Powodem wzrostu zainteresowania edukacją domową jest oczywiście pandemia COVID-19 i obawa przed zakażeniem. Wiele wskazuje, że zmienia się także podejście instytucji, które decydują o zgodzie na taką formę nauki. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To szkoła inna niż wszystkie. Bez dzwonków, przerw i ocen. - Uczymy się, gotując zupę, wymieniając żarówki, w domu czy na wakacjach. Nasza edukacja jest bardzo szeroka - mówi Magdalena Wicher, mama dzieci uczących się w trybie edukacji domowej.
Gabriela Letnovska z Fundacji Edukacji Domowej wyjaśnia, że "w edukacji domowej pełną odpowiedzialność za naukę przyjmują rodzice i to oni odpowiadają za formę, metody nauczania". Uczeń jest zapisany do konkretnej szkoły, ale nie chodzi tam na lekcje. Raz w roku zdaje egzaminy z większości przedmiotów. Na edukację domową można zapisać się w dowolnym momencie roku szkolnego.
- Edukacja domowa to jest styl życia - mówi Magdalena Wicher. Jej rodzina rozpoczęła właśnie dziesiąty rok z tą formą nauki. Obecnie troje jej dzieci uczy się w tym trybie. Wśród nich Antek, uczeń szóstej klasy. - Budzę się zazwyczaj przed ósmą, potem jest czas na naukę. Trochę nauki, trochę ruchu na świeżym powietrzu, a po południu chodzę najczęściej na treningi – opowiada chłopak.
Antoni uczy się w domu od pierwszej klasy, ale dla córki pani Agnieszki to jest nowość. Ania trenuje gimnastykę sportową i właśnie rozpoczęła ósmą klasę, już z edukacją w domu. - Ania trenuje od trzech do sześciu godzin każdego dnia i chodzenie do szkoły przy takim trybie treningowym było dla niej ogromnym obciążeniem – wyjaśnia mama dziewczynki, Agnieszka Gemza.
Więcej wolności i więcej czasu na zainteresowania to jedne z zalet, ale eksperci wskazują, że ten tryb nie jest wolny od wad. - Jeżeli jednak jesteśmy poza systemem, to później powrót do tego systemu będzie wiązał się z pewnymi trudnościami, z pewnymi konsekwencjami. I myślę, że te dzieci będą inaczej odczuwały, na przykład, kiedy pójdą na studia – mówi dr hab. Sylwia Jaskulska z Wydziału Studiów Edukacyjnym UAM.
Wzrasta zainteresowanie edukacją domową w Polsce
W ubiegłym roku szkolnym w domu uczyło się ponad 11 tysięcy dzieci. Ile będzie w tym, który niedawno się rozpoczął, jeszcze nie wiadomo. - Nic nie wskazuje, żeby nastąpił jakiś gwałtowny wzrost liczby uczniów w edukacji domowej - informuje minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.
O wzroście zainteresowania mówi między innymi Artur Abramowicz dyrektor prywatnych szkół, które pod swoją opieką mają osoby uczące się w domu. - W ubiegłym roku szkolnym mieliśmy około 1500 uczniów pod naszą opieką w edukacji domowej, w tym roku może to być około dwóch tysięcy uczniów - mówi dyrektor szkoły podstawowej i liceum im. Z i J. Moraczewskich w Warszawie.
Z kolei koordynatorka z Fundacji Edukacji Domowej mówi o kilkudziesięciu telefonach dziennie i powodach wzrostu zainteresowania tą formą nauki. - Przede wszystkim obawa przed zarażeniem i chęć zabezpieczenia dzieci, a drugim powodem jest to, co zawsze dominowało w edukacji domowej, czyli swoboda w nauczaniu – mówi Gabriela Letnovska.
Do tego dochodzi zniesienie, również na czas tego roku szkolnego, wymogu uzyskania przed przejściem na edukację domową opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej. - Te opinie rodzice otrzymywali po dwóch, trzech miesiącach – zwraca uwagę Artur Abramowicz.
Jednak krótsza procedura nie powinna zmienić tego, że decyzję o edukacji domowej trzeba przede wszystkim dobrze przemyśleć.
Źródło: TVN24