakaźnych, lekarzy internistów, pulmonologów, wszystkich chorób zachowawczych praktycznie na anestezjologów - kontynuował. Dyrektor szpitala w Bolesławcu ocenił, że należą się za to dla personelu medycznego wyrazy uznania.
Zauważył przy tym, że "jest to uwarunkowane bardzo dużym zmęczeniem, bardzo dużym obciążeniem zdrowia psychicznego".
Źródło: TVN24